Odkładałeś na niego trzy miesiące, ale w końcu się udało. Nowy smartfon okazał się niesamowity - bo czy urządzenie za ponad 2 tys. złotych może być in...
Wyczekuję chwili, kiedy upadki nie będą straszne posiadaczom smartfonów
Odkładałeś na niego trzy miesiące, ale w końcu się udało. Nowy smartfon okazał się niesamowity - bo czy urządzenie za ponad 2 tys. złotych może być inne? Po miesiącu zauważasz rysę na tylnym panelu i szybko kupujesz pokrowiec. Dbasz o swój gadżet i pilnujesz, żeby służył (i wyglądał) jak najlepiej. Pewnego dnia, wieczorem wyślizguje Ci się z ręki i niczym mydelniczka dźwięcznie uderza o chodnik.
Miałem już w życiu kilkanaście telefonów komórkowych. Przygodę ze smartfonami zacząłem dość późno - od Symbiana, a potem Androida (Xperia X10). Nigdy nie potłukłem żadnego wyświetlacza ani nie doprowadziłem żadnego sprzętu do stanu nieużywalności. Dlatego tak dużym szokiem jest dla mnie przygoda sprzed kilku dni, w wyniku której potłukłem ekran i uszkodziłem panel dotykowy (digitizer) w moim LG G2. Jednocześnie to pewien powód do refleksji nad dzisiejszymi smartfonami, które, jak się okazuje, nie tylko żywotnością baterii ustępują swoim odpowiednikom z lat '90.
Pamiętam dwie sytuacje związane z upadkiem telefonu na twardą powierzchnię. Pierwszy miał miejsce dawno temu, w liceum. Zaczynałem właśnie lekcję i wchodziłem po schodach. Mijała mnie dziewczyna z Nokią 3510 w dłoni. W pewnym momencie telefon wyślizgnął się i gruchnął o najbliższy schodek, od którego się odbił, uderzając w kolejny. Powtórzyło się to jeszcze kilkukrotnie, aż w końcu słuchawka była na samym dole w trzech częściach - telefon, bateria, tylna klapka. Pomogłem zebrać to wszystko i, co przykuło moją uwagę, poza zadrapaniami i zarysowaniami konstrukcja wyglądała na nienaruszoną.
Bohaterem innej sceny był sprzęt bardziej wątły - Siemens S60, który już nie uchodził za telefon bojowy, jak przytaczana Nokia. Graliśmy w piłkę na asfaltowym boisku, kiedy słuchawka wypadła jednemu z uczestników z kieszeni. Pech chciał, że w tym samym momencie drugi kopnął w tym kierunku piłkę. Zgrali się idealnie. Telefon odbił się od asfaltu i został trafiony tak piłką, że wykonał jeszcze spektakularny ślizg przez kilka metrów. Obudowa przypominała niechlujnie szczotkowane aluminium, ale o żadnym pęknięciu nie było mowy.
Chyba nie muszę tłumaczyć, co łączy te dwie historie. A teraz spróbujcie zrobić to samo z Galaxy S5, Xperią Z2 czy innymi modelami z wyższej półki (wtedy opisywane smartfony były high-endami). Zasady konstrukcji tego typu urządzeń się zmieniły. Praktycznie każdy nowy model na rynku składa się z tafli szkła (lub imitującego je plastiku) na froncie. I to właśnie ten element jest najbardziej podatny na uszkodzenia mechaniczne. Rysy na klapce? Znamy je od lat, ale nigdy nie uniemożliwiały korzystania z urządzenia. Z ekranem jest inaczej.
I nie pomoże tutaj żadna Gorilla Glass, która chroni przed zarysowaniami, a nie pęknięciami. Nie pomoże często nawet pokrowiec. Ja miałem swojego G2 w zamykanym etui ("z drzwiczkami") QuickWindow. W trakcie, gdy wypadł mi z dłoni, etui się otworzyło i całość idealnie runęła wyświetlaczem do dołu. Oczywiście nie mogę tutaj winić nikogo - ani producenta etui, ani twórców smartfona (zresztą to ta sama firma). Chcę tylko zwrócić uwagę na to, jak wątłe są dzisiejsze gadżety.
Czy producenci zwracają uwagę na ten problem? Nie mam tutaj na myśli żartu Hondy, która kilka miesięcy proponowała nam poduszkę powietrzną dla smartfona. To oczywiście pomysł nierealny. Weźmy jednak patent Apple'a, który opisuje technologię odpowiadającą za to, aby upadające urządzenie w locie obracało się tak, aby uderzyć jak największą powierzchnią o ziemię (a wszyscy wiemy, że ze smartfonem jest jak z kanapką - zawsze upada ekranem/"masłem" do dołu). Rozwiązanie to opisywałem na Antywebie już bardzo dawno temu i wówczas wydawało się ono niewiarygodne. Jestem jednak przekonany, że mogłoby być uwielbiane przez użytkowników.
Gonimy na gigahercami. Mediatek prezentuje kolejne ośmiordzeniowe procesory. Qualcomm i Samsung też już niebawem będą stosować u siebie tylko tego typu rozwiązania. Chcemy więcej gigabajtów. 32 i 64 to powoli standard, a użytkownicy zaczynają krzywo patrzeć na smartfony z 16 GB pamięci wewnętrznej. Nie wspomnę o RAM-ie - 3 GB w high-endzie lada moment staną się absolutnym minimum, a 64-bitowy Android już jest gotowy na więcej. Uwielbiamy wielkie i szczegółowe wyświetlacze. Już teraz telefon ledwo mieści się w kieszeni obcisłych spodni. Rozdzielczość Quad HD jest promowana niczym największy hit, mimo, że rzadko kto widzi różnicę w porównaniu z Full HD. Tylko, że w tym wszystkim tak przyziemne i wręcz banalne sprawy, jak upadek smartfona na chodnik ciągle pozostają nierozwiązane. Czy w minionych latach cokolwiek pod tym względem się zmieniło, nie licząc kolejnych generacji powłoki Gorilla Glass (notabene przed upadkami nie chroniącej). Kwestia ta jest kolejną obok baterii, której producenci na razie dość zręcznie unikają.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu