Felietony

Myślałem, że karta "na czasie" na YouTube nie może być już gorsza. Oj jak bardzo się myliłem

Paweł Winiarski

Pierwszy komputer, Atari 65 XE, dostał pod choinkę...

25

Normalnie omijałbym tę zakładkę w YouTube szerokim łukiem. Ciekawość jest jednak silniejsza i regularnie tam zaglądam sprawdzając aktualne trendy w polskiej wersji serwisu z filmami. Wydawało mi się, że gorzej być już nie może - bardzo się myliłem.

YouTube w kontrze do klasycznej telewizji

Miłośnicy YouTube i twórcy filmów na tę platformę od lat podnoszą, że serwis i zamieszczane tam materiały stoją w kontrze do klasycznej telewizji. Zmanierowanej, stronniczej, politycznie zaangażowanej i robiącej materiały pod konkretną. I ja się z tą teorią całkowicie zgadzam. O ile jednak jeszcze kilka lat temu można było powiedzieć, że filmy z YouTube są tak pomysłowe i ciekawe, że nie ma dla nich miejsca w telewizji, tak dziś muszę zmienić tę wypowiedź. Filmy na YouTube są tak beznadziejne i głupie, że nie ma dla nich miejsca w telewizji. I “na czasie” jest tego doskonałym przykładem.

Nie będę wskazywał tu konkretnych materiałów i twórców, bo doskonale domyślam się dlaczego publikują u siebie takie a nie inne filmy. Bo to nie oni jako autorzy są problemem. Na popularnych i bardzo popularnych kanałach przestało mieć znaczenie to, co bawi, interesuje i kręci autora. Dlaczego? Bo nawet jeśli stoją za nim murem widzowie, nie ma stuprocentowej szansy na to, że szczery i nie kręcony pod publikę film się obejrzy. Treści tworzone są więc dokładnie pod widza, jego nastroje i zainteresowania. Doskonałym przykładem jest tu niedawna konferencja Fame MMA.

Jeśli jakimś cudem jeszcze nie wiecie co to za twór - szybko wyjaśnię. Jakiś czas temu dwóch jutuberów (jeden z nich występował w kontrowersyjnym programie Warsaw Shore nadawanym na MTV) wpadli na genialny w swojej prostocie pomysł. Wykorzystali popularność MMA (mieszane sztuki walki), tyle tylko że zamiast sportowców, wystawiają na ring popularnych jutuberów. Im bardziej kontrowersyjny twórca, tym lepiej. Dlatego przez kilka gal mieliśmy już okazję zobaczyć bijącą się ze sobą śmietankę polskiego patostreamingu. Czy tak, jak twierdzą włodarze gali oraz jej fani wydźwięk wydarzenia jest pozytywny, bo ukierunkowuje jutuberów na sport (tych samych, którzy na swoich streamach piją alkohol i biją rodziców)? Po części na pewno tak, nie potrafię jednak nie negować całej otoczki stawiającej na kontrowersję, przekleństwa i obrzucanie się błotem. Pomysł nie jest nowy, występuje zarówno w UFC, jak i wrestlingu z tą jednak różnicą, że w przypadku Fame MMA jest to poziom podwórkowej kłótni pijanych dresów. Ale bardziej boli to, że młodzi widzowie wiwatują słysząc każdą k..., ch... i wyzywanie się od "pedałów".

Fame MMA pojawia się tu nie bez powodu, bo chwilę po gali przejęło prawie całą kartę “na czasie”. Od samej gali, przez komentarze, wyjaśnienia, reakcje aż do podpinania się pod popularny temat zdecydowanie ambitniejszych twórców - jak chociażby Krzysztofa Gonciarza i jego Zapytaj Beczkę. Fame MMA to przy okazji każdej gali najważniejsze wydarzenie na polskim YouTube, co doskonale widać w rankingu najpopularniejszych filmów.

Zobacz też: Opinia o YouTube Premium po czterech miesiącach

W rankingu najpopularniejszych filmów ciągle to samo

Kartę “na czasie” okupują cały czas praktycznie te same treści. Największą popularnością, oczywiście obok Fame MMA, cieszy się muzyka i zawsze jest to polski hip-hop. O ile jeszcze czołowych wykonawców da się i oglądać, i słuchać - tak pokolenie młodych - ekhm - raperów, to katorga dla ucha i oka. Dzieciaki śpiewające z autotune, występujące przy drogich samochodach, często z papierową torbą na głowie. Nie chcę wyjść tu na ignoranta, ale jeśli ktoś kiedyś będzie mnie torturował, najbardziej obawiam się konieczności oglądania takich klipów przez kilka godzin z rzędu. Zaskakuje mnie też niesłabnąca popularność kanałów komediowych, w których grupa autorów wałkuje w kółko te same wymyślone sytuacje, czyli dokładnie ten sam format, na którym wybili się kilka lat temu chłopaki z Abstrachuje. Czego nie robić na sprawdzianie, rodzaje związków, przyjaciółek, ochroniarzy, kurierów itp. Połowa twórców jest jednak nieśmieszna i często stawia na najprostszy przekaz, który trafia tylko do ludzi z osiedlowym poczuciem humoru.

Przeraża natomiast, że tak wiele osób chce śledzić poczynania ekipy znajomych mieszkających w jednym dużym domu. Oglądać jak kupują kolejny samochód, czy raczej odbierają kolejne auto w ramach akcji partnerskiej z producentem czy oklejają okolicę taśmą klejącą. Po części podziwiam oczywiście autorów, bo znaleźli sposób na miliony wyświetleń i dziesiątki tysięcy złotych zarobku przekazując widzom treści kompletnie niewnoszące nic do ich życia, pozbawione jakichkolwiek istotnych informacji. Ba - stojące w totalnej opozycji do tego, czego ten sam widz dowiaduje się w szkole. I to są właśnie te treści, które nie mają szans na obecność w normalnej telewizji, bo nikt przy zdrowych zmysłach nie zaakceptowałby tego w ramówce. A może się mylę i za kilka lat takie właśnie materiały znajdziemy u popularnych stacji telewizyjnych? Bo fragmenty masakrycznie głupich programów też często ląduję w karcie “na czacie”. Najczęściej to kontrowersyjne ścinki równie kontrowersyjnych tworów typu reality show.

Na szczęście da się te treści ominąć

Włączam kartę “na czasie” na własną odpowiedzialność, na szczęście można te rankingi ominąć. Ot choćby będąc zalogowanym od razu wchodzić przez link https://www.youtube.com/my_subscriptions, który od razu odsyła do listy filmów z własnych subskrypcji. Szkoda tylko, że nie można też schować lewej szpalty żeby przypadkiem w “na czasie” nie kliknąć. Tak jak wspomniałem, to nie twórcy filmów są autorami zestawienia najpopularniejszych filmów. Nie jest też nim YouTube, bo trudno wymagać od serwisu żeby nie prowadził takiego rankingu. Tę kartę tworzą widzowie i to jest najbardziej przerażające. Ja wiem, że YouTube to przede wszystkim rozrywka, przykro mi jednak kiedy widzę na jakim poziomie jest ta nasza, polska, internetowa.

grafika

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu