Polska

Wychowałem się na CDAction

Karol Kopańko
Wychowałem się na CDAction
Reklama

CDAction jest dziś rodzynkiem na polskim rynku prasy. Tylko chłopakom z Wrocławia udało się przetrwać próbę czasu i Internetu. Ja sam mam do CDAction ...

CDAction jest dziś rodzynkiem na polskim rynku prasy. Tylko chłopakom z Wrocławia udało się przetrwać próbę czasu i Internetu. Ja sam mam do CDAction wielce emocjonalny stosunek, w końcu na tym magazynie się wychowałem, a dziś życzę mu kolejnych 18 lat!

Reklama

Tak jest, we wtorek ukazało się jubileuszowe wydanie jedynego (oprócz znacznie mniejszego PSX Extreme).

To ono skupiało na swoich stronach najważniejsze dyskusje, traktowane czasem pół żartem, pół serio, dawało rozrywkę z kultowym „Na Luzie” (kwejk przed kwejkiem? :) ), a także uczyło na swój sposób prowadzenia dyskusji w niemniej pamiętnym ActionRedaction. Zawsze znajdowało się miejsce nie tylko na gierki, ale także na sprzęt, trendy i bardziej osobiste felietony.


Dowodem na ogromną „płynność” CDAction jest z pewnością fakt, że jako pierwszy magazyn, przerzuciło się całkowicie na krążki DVD, a także, że mimo narzekań części (anty)fanów w pełni otworzyło na gry konsolowe. Trzeba jednak przyznać, że wydawcy trafił się też jeden niewypał w postaci próby wejścia z marką na rynek czeski, ale i tak była to próba dość karkołomna.

Moja przygoda z rynkiem „prasy growej” przebiegała dość klasycznie. Zacząłem się nią interesować jeszcze kiedy w dobrym zdrowiu były Gambler, Top Secret czy Reset, ale moim gustom bardziej odpowiadał wtedy Świat Gier Komputerowych, pozycjonowany do młodszego czytelnika, który gładko wprowadził mnie w świat elektronicznej rozrywki.

Potem przyszła pora na Clicka przeplatanego Play’em, ale czegoś mi w tych czasopismach brakowało. Recenzje, mimo, że pisane z pazurem (Jacek „Randall” Piekara!) nie były dla mnie wystarczającym atutem i szukałem dla siebie tytułu, który dostarczy mi całokształtu informacji o świecie interaktywnym. W końcu były to jeszcze czasy przed powszechnym Internetem.


Reklama

Na CDAction trafiłem dzięki reklamie któregoś z numerów urodzinowych. Nie było to zakochanie od pierwszego wrażenia. Przeskok względem rangi tekstów był dość znaczny i musiałem poświęcić kilka numerów, aby wczuć się w ten charakterystyczny klimat, ale gdy to już zrobiłem…

Premiera nowego numeru była dla mnie w każdym miesiącu małym świętem, do którego odliczałem dni. Pierwsze teksty pochłaniałem zawsze jeszcze na lekcjach, a kolejne już drodze do domu, gdzie potem stawałem się nieobecny dla reszty świata. Patrząc z perspektywy czasu wspominam, że były to piękne czasy i wcale nie nagnę zbytnio rzeczywistości jeśli powiem, że wychowałem się na CDA i to, że jestem tu, gdzie jestem zawdzięczam także po części redakcji.

Reklama

Właśnie! To w niej także tkwiła zawsze ogromna siła przyciągania. Czuło się, że Ci ludzie, których się czyta też są graczami z krwi i kości, no… może poza Ghostem i Duchem Mr Jediego :P Najbardziej magnetycznym punktem był za to sam Smuggler, który do dziś dla wielu pozostaje tajemnicą. A trzeba przyznać, że na łamach ActionRedaction przetaczały się całe śledztwa udowadniające jego tożsamość...


W swoich najlepszych czasach CDAction miało 200 tys. nakładu. Dziś jest to już odpowiednio mniej, ale cały czas magazyn jest liderem pod względem sprzedaży na polskim rynku komputerowym. Nieprzerwanie od 1999 roku. Życzę całej redakcji, aby taki stan utrzymał się jak najdłużej!

PS. Pośrednio skorzystam na tym także sam, gdyż od kilku miesięcy w CDA możecie przeczytać także teksty mojego autorstwa.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama