YouTube

Zrobisz coś głupiego pod wpływem alkoholu... zobaczysz to na YouTube

Maciej Sikorski
Zrobisz coś głupiego pod wpływem alkoholu... zobaczysz to na YouTube
13

Pamiętam, jak przed dekadą tłumaczyłem znajomemu czym jest YouTube, stwierdziłem wówczas, że znajdzie tam masę przedziwnych, czasem śmiesznych, czasem przerażających i głupich filmów. Sprawdził. Był zachwycony. Dzisiaj chyba nie trzeba już nikomu wyjaśniać, czym jest platforma kupiona dość szybko przez Google. Stała się tak rozpoznawalna, że w filmach, tych kinowych, stanowi synonim Internetu. Synonim o wielkiej mocy.

YouTube to obecnie jeden z filarów świata mediów społecznościowych. Dawno przestał być zbiorem filmów z kotami i pandami. To wielkie zasoby muzyki (i teledysków), archiwaliów, poradników. To telewizja i wypożyczalnia filmów, szkoła, kabaret i wielki serwis informacyjny. To sposób na promocję oraz... miejsce, w którym można się pogrążyć. Albo zostać pogrążonym. Wystarczy jeden film, może być bardzo krótki: przedstawi nas czy nasz biznes w nieciekawym świetle i robi się problem...

Wczorajszy dzień upływał mi m.in. na seansach filmowych. Padło na francuskie kino w podwójnej odsłonie. Zaintrygowało mnie to, że w obu pojawił się rzeczony YouTube. Bez tłumaczenia, co to jest, bez specjalnego pokazywania, gdzie jesteśmy: to oczywiste. Czy YT został wywołany, bo można w nim znaleźć jakieś teledyski albo posłuchać coachingu? Nie. Pokazywał wpadki głównych bohaterów. W pierwszym filmie żona robi mężowi wyrzuty, bo w serwisie pojawił się film, na którym uwieczniono, jak zwymiotował na swoją koszulę. Przesadził z używkami i stał się obiektem kpin, wszystko uwieczniono wszędobylskimi smartfonami. Nagle dowiaduje się, że dwa miliony osób widziały już jego popis.

W drugim filmie pokazano wpływ YT na biznes, który się prowadzi. Ślub zorganizowany przez bohaterki (profesjonalna firma urządzająca takie wydarzenia) zakończył się katastrofą. I znowu: w ruch poszły smartfony, teraz każdy może zobaczyć, jak panna młoda z rozbitym nosem leży w kościele w podartej sukni ślubnej. Raczej marna reklama dla firmy, która to zorganizowała. Na co trafią ludzie, którzy będą sprawdzać ten interes? Pewnie na wspomniany filmik. Zorganizujesz sto udanych ślubów/wesel, ale to jedno pechowe cię pogrąży. A pomoże w tym wielki zasięg platformy wideo należącej do Google. Jesteś w tarapatach przez jedno, amatorskie nagranie...

Nie twierdzę, że to YouTube jest winny. On jest po prostu narzędziem. Wspomniane przypadki pokazują jednak, że to narzędzie może być bardzo groźne. Zwłaszcza dzisiaj, w czasach, gdy prawie każdy ma przy sobie niezłej jakości kamerę. Nic się nie ukryje. I niczego nie usuniesz. Co się stanie, gdy spróbujesz doprowadzić do wykasowania takich treści? Zadziała pewnie efekt Streisand: film nie tylko nie zniknie, ale pojawi się sporo kopii, które przyciągną jeszcze więcej ludzi. Wtedy zrobi się naprawdę źle. To unaocznia problem słynnego prawa do bycia zapomnianym. Jedni są mu przeciwni, inni zauważają, że każdy powinien mieć szansę, by kasować z przestrzeni publicznej poniżającego czy szkalującego go treści. Prawna zagwozdka jest tu znacznie szersza, bo na dobrą sprawę można przecież dochodzić przed sądem swoich praw w kwestii zniesławienia czy ochrony wizerunku. Ale to może się okazać walką z wiatrakami.

Ciekawe, że w filmach pokazują nie tylko YouTube'a (i to jako coś oczywistego, element codzienności), ale też prezentują jego moc. Bo na wspomnianych dwóch przykładach sprawa się nie kończy, te po prostu zwróciły moją uwagę, są świeże. Mamy przestrogę dla społeczeństwa: uważajcie, co robicie, świat na was patrzy. Chyba nie chcecie być memem po ostrej imprezie? A błędu biznesowego nie ukryjecie w tych czasach, jeśli nie trafi on na YT, pewnie wyląduje na Facebooku, Twitterze czy Snapchacie. Albo w kilku tych miejscach jednocześnie. Człowiek, który zaśnie na ławce przed dyskoteką i zostanie obiektem kpin szybko może się stać hitem internetów. Na krótko, dobę później świat nie będzie o nim pamiętał. Ale sam bohater długo będzie to pewnie wspominał...

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu