Gdy pada pytanie o chińskiego producenta sprzętu mobilnego, to zazwyczaj w odpowiedzi można usłyszeć ZTE, Huawei, Lenovo, ewentualnie Meizu. A kto sły...
Gdy pada pytanie o chińskiego producenta sprzętu mobilnego, to zazwyczaj w odpowiedzi można usłyszeć ZTE, Huawei, Lenovo, ewentualnie Meizu. A kto słyszał o Xiaomi? W Polsce (jak i w reszcie europejskich państw) zapewne garstka ludzi kojarzy tę markę. Niedługo może się to zmienić i to wcale nie dlatego, że zostaniemy zalani falą taniego sprzętu. Chińczycy walczą o urządzenia tego producenta. Uda im się osiągnąć podobną popularność w Europie?
Firmę Xiaomi obserwuję już od jakiegoś czasu i przyznam szczerze, iż niejednokrotnie zrobili już na mnie wrażenie. Zazwyczaj osiągali to za sprawą świetnych wyników sprzedaży osiąganych w bardzo krótkim czasie. Chiński producent dość umiejętnie tworzy obraz własnej marki i wzbudza nią coraz większe zainteresowanie wśród branżowych (ale nie tylko) mediów. Ta popularność wykroczyła już poza granice Państwa Środka i daje firmie nadzieje na zbudowanie solidnego brandu o globalnym zasięgu.
Xiaomi powstało zaledwie kilka lat temu, ale stosunkowo szybko udało im się poważnie rozkręcić biznes, zachęcić inwestorów i zaskarbić sobie przychylność klientów, którą można chyba nazwać oddaniem. Ponoć w dużej mierze jest to zasługa szefa całego przedsięwzięcia. Lei Jun, bo to o nim mowa, nie działa w branży od wczoraj i można go określić mianem doświadczonego startupowca. Niektórzy widzą coś więcej i porównują go do Steve’a Jobsa.
W dużej mierze wynika to z faktu, że samo Xiaomi porównują do Apple. Lei Jun chyba nie ucieka od tych porównań – na niektórych zdjęciach widać ewidentne nawiązania do "późnego Jobsa" (choć sceptycy powiedzą zapewne, że tak ubiera się 1/6 ludzkości). Chiński top menedżer posiada jednak w garderobie także marynarki i garnitury, więc póki co nie można go określić mianem "chińskiego Jobsa" (podobno w rodzimych mediach doczekał się już takiego przydomka). Skąd porównania do Apple?
Sprzęt producenta stoi ponoć na dość wysokim poziomie. Można to oczywiście wywnioskować ze specyfikacji, ale do tego dobudowywana jest jeszcze odpowiednia otoczka, której często brakuje chińskim firmom. Produkty Xiaomi są "naj" (najwydajniejsze/najcieńsze), odznaczają się niezłym wykonaniem i sporym stopniem niezawodności. To jednak dopiero połowa sukcesu. Firma zdołała przekonać rzesze klientów, że ich urządzenia są wyjątkowe i w tym tkwi klucz do sukcesu. Użytkownicy smartfonów Xiaomi czują się w jakimś stopniu wyróżnieni i za to osiągnięcie wypada przyklasnąć panu Lei Jun.
Już na pierwszy rzut oka da się jednak zauważyć sporo cech, które różnią Xiaomi od Apple – nie jest to wierne kopiowanie produktów czy modelu biznesowego giganta z Cupertino. Smartfon Xiaomi Phone 2 trafił do sprzedaży jakiś czas temu i z pewnością można go uznać za produkt z wyższej półki, a jednocześnie kosztuje on niewiele ponad 300 dolarów. Firma nie korzysta też ze wsparcia operatorów czy tradycyjnych sklepów – cały handel odbywa się online, a jednorazowo do sprzedaży wprowadzana jest relatywnie niewielka partia słuchawek (ostatni flagowiec trafił na rynek w nakładzie kilkudziesięciu tysięcy sztuk i rozszedł się w ciągu dwóch minut). Co jakiś czas producent dorzuca kolejne kilkadziesiąt tysięcy urządzeń, ale przy tym Lei Jun bawi się z klientami w kotka i myszkę (z pomocą mediów społecznościowych buduje odpowiednie napięcie i podkręca popyt). Efekt jest taki, że ludzie walczą o sprzęt Xiaomi, co przypomina trochę kolejki przed sklepami Apple.
Opisana taktyka przynosi efekty – Chińczycy nie tylko kupują smartfony Xiaomi, ale są wręcz dumni z faktu ich posiadania. Dlaczego? Bo są relatywnie tanie, bardzo wydajne, elitarne (!) i przede wszystkim nasze. Apple ostatnimi czasy średnio radzi sobie na rynku chińskim, Samsung zapewne niedługo straci pozycję lidera na chińskim rynku smartfonów (na rzecz Lenovo). Chińczycy chcą swoich słuchawek, ale jednocześnie potrzebna jest im firma inna niż wszystkie. Wspomnianych we wstępie producentów można na dobrą sprawę wrzucić do jednego wora. Co prawda każdy z nich (z mniejszym lub większym sukcesem) próbuje się przebić z topowymi modelami, ale ich idącą w miliony sztuk sprzedaż napędzają modele w niższej i średniej półki cenowej. Potrzebna jest zatem firma tworząca sprzęt dla wybranych. Brzmi jak plan idealny? Niekoniecznie.
Niektórzy zwracają uwagę na dwie metody, dzięki którym można się otrzymać na rynku. Pierwsza stosowana jest przez ZTE czy Huawei – zasypanie rynku milionami tanich urządzeń i parcie do przodu za sprawą olbrzymiej sprzedaży. Drugi sposób przewiduje, iż nie musisz przypominać mongolskiej hordy, która zalewa podbijane ziemie – twoim zadaniem jest zbudowanie powszechnie rozpoznawanego, popularnego i dobrze kojarzonego brandu. I tą drogą zamierza podobno iść Xiaomi. A to zadanie nie jest proste i wymaga (choć to kwestia dyskusyjna) stworzenia globalnej marki.
Chiński producent ponoć już niedługo wyjdzie poza granice Państwa Środka i spróbuje przekonać do swojej wyjątkowości klientów z innych krajów. Aby to jednak osiągnąć trzeba podołać wielu kwestiom logistycznym, marketingowym, technicznym, finansowym itd. Mówiąc krótko: to spore wyzwanie. Jeżeli jednak firma się go nie podejmie i nie osiągnie sukcesu, to szybko może zostać przytłoczona ciężarem konkurencji (głównie rodzimej). Byłoby szkoda, bo zapowiada się ciekawa historia – chińskie Apple brzmi co najmniej intrygująco i chętnie się przekonam, co z tego wyjdzie.
Źródła zdjęć: buzzom.com, unwiredview.com, webbite.pl, fonearena.com
Partner sekcji mobilnej:
Patronem sekcji Mobile jest Sony Mobile, producent Xperia™ T – smartfona sprawdzonego przez Jamesa Bonda. Xperia T wyposażona została w najlepszy ekran HD o przekątnej 4,6 cala z technologią Mobile BRAVIA® Engine oraz doskonały aparat fotograficzny o rozdzielczości 13 MP z funkcją fast capture.
Smartfon napędza dwurdzeniowy procesor najnowszej generacji o taktowaniu 1,5 GHz, zapewniający dłuższe życie baterii, szybkie działanie i ultra-ostrą grafikę.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu