Znajdź błąd, wskaż go nam, a my cię ozłocimy - tak w wielkim skrócie wygląda program, który od pewnego czasu realizuje Google. Korporacja z Mountain V...
Znajdź błąd, wskaż go nam, a my cię ozłocimy - tak w wielkim skrócie wygląda program, który od pewnego czasu realizuje Google. Korporacja z Mountain View liczy na wsparcie użytkowników swoich produktów, a w szerszym wymiarze społeczności internetowej i za okazaną pomoc oferuje nagrody. Ostatnio podnieśli ich wysokość - trudno się temu dziwić, bo poziom trudności rośnie, a czarny rynek kusi.
Co można zrobić z błędem znalezionym w Chrome? Wskazać go Google. Firma płaci za takie podpowiedzi. Do niedawna górna granica nagrody wynosiła 5 tys. dolarów. Teraz podniesiono ją do 15 tys. dolarów. Spory skok, ale to nie powinno dziwić: z każdym kolejnym znalezionym błędem zadanie staje się coraz trudniejsze, lecz nie oznacza to, że produkt Google można uznać za w pełni bezpieczny. Po prostu zagadnienie wymaga pracy coraz lepszych specjalistów, którzy poświecą swój czas nie tylko na wygrzebanie luki, ale też odpowiednie opracowanie problemu. A czy 5 tys. dolarów za taką pracę jest dużą kwotą? Nie.
Należy pochwalić Google za to, że płaci ludziom za ich pracę, pomoc w rozwijaniu i zabezpieczaniu Chrome'a. Warto jednak mieć na uwadze, że korporacja naprawdę dużo na tym zyskuje. Z informacji dostępnych w Sieci wynika, iż we wskazany sposób poznali już 700 błędów, a zapłacili za to 1,25 mln dolarów. Suma wydaje się niska, jeśli weźmie się pod uwagę, jakich szkód i strat mogła w ten sposób uniknąć korporacja. Przecież szukanie tych dziur na własną rękę zajęłoby im znacznie więcej czasu i kosztowałoby krocie.
Jak już wspominałem, z czasem zdobywanie nagród oferowanych przez Google staje się trudniejsze, a chęć szukania pewnie spada. Trzeba zatem zachęcić nowym, lepszym bonusem. 15 tys. dolarów wygląda znacznie lepiej, niż 5 tys. dolarów. Należy oczywiście pamiętać, że chodzi o górną granicę bonusów - żeby ją zdobyć człowiek będzie musiał popracować. Nie wystarczy powiedzieć: tu jest błąd. Konieczne jest opisanie problemu, wskazanie zagrożenia, jakie może spowodować, można też zaproponować sposób, w jaki błąd da się usunąć. Za to firma jest skłonna zapłacić większe pieniądze. Czasem nawet większe, niż przewiduje wspomniana górna granica.
Trudno się temu dziwić: nie brakuje osób/grup/instytucji, które chętnie przyswoiłyby wiedzę o błędach w Chrome, nim znajdzie je Google. Za te informacje są w stanie zapłacić i z pewnością mają większy gest, niż Google. Korporacja z Mountain View przekonuje jednak, że lepiej nie ulegać pokusie, bo można sobie w ten sposób narobić problemów. O czystym sumieniu nie ma chyba sensu pisać. Przy okazji dorzucają jeszcze jeden ważny argument: przyjdź do nas, a będzie o tobie głośno (swoiste Hall of Fame). Google chce promować osoby, które znalazły błędy - to może otwierać drzwi do dużych pieniędzy. Nic tylko szukać błędów...
Więcej informacji znajdziecie pod tym adresem. Na wiadomość trafiłem w zdnet.com.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu