Redakcja App Store'a taka czujna, zaś ekosystem Apple niezwykle bezpieczny... bzdura! Kolejny raz twórcom aplikacji udało się przemycić oprogramowanie, które łamało regulamin platformy na wiele sposobów. Co więcej: było dostępne przez wiele miesięcy!
Apple posiada wiele wytycznych, których spełnienie jest niezbędne, by ich aplikacje mogły trafić do App Store. Czyli do niedawna jedynego sklepu z aplikacjami, jaki dostępny jest na iPhone'y i iPady — a w wielu częściach świata wciąż jedynego. Redakcja sklepu wydaje się być dość solidną, a na pewno prężnie działającą, ekipą, która przed dopuszczeniem oprogramowania do sklepu sprawdza, czy jest ono zgodne z ustalonymi zasadami. Daje to użytkownikom poczucie bezpieczeństwa i jest jedną z chlub giganta z Cupertino. Ale regularnie jesteśmy świadkami tego, jak sprytnym twórcom udaje się umknąć tamtejszej cenzurze i wprowadzić do sklepu oprogramowanie, które nigdy nie powinno było się tam znaleźć. I teraz tak sprawy miały się z aplikacją oferującą dostęp do pirackich treści streamingowych.
Piracka aplikacja streamingowa dostała zielone światło i trafiła do App Store'a!
Oprogramowanie o którym mowa to niepozorna aplikacja zatytułowana Collect Cards: Store box. Jeszcze kilka godzin temu była ona dostępna w App Store, a nie należała do specjalnie nowych. Debiutowała w sklepie Apple bowiem ponad rok temu.
Na pierwszy rzut oka niczym specjalnym się nie wyróżniała, zaś lakoniczny opis był "o niczym", prezentowany na zrzutach interfejs też nie dawał zbyt wielu informacji na temat tego, co tam się właściwie dzieje. Prezentowała się jak kolejne oprogramowanie, które pozwala zarządzać lokalną biblioteką zdjęć i filmów (co przy tym tytule jest dość... zastanawiające?). W praktyce jednak było to narzędzie, które było niczym więcej, jak piracką aplikacją streamingową. Można było tam znaleźć masę popularnych treści z najpopularniejszych platform VOD — Disney+, Netflixa, Max czy Apple TV+.
Jak twórcom udało się oszukać Apple?
Pytania o to jak aplikacjom łamiącym regulamin udaje się ominąć czujne oko cenzorów pojawiają się regularnie. Collect Cards: Store box przez wiele miesięcy nie wzbudzała niczyich podejrzeń. Zmieniło się to dopiero kilka tygodni temu, gdy zaczęła zajmować wysokie miejsce w zestawieniu najczęściej pobieranych, darmowych, aplikacji w brazylijskim wydaniu sklepu.
Ale jak umknęła cenzurze? Podobno magią miało być sprawdzenie geolokalizacji użytkownika — i w zależności od tego gdzie ten się znajdował, oferować mu zupełnie co innego. Podstawowy interfejs widoczny na zrzutach ekranu w App Store widoczny był dla wszystkich, którzy bez żadnych VPNów uruchamiali ją w Stanach Zjednoczonych, skąd pracuje redakcja sklepu. W innych regionach zamieniała się ona w narzędzie oferujące dostęp do pirackich treści. Czy wszędzie i zawsze? Tego nie wiadomo — wiadomo jak sprawy miały się w Brazylii, ale to już i tak bez większego znaczenia. Bowiem po tym jak o sprawie zrobiło się głośno, aplikacja z hukiem wyleciała ze sklepu.
Historia lubi się powtarzać — to nieustanna zabawa w kotka i myszkę
Jeżeli myśleliście, że to jeden jedyny raz, to... nic z tych rzeczy. To zabawa w kotka i myszkę badająca czujność redakcji, która nigdy się nie kończy. Raz się udaje, raz się nie udaje, ale próby nie ustają. Podobnie jak wymyślanie coraz to ciekawszych sposób na to, jak przemycić coś pod czujnym okiem redakcji.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu