A jeśli wszystko, co znasz – każda cząsteczka Twojego ciała, każda gwiazda na nocnym niebie – to jedynie linie kodu w gigantycznej symulacji? O tym, że (być może) żyjemy w symulacji, mówiło sporo osób, np. Elon Musk (choć on nie ma ostatnio najlepszej prasy). A jednak współczesna fizyka coraz głośniej mówi: "Być może żyjemy w cyfrowym wszechświecie". I najlepszym dowodem na to może być… grawitacja. Brzmi absurdalnie, ale wcale takim nie jest.

Zapomnij o tym, co wiesz o Wszechświecie z podręczników fizyki. Wyobraź sobie rzeczywistość jak ekran, gdzie każdy piksel to komórka o rozmiarze długości Plancka (około 1,6 × 10⁻³⁵ metra: czyli niesamowicie malutkie "piksele"). W tej przestrzeni komórki mogą być puste (0) lub zawierać materię (1). Zasady gry są proste. Tutaj rządzi druga zasada infodynamiki, mówiąca o nieustannym dążeniu systemu do minimalizacji entropii informacji.
Optymalizacja rzeczywistości
Wyobraź sobie przestrzeń jako cyfrową szachownicę, na której losowo rozmieszczamy cztery identyczne cząstki. Na początku taka przestrzeń posiada określoną entropię (rozproszenie / chaos) informacyjną. Ale wszechświat – niczym inteligentny algorytm – natychmiast szuka drogi optymalizacji. Cząstki zaczynają się poruszać, łącząc w jedną większą masę. Dlaczego? Bo im bardziej skupiona materia, tym niższa entropia informacji, a wszechświat uwielbia oszczędzać zasoby obliczeniowe.
Masa i informacja to dwa oblicza tego samego zjawiska. Każda cząstka, każda masa to nośnik informacji. Zatem ruch cząstek przypomina ruch bitów w komputerze – mają dążyć do minimalizacji złożoności obliczeniowej. Wszechświat niczym perfekcyjny programista dba, by obliczenia przebiegały jak najefektywniej. To swego rodzaju metoda "kompresji" danych, zmniejszenia realnie potrzebnej mocy obliczeniowej do ich ogarnięcia.
Spójrz zresztą na efekt obserwatora w fizyce kwantowej. Sam fakt, że patrzymy na zjawisko, zmienia jego stan. Tak, jakbyśmy nie spoglądali i... spojrzeli ostatecznie w miejsce, w którym nie "zrenderowały" się istotne informacje. Dopóki nikt w to miejsce nie patrzy, nie wszystkie dane są wykorzystywane i przetwarzane.
Podbudowa matematyczna optymalizacji
Melvin M. Vopson pokazał, że siła, która porusza cząstkami, dążąc do minimalizacji entropii informacyjnej, daje się opisać dokładnie tym samym równaniem, które znamy jako prawo grawitacji Newtona. Wystarczy teoria informacji – żadnych dodatkowych założeń, żadnych przypadkowych dopisków.
Dowody na informacyjną naturę grawitacji masz nad głową każdej nocy. Gwiazdy formują się z kosmicznego pyłu, galaktyki z niezliczonych gwiazd. To nic innego jak gigantyczna wersja naszego eksperymentu myślowego – wszechświat nieustannie optymalizuje siebie, zmniejszając entropię informacyjną. Miliardy lat ewolucji wszechświata są zapisem nieustannej kompresji danych.
Co na to fizyka?
Cóż, dla klasycznej fizyki entropiczna teoria grawitacji to niewygodne wyzwanie. Podważa tradycyjne wręcz, fundamentalne rozumienie sił. Ale dla zwolenników hipotezy wszechświata — symulacji to kolejny argument na rzecz świata, w którym wszystko jest informacją. Tu wchodzi jednak kwestia samego w sobie przekonania i to jest już rzeczą nieco kontrowersyjną.
Stąd właśnie nie ma pewności, że żyjemy w symulacji. Brakuje na to zresztą jednoznacznych dowodów. Ale kolejne eksperymenty, badania coraz mocniej sugerują, że rzeczywistość bardziej przypomina program komputerowy niż chaos przypadkowych zdarzeń.
Czytaj również: AI się nie szczypie. W symulacjach konfliktów stawia na skrajne rozwiązania
I tu pojawia się pytanie: co, jeśli właśnie w tym momencie, czytając te słowa, jesteś jedynie fragmentem gigantycznego kodu, działającego od miliardów lat? Zasadniczo w naszym życiu to nie zmienia absolutnie niczego. Dalej jesteśmy tymi samymi ludźmi, dalej żyjemy tak, jak żyliśmy, dalej mamy te same problemy. Ale skoro jesteśmy symulacją, to... dlaczego ona powstała? I czy powstała z czyjejś ręki? A może ten świat nie może działać inaczej i tak "już po prostu jest"?
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu