Właśnie zaprezentowane najnowsze flagowce Xiaomi zapowiadają się świetnie, bo w ich specyfikacji nie doszukamy się żadnych braków. Ale gdy pomyślimy o cenie, trudno o entuzjazm.
Jesteśmy dwa dni po chińskiej premierze Xiaomi 13 i 13 Pro – pisał o niej Kamil Pieczonka. Na YouTube pojawiły się już pierwsze unboxingi. Na razie większą ciekawość wzbudza chyba podstawowy model 13 – zbliżony wyglądem do iPhonów czy Samsungów z linii S. Wrażenie robi jakość wykonania czy wyświetlacza, w obu modelach jasność typowa to 1200 nitów a maksymalna 1900 nitów. 13 Pro jest już w tradycyjnym stylu Xiaomi – z zagiętym na boki olbrzymim ekranem o przekątnej 6.73 cala.
Zdjęciowa ekstraklasa
Wyspy z aparatami w obu urządzeniach są za to w stylu iPhona, a zestawy kamer wyglądają imponująco. Wszystkie szczegóły techniczne znajdziecie we wpisie Kamila, najważniejsze jest to, że podstawowy model również jest wyposażony w teleobiektyw. Choć oczywiście i on, i szeroki kąt mają niższą rozdzielczość niż w wersji Pro. Na obu aparatach jest logo firmy Leica, co pozwala mieć nadzieję, że w końcu jakość zdjęć i filmów zadowoli nawet najbardziej wymagających użytkowników.
Generalnie specyfikacja obu urządzeń jest topowa i tym razem po raz pierwszy chyba w historii Xiaomi nie znajdziemy żadnego braku. Mamy nie tylko ładowanie indukcyjne, które od jakiegoś czasu jest już dostępne w jej flagowcach ale również certyfikowaną wodoszczelność na poziomie IP 68. Teraz nikt już nie będzie mógł powiedzieć, że stoją one nieco niżej niż topowe smartfony innych firm i że czegoś im brakuje.
Jak wiadomo jednak zawsze mamy dwie strony medalu. Taka specyfikacja będzie mieć swoją cenę, którą będą musieli zapłacić użytkownicy.
Cena zaboli
Smartfony Xiaomi zawsze miały jakieś braki w specyfikacji czy niedoskonałości w oprogramowaniu, ale nigdy nie brakowało im mocy. To, plus niższa niż u konkurencji cena, pozwoliło firmie wyrwać dla siebie wielki kawał rynku i globalnie, i w naszym kraju. Ale czasy niskich cen u Xiaomi mamy już chyba za sobą.
Ostatnia flagowa seria czyli modele 12 i 12 Pro zadebiutowały w naszym kraju w marcu. Wersja Pro (12/256) kosztowała 5199 zł, 12-ka (8/256) 3999 zł. W momencie debiutu w Chinach pod koniec 2021 r. cena wersji Pro w przeliczeniu na złotówki wynosiła około 3.4 tys. zł. Czyli mamy mniej więcej 2 tys. zł różnicy.
Jak będzie w tym roku? Topowy model 13 Pro to po przeliczeniu 4 tys. zł., model podstawowy 13 kosztuje 3.2 tys. Jeśli dodamy do tego około 2 tys. zł, wyjdzie nam odpowiednio 6 i 5.2 tys. To bardzo dużo, a weźmy pod uwagę, że od zeszłego roku sytuacja ekonomiczna na świecie wcale się nie poprawiła. Kolosalnie wzrosły koszty transportu i podzespołów, wciąż jest mała dostępność części. Co teoretycznie oznacza, że smartfony mogą być jeszcze droższe.
Xiaomi będzie obserwować konkurencję
Specjalnie jednak użyłem słowa teoretycznie. Bo mam nadzieję, że producent weźmie część z rosnących kosztów na siebie schodząc z marży, czyli zmniejszając nieco swoje zyski. A nie obciąży wszystkim konsumentów. Wtedy bowiem nie mógłby liczyć na dużą sprzedaż, zwłaszcza na rynkach takich jak Polska, gdzie wciąż podstawowym kryterium wyboru jest cena.
Tyle, że Xiaomi bardzo szybko chce zająć lukę zwolnioną w segmencie Premium przez Huawei. Pierwszym krokiem było przejęcie od niego współpracy z Leica. Drugim – wyraźne podniesienie cen. Jednak użytkownicy nie są przygotowani na tak gwałtowne zmiany, a już na pewno nie w naszym kraju. Dlatego jestem bardzo ciekawy jak Xioami wyceni u nas swoje najnowsze smartfony. Chcę wierzyć, że podobnie jak w zeszłym roku.
Dużo będzie też zależeć od ceny, z jaką zadebiutują Samsungi Galaxy S23. Ich premiera spodziewana jest na początku lutego. W zeszłym roku Xiaomi debiutowało w marcu, w tym pewnie też będzie chciało się najpierw dowiedzieć ile zażąda konkurencja i dopiero wtedy ustalić swoją.
Zapowiada sie jednak że tanio nie będzie i kto będzie chciał zmienić topowy smartfon, będzie musiał przyszykować worek gotówki.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu