Zastanawialiście się, dlaczego firmy produkujące gry sieciowe chcą zainteresować swoich klientów e-sportem? Jakie podejście do sprawy ma firma, która ...
Zastanawialiście się, dlaczego firmy produkujące gry sieciowe chcą zainteresować swoich klientów e-sportem? Jakie podejście do sprawy ma firma, która inwestuje rocznie dziesięć milionów dolarów w ten dział? A może po prostu chcielibyście wiedzieć, jakie Wargaming.net ma plany w stosunku do "czołgów"? W każdym razie zapraszam na zapis rozmowy z Mohamedem Fadlem, szefem działu e-sportu w Wargaming.net.
Kamil Ostrowski: W jaki sposób mierzycie to, jak zainteresowanie e-sportem przekłada się na Wasze zyski?
Mohamed Fadl: Obecnie mamy bardzo zdrowy model biznesowy, z którego zadowoleni jesteśmy zarówno my, jak i nasza społeczność. E-sport to po prostu nasza forma podziękowania społeczności i graczom. Tworząc World of Tanks nie myśleliśmy o tej produkcji jako grze e-sportowej. To społeczność wyszła z tą inicjatywą. Jedyny sposób w jaki teraz mierzymy e-sport to „czy graczom się to podoba?”.
Kamil Ostrowski: A więc to po prostu ruch PRowy (ang. public relations)?
M: Nie nazwałbym tego ruchem PRowym, to raczej wychodzenie naprzeciw oczekiwaniom społeczności. PRem zajmują się u nas inne działy, nie mamy potrzeby metkowania naszych działań. Robimy e-sport – skupiamy się na tworzeniu struktur, które pozwalają graczom współzawodniczyć na najwyższym poziomie. Chcemy żeby byli zadowoleni. Ci zawodnicy, którzy biorą dzisiaj udział w zawodach, poświęcili sześć miesięcy na treningi. Sześć miesięcy! To jest czas, którego nigdy nie odzyskają. Musimy się upewnić, żeby nie żałowali tego wysiłku.
KO: A propos graczy. Czy zajmują się trenowaniem na pełen etat? Widzę, że są to raczej starsi ludzie, prawdopodobnie mają pracę, rodzinę, dzieci... Z tego co wiem Wargaming nie wypłaca uczestnikom WGL pensji, tak jak to robi Riot Games z LCS.
M: Można różnie od tego podchodzić. Wierzę, że nasze podejście jest odpowiednie dla naszego produktu. Mamy inną grupę docelową, inną grę. Osobiście uważam, że to świetne, żeby gość taki jak ja, mający już ponad trzydziestkę na karku, może popołudniami poświęcić parę godzin treningom i zostać na chwilę gwiazdą, zarobić naprawdę solidne pieniądze, wystąpić na scenie, a jednocześnie nie musieć poświęcać na to całego swojego życia.
Będę szczery – uważamy, że ciąży na nas odpowiedzialność, jako firma. Kto wie, może za dziesięć, piętnaście lat naszej gry już nie będzie? Może zmieni się sposób w jaki dostarczać będziemy wrażenia? (Poza tym z World of Tanks raczej ciężko byłoby przenieść się na inny e-sport, jak to się czasami dzieje na linii innych gier – dop. Kamil Ostrowski) Jeżeli rzucą wszystko i tylko się tym zajmą, to może się źle dla nich skończyć. Wysyłamy jasny komunikat naszym zawodnikom: słuchajcie, to powinna być część Waszego życia, a nie całe życie.
Może kiedyś dotrzemy do punktu, w którym będziemy mogli powiedzieć pro-playerom World of Tanks: "Możecie być jak gwiazdy piłki nożnej". Mam wielką nadzieję, że kiedyś tak będzie, ale w tej chwili tak nie jest, więc staramy się być uczciwi.
KO: Odnośnie samej mechaniki. Myśleliście może o stworzeniu dwóch oddzielnych trybów gry – jednego casualowego, drugiego bardziej e-sportowego?
M: Nie mówię, że nigdy się na to zdecydujemy. Jednakże w tej chwili sądzę, że moglibyśmy zatracić to, co stanowi o istocie i sukcesie World of Tanks.
KO: Rozumiem, ale są pewne elementy, które sprawiają że gra jest dobra do niezobowiązującej zabawy, ale utrudnia jej funkcjonowanie jako e-sport, np. elementy losowe przy penetracji pancerza, etc.
M: Na rynku w większości gier mamy prosty mechanizm – robisz „A”, co daje efekt „B”. Sęk w tym, że w Wargaming staramy się bardzo, żeby gra była silnie związana z realiami historycznymi (nie zrozum mnie źle, daleko nam do perfekcji). Możliwe, że teraz, kiedy udostępnimy więcej narzędzi dla społeczności, stworzymy nowe tryby gry, oblicze e-sportu w World of Tanks nieco się zmieni. Wierzymy, że znajdziemy odpowiednią drogę, żeby zadowolić obydwie grupy – miłośników e-sportu i casualowych graczy.
KO: Teraz o pieniądzach. Inwestujecie w tym roku o 25% więcej w swój dział zajmujący się e-sportem. Będziecie mieli do rozdysponowania okrągłe 10 milionów dolarów. Na co pójdą te pieniądze? Dalsze pompowanie WGL, a może na współpracę z podmiotami trzecimi?
M: Częściowo te pieniądze przeznaczymy na naszą ligę Wargaming.net, ale większość tegorocznej róż nicy planujemy przeznaczyć na wspieranie społeczności – tworzenia narzędzi, rankingów, promowanie streamerów, itd. Chcemy wydać te dodatkowe pieniądze na budowanie społeczności, która samorzutnie stworzy podwaliny pod e-sportową część World of Tanks.
Słowem komentarza odnośnie ostatniego zdania Mohameda – ten plan brzmi dobrze, sam już o tym myślałem, z uwagi na to, że społeczność w World of Tanks jest bardzo „niedzielna” (możecie o tym przeczytać w mojej relacji – dop. Kamil Ostrowski).
To tyle jeżeli chodzi o moją rozmowę z szefem działu e-sportu w Wargaming.net. Jeżeli jesteście zainteresowani bardziej biznesową stroną czołgów, to zapraszam do wywiadu z Wiktorem Kisłym, który opublikowany jest na Antywebie.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu