Google

Wydawcy: 1, Google: 0. W niemieckiej wyszukiwarce wyniki będą teraz znacznie uboższe

Tomasz Popielarczyk
Wydawcy: 1, Google: 0. W niemieckiej wyszukiwarce wyniki będą teraz znacznie uboższe
25

Wojna wydawców z Google trwa w najlepsze. Na zachodzie pękła granica i mamy pierwsze ofiary. Już niebawem wyniki wyszukiwania niemieckiej wyszukiwarki nie będą już takie, jak do tej pory. Co dalej? Czy podobne zmiany czekają również polskie Google? Nie jest łatwo być największą wyszukiwarką inter...

Wojna wydawców z Google trwa w najlepsze. Na zachodzie pękła granica i mamy pierwsze ofiary. Już niebawem wyniki wyszukiwania niemieckiej wyszukiwarki nie będą już takie, jak do tej pory. Co dalej? Czy podobne zmiany czekają również polskie Google?

Nie jest łatwo być największą wyszukiwarką internetową na świecie w Europie. Google obrywa od władz z Brukseli na każdym kroku, a teraz dokładają mu również nasi zachodni sąsiedzi. Mające w swoich rękach 90 proc. niemieckiego rynku wyszukiwarek Google ugina się pod naporem roszczeń tutejszych wydawców. Ci stawiają sprawę jasno - skoro Amerykanie zarabiają na naszych treściach, niech dzielą się z nami przychodami. Kuriozum?

Niemieccy wydawcy zjednoczeni w grupie VG Media toczą zażarty bój z Google już od jakiegoś czasu. Ramię w ramię stoją tutaj najwięksi gracze, jak obecne m.in. na naszym rynku Axel Springer czy Burda. W lipcu złożyli oni sądowy pozew przeciwko wyszukiwarce. Domagają się rekompensaty za to, że Google zarabia na umieszczanych na swoich stronach fragmentach ich artykułów. Google odpowiada zgodnie z prawdą - nikogo nie zmuszamy do pojawiania się w wyszukiwarce i każdy wydawca może samodzielnie decydować o tym, czy jego strony internetowe będą się tutaj wyświetlać.

Gwiazdy jednak nie sprzyjają Google na Starym Kontynencie. Po niekorzystnym dla firmy wyroku wydanym przez Europejski Trybunał Sprawiedliwości w sprawie prawa do bycia zapomnianym, firma woli dmuchać na zimne. Jednak zamiast dzielić się pieniędzmi z niemieckimi wydawcami ucieka się do innego rozwiązania. Od 9 października w tamtejszej wyszukiwarce linki do takich stron, jak bild.de, bunte.de czy hoerzu.de będą wyświetlane zupełnie inaczej - bez fragmentów treści czy miniaturek graficznych. Pozostanie zatem jedynie nagłówek i link. Dla porównania czołowe niemieckie portale z wbudowanymi wyszukiwarkami (notabene napędzanymi silnikiem Google) całkowicie zdecydowały się na usunięcie linków do internetowych wydań Bilda, Welta, Berliner Zeitung i innych.

Wydawcy zarzucają Google'owi wymuszenia i dyskryminację serwisów należących do grupy VG Media (w branży pewnie nazwalibyśmy to SEO albo SEM). Jednocześnie przytaczają zmiany w prawie niemieckim z ubiegłego roku, które wskazują na konieczność wypłacania "adekwatnej rekompensaty za wykorzystywanie ich treści".

Google tymczasem zapewnia, że obecność w wyszukiwarce każdego miesiąca zapewnia serwisom internetowym członków grupy ok. 0,5 mld kliknięć. Co więcej, w minionych trzech latach niemieccy partnerzy reklamowi otrzymali łącznie ponad 1 mld euro. Łącznie w wyszukiwarce oraz serwisie Google News swoje treści umieszcza ponad 5 tys. tutejszych serwisów informacyjnych. Czy to wystarczające argumenty, aby załagodzić konflikt?

Czy czeka nas to samo? Spokojnie. Za zachodnią granicą wydawcy grzmią, gdyż dokonała się tam już daleko idąca cyfryzacja prasy, o czym możemy jeszcze pomarzyć (bynajmniej nie wynika to ze złej woli wydawców, a raczej preferencji czytelników). Wiele serwisów internetowych funkcjonuje w oparciu o paywall, a największy tutejszy koncern Axel Springer w minionym roku przeszedł duże zmiany. Wyprzedano ogromną liczbę lokalnych tytułów, pozostawiając jedynie te, które z powodzeniem można przenieść do sieci. Przynosi to wymierne skutki, ale też rodzi nowe problemy. Jednym z nich jest właśnie Google.

Tłumaczenie, że wyszukiwarka zarabia na fragmentach artykułów umieszczanych w wynikach wydaje się zasłoną dymną stworzoną wokół rzeczywistych powodów. A te dotyczą coraz większego monopolu firmy na internetowe usługi oraz informacje. Obecnie koncern prowadzi działania na właściwie każdym polu w internecie i trudno wskazać dziedzinę, do której jeszcze nie dotarły jego macki. Z tego powodu narzuca zasady gry - szczególnie tej związanej z reklamą (a więc i robieniem pieniędzy). Przyzwyczajonym do innego układu siły wydawcom taka zależność jest nie na rękę - szczególnie, że na przekierowywaniu (lub też nie, jeżeli weźmiemy pod uwagę Google News) ruchu na ich strony Amerykanie zarabiają.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu