Zakładanie konta e-mail to wbrew pozorom poważna sprawa. Robiąc to w wieku kilkunastu lat, wybieramy, naszym zdaniem, fajny login by rozdawać adres na...
Zakładanie konta e-mail to wbrew pozorom poważna sprawa. Robiąc to w wieku kilkunastu lat, wybieramy, naszym zdaniem, fajny login by rozdawać adres na lewo i prawo. Ale z wiekiem okazuje się, że ten login wcale już nie jest taki atrakcyjny i wysłanie z niego CV lub kontakt w innej ważnej sprawie to wizerunkowe seppuku. Co wówczas zrobić?
Posiadacz skrzynki na Onecie, O2 czy Wp.pl nie ma problemu - otworzy nową, która będzie o wiele lepiej nadawała się do takich celów. Do starej pewnie zajrzy jeszcze kilka razy w miesiącu, czy aby nic ważnego się w niej nie zawieruszyło. Posiadacz konta Google nie ma już tak łatwo, bo musi się liczyć z koniecznością przeniesienia danych z kilkunastu różnych usług, co może niesamowicie skomplikować życie.
Problemy pierwszego świata? Bynajmniej. Google oferuje od pewnego czasu funkcję Takeout, w ramach której możemy wyciągnąć z serwerów wszystkie nasze dane, które mogą posłużyć w migracji. Sęk w tym, że ten sam Google nie zapewnia już funkcji importuj (przynajmniej w większości usług), która by pomogła w szybkim i bezbolesnym przeniesieniu konta. Co zatem z pobranymi danymi? O ile część się nadaje do zaimportowania to znaczna większość sprawia wrażenie bezużytecznych. No ale mechanizm jest...
Ponarzekałbym tutaj również na brak możliwości przeniesienia zakupionych aplikacji z Google Play na nowe konto, ale tę kwestię akurat staram się zrozumieć. Możliwość migracji mogłaby wiązać się z nadużyciami, a zakupiona licencja na dany produkt, jest przecież przypisana do jednego, konkretnego konta. Cóż, trzeba się z tym pogodzić - nie mam żalu.
Kolejna sprawa to funkcja migrowania konta Google+. Nie jestem jakimś szczególnie obserwowanym użytkownikiem, ale moich blisko 600 obserwujących często chętnie ze mną dyskutuje i reaguje na publikowane posty. Nie chciałem tego budować od zera. Zapewniony przez Google mechanizm miał być lekarstwem na tę dolegliwość. Sposób działania jest tutaj bardzo prosty - zakładamy nowe konto G+, a następnie uruchamiamy proces migracji. Po 7 dniach oczekiwania (w tym czasie można swobodnie przerwać wszystko) rusza etap przenoszenia danych, w trakcie którego nie możemy nic publikować w serwisie. W teorii ma ona trwać 48 godzin, ale u mnie trwał 96 godzin (a nawet ciut więcej). Po tym wszystkim, gdy blokada została już zdjęta, okazało się, że przeniesiono tylko listę obserwowanych przeze mnie użytkowników. Obserwujący dalej mieli w swoich kręgach stary profil.
Byłem cierpliwy - podobno proces migracji może trwać nawet do tygodnia. Gdy po tym czasie nic się nie wydarzyło, zacząłem szukać pomocy. I tutaj pojawiła się zagwozdka - czy ktokolwiek widział kiedyś adres e-mail supportu Google? Jeżeli faktycznie jestem w błędzie, proszę poprawcie mnie. Otóż zamiast tego firma prowadzi grupy dyskusyjne i społeczności na Google+, gdzie pracownicy oraz wolontariusze rozwiązują problemy takich ludzi jak ja. Sęk w tym, że to tak do końca pomocą techniczną nie jest. Po zgłoszeniu mojego problemu i dwukrotnym ponagleniu go (w tygodniowych odstępach czasu, żeby nie było) zobaczyłem odpowiedź "niestety nic nie mogę zrobić, ale proszę przypominaj o sobie, to będę zgłaszał sprawę moim managerom". I tak mijały kolejne tygodnie.
Przy okazji zauważyłem, że nie jestem jedyną osobą, która ma problem z migracją konta. Podobne sprawy już się pojawiały wielokrotnie i często miały taką postać jak moja. Okazuje się, że sam mechanizm jest zwyczajnie wadliwy. Sęk w tym, że po przeprowadzeniu migracji nie można jej już wykonać ponownie między tymi dwoma kontami, a więc albo zrobią to ludzie z supportu, albo nie zrobi tego nikt.
Scalenie dwóch kont w jedno? Nic z tego, Google nie przewiduje takiej opcji. Próbowałem również drogą okrężną - usunąłem skrzynkę Gmail na starym koncie, a na nowym pozbyłem się profilu Google+. Chciałem przypisać adres e-mail z nowego konta do profilu G+ na starym - nic z tego, adresy w domenie gmail.com nie są przyjmowane.
Rezultat? Zostałem z dwoma kontami Google - jednym do G+ i jednym do Gmaila oraz pozostałych usług. Wszystko byłoby pięknie, gdyby nie fakt, że jednocześnie mogę być zalogowany tylko do jednego z nich. Jeżeli domyślnym kontem jest nowe - nie mogę klikać w przyciski +1 ani udostępniać nic w swoim strumieniu G+ bezpośrednio ze stron www. W przypadku, gdy domyślnym ustawię stary profil, uzyskanie dostępu do skrzynki Gmail, statystyk Analytics, kalendarza itp. wiąże się z koniecznością dopisania "?authuser=1" w adresie strony. Nie jest to ani komfortowe ani przyjemne.
Google jest gigantem internetowym, ten fakt nie podlega dyskusji. Jego usługi są pod wieloma względami bezkonkurencyjne i trudno sobie wyobrazić funkcjonowanie bez nich (przynajmniej dla mnie). Sęk w tym, że zarządzanie kontem pod względem elastyczności pozostało gdzieś w latach 2003-2004. Jeżeli kiedykolwiek zajdzie potrzeba migracji danych, najlepiej wybić sobie ją z głowy, bo w praktyce nie przyniesie nic poza poszarpanymi nerwami.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu