Sugerowanie się benchmarkami przy kupowaniu smartfonów ma coraz mniej sensu. Kolejny producent został właśnie przyłapany na oszustwie.
Historię Samsunga szczegółowo opisywaliśmy niedawno na naszych łamach.
Wydajność pod kontrolą
W skrócie – firma instaluje na swoich telefonach usługę Game Optimizing Service (GOS) wbudowaną w OneUI. Ta decyduje, jaką moc procesora przypisać do danej aplikacji. Z założenia ma to pomóc w oszczędzaniu baterii. Okazało się jednak, że ogranicza ona moc drzemiącą w najnowszych flagowcach do niecałych 54 proc. I oczywiście nie uruchamia się w benchmarkach, pozwalając osiągać bardzo wysokie wyniki. Które nijak mają się do tego, co otrzymuje użytkownik.
Samsung przyznał się do błędu, przeprosił i zapewnił, że w najnowszej aktualizacji wypuści łatkę, która spowoduje, że smartfony nie będą już ograniczały wydajności. O końcu tej afery przeczytacie we wpisie Piotra Kurka.
Teraz okazuje się, że Samsung nie jest jedyną firmą która stosowała takie rozwiązanie.
Cenzura również w Xiaomi
John Poole, założyciel Primate Labs (twórcy Geekbench), poinformował, że Xiaomi korzysta z tego samego rodzaju poprawek wydajności dla poszczególnych aplikacji, co usługa optymalizacji gier firmy Samsung.
Poole przetestował Xiaomi Mi 11 z niestandardową wersją Geekbench, w której zastąpił zwykły identyfikator aplikacji identyfikatorem z Fortnite. Rezultatem było zmniejszenie prędkości o 30 proc. dla jednego rdzenia i obniżenie wydajności wielordzeniowej o 15 proc. w porównaniu do testu, w którym urządzenie było identyfikowane jako Mi 11. Czyli oprogramowanie Xiaomi albo zwiększa wydajność po wykryciu Geekbench, albo celowo spowalnia Fortnite (lub jedno i drugie).
Po tej informacji portal Android Police przeprowadził swoje testy modeli Xiaomi 12 Pro i Xiaomi 12X. Okazało się, że również te urządzenia uzyskują różne rezultaty w Geekbench, w zależności od tego, jak widzi je program testowy.
Nasze wstępne dane wskazują, że Xiaomi zapewnia aplikacjom, które rozpoznaje jako gry lub testy porównawcze, lepszy profil wydajności, a ogranicza wydajność dla innych aplikacji – czytamy na stronie Android Police.
Po tym artykule zareagował już Geekbench.
Jesteśmy rozczarowani tym, że firma wprowadza konsumentów w błąd, zmniejszając wydajność zwykłych aplikacji, ale nie tych pokazujących wydajność. Sprawdzamy, których telefonów Xiaomi dotyczy problem i jeszcze w tym tygodniu zaczniemy je usuwać z wyników naszego banchmarku – oświadczyła firma Primate Labs.
Na serię artukuów na ten temat zareagowało również Xiaomi. Firma wystosowała następujące oświadczenie: Xiaomi stosuje strategie kontroli temperatury, aby zapewnić optymalne wrażenia z użytkowania produktu, szczególnie w przypadku wymagających aplikacji, które są powszechnie używane przez dłuższy czas.
W wielu naszych urządzeniach oferujemy 3 tryby wydajności, umożliwiając użytkownikom możliwość samodzielnego wyboru równowagi między wydajnością a energooszczędnością. Na poziomie systemu wszystkie optymalizacje związane z wydajnością aplikacji uwzględniają wiele istotnych czynników, takich jak zużycie energii, wydajność i wpływ temperatury.
Producenci mają sporo za uszami
Ograniczanie funkcjonalności smartfonów bez informowania o tym ich właścicieli ma już dość długą tradycję. W 2017 roku głośno było o Apple, gdy okazało się, ze firma celowo obniżała wydajność starszych iPhonów. Tłumaczyła to dobrem klientów i troską o zużyte baterie, które mogły nie wytrzymywać zapotrzebowania na energię przy chwilowej dużej wydajności smartfonu. Jednak zdaniem użytkowników chodziło o celowe ograniczenie wydajności, by szybciej skłonić właścicieli do zakupu nowszej wersji urządzenia.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu