Google bierze się za politykę? Na szczęście nie. Apolityczność wyszukiwarki nie stoi na przeszkodzie, by informowała ona o politycznych podwalinach ka...
Google bierze się za politykę? Na szczęście nie. Apolityczność wyszukiwarki nie stoi na przeszkodzie, by informowała ona o politycznych podwalinach każdego z państwa świata. A robi to w sposób przyjemny dla oka i nietuzinkowy. Oczywiście w konsekwencji tego klikanie, w którykolwiek z wyników poniżej staje się całkowicie zbędne.
Strategia przekształcania wyników wyszukiwania w źródło informacji nie bierze się znikąd. Google doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że internauci najczęściej szukają prostych i konkretnych odpowiedzi. Nie elaboratów i wielostronnicowych rozpraw - choć te zapewne również mają swoich fanów. Dlatego strona z wynikami ewoluuje właśnie w tym kierunku. Informowanie o panującym w danym kraju ustroju jest tego kolejnym przykładem.
Nowa funkcja rozpoznaje frazy typu "nazwa_kraju ustrój polityczny" lub "rząd nazwa_kraju" (niestety na razie nie działa po zamianie kolejności, ale mam nadzieję, że zacznie). W rezultacie otrzymujemy stronę, na której w pierwszej kolejności wyświetlane są kluczowe informacje na temat politycznego ustroju oraz formy rządu w danym państwie. Dla przykładowego Tuvalu jest to Monarchia konstytucyjna będąca demokracją bezpartyjną i bezpośrednią z systemem parlamentarnym. Klikając w dowolne z tych pojęć wyszukamy informacje na jego temat. W praktyce, wszystko, co niezbędne wyświetli się w boksie po prawej stronie, gdzie Google wkleja fragmenty z Wikipedii. Świetnie rozwiązano również nawigację, bo ponad wszystkim góruje system okruszków ("breadcrumbs"), dzięki któremu szybko możemy wrócić do poprzednio wyszukiwanej frazy.
Oczywiście w dalszym ciągu dostępne są też inne informacje. Wpisując nazwę kraju i PKB otrzymamy interaktywny wykres przedstawiający wartość Produktu Krajowego Brutto w minionych latach. Najeżdżając na niego myszą będziemy mogli sprawdzić wartości dla poszczególnych lat. Tak samo działa to w przypadku liczby ludności, stopy bezrobocia, wskaźnika płodności i kilku innych statystyk. Mało tego, w większości przypadków na wykresie zobaczymy również statystyki naszych sąsiadów. W przypadku Polski są to najczęściej Niemcy i Rosja.
Rozczarowani będą zapewne posiadacze stron, które pojawiają się pod tymi wszystkimi informacjami. Trudno mówić o jakichkolwiek stratach Wikipedii, bo ta i tak utrzymuje się z dotacji i nie umieszcza na swoich stronach reklam (Google co i rusz dorzuca odpowiednio wysokie sumki do budżety encyklopedii - nie bez powodu). Poniżej mamy jednak internetową wersję encyklopedii PWN, a także serwisy typu Bankier czy Forbes. Nie sposób się dziwić, że wydawcy mają serdecznie dość zmian w wynikach wyszukiwania Google.
A nie zapominajmy, że w przypadku Polski Graf Wiedzy, jest ciągle technologią niedopracowaną. W amerykańskiej wersji potrafi on już wskazywać zawartość składników w potrawach oraz produktach, przytacza najpopularniejsze filmy z danego okresu, pozwala rezerwować loty, porównuje ceny (u nas przez chwilę też to robił, ale od dawna nie widzę już tego typu boksów) oraz posiada szereg innych funkcji z asystentem Google Now na czele. W praktyce oznacza to kolejne dziesiątki serwisów internetowych, które stracą na popularności, bo wyszukiwarka będzie w stanie je zastąpić.
Dla nas to na pewno wygodne i praktyczne. Patrząc nieco szerze, można jednak zacząć obawiać się, że Google powoli zdobywa monopol na informowanie w sieci. O ile serwisy informacyjne mogą być jeszcze względnie bezpieczne, to inne, dostarczające statystyki, kursy walut i inne "suche" dane już nie. A jak pokazują ostatnie zmiany, Graf Wiedzy ma wilczy apetyt.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu