Fani uniwersum Dying Light muszą uzbroić się w dodatkową cierpliwość. Wrocławskie studio Techland ogłosiło, że premiera wyczekiwanego tytułu "Dying Light: The Beast" zostaje przesunięta z sierpnia na 19 września 2025 roku.

Choć wiadomość o opóźnieniu może budzić niedosyt, deweloperzy zapewniają, że dodatkowy czas zostanie przeznaczony na dopracowanie gry, by dostarczyć produkt, na który fani zasługują. Twórcy wyjaśniają, że choć reakcje na dotychczasowe zapowiedzi i wersje testowe były niezwykle pozytywne, to właśnie opinie graczy i recenzentów skłoniły ich do podjęcia trudnej decyzji o przesunięciu daty premiery. Dodatkowe cztery tygodnie mają pozwolić na "ostatnie szlify", w tym dopracowanie balansu rozgrywki, poprawę animacji i fizyki oraz udoskonalenie interfejsu użytkownika.
Celem, który nam przyświeca, jest stworzenie Dying Light: The Beast jako najlepszej odsłony serii Dying Light. Chcąc sprostać temu wyzwaniu, podjęliśmy decyzję o przesunięciu daty premiery na 19 września 2025 roku, co pozwoli nam zyskać dodatkowy czas na dokonanie ostatnich szlifów.
Czym jest Dying Light: The Beast?
W przeciwieństwie do pełnoprawnej "dwójki", "Dying Light: The Beast" to samodzielna, bardziej skondensowana produkcja, która pierwotnie była planowana jako drugie duże rozszerzenie fabularne do "Dying Light 2: Stay Human". Projekt rozrósł się jednak na tyle, że Techland postanowił wydać go jako osobny tytuł. Gra jest ukłonem w stronę fanów pierwszej części serii, stawiając na gęstszą atmosferę survival horroru i bardziej liniową, napędzaną fabułą rozgrywkę. Graczy czeka wielki powrót – głównym bohaterem "The Beast" jest nie kto inny jak Kyle Crane, protagonista oryginalnego "Dying Light".
Fabuła rzuca Crane'a w nową, dramatyczną sytuację. Po latach spędzonych w niewoli u tajemniczego Barona, który poddawał go bolesnym eksperymentom, bohaterowi w końcu udaje się uciec. Cena za wolność jest jednak wysoka – Crane stał się hybrydą człowieka i zarażonego, z trudem panując nad drzemiącą w nim bestią. Napędzany żądzą zemsty, wyrusza w pościg za swoim oprawcą.
Czego możemy się spodziewać po rozgrywce?
"Dying Light: The Beast" zabierze graczy do zupełnie nowego, inspirowanego szwajcarskimi Alpami regionu – Castor Woods. Ta otwarta lokacja zaoferuje zróżnicowane biomy: od opuszczonych miasteczek turystycznych, przez tereny przemysłowe, aż po gęste lasy i bagna. Kluczową mechaniką ma być możliwość przełączania się między ludzką postacią Crane'a, a jego bestialską formą, co zaoferuje dwa odmienne style walki i eksploracji. Tytuł ma rozwijać kultowe elementy serii – satysfakcjonującą, brutalną walkę w zwarciu oraz niezwykle płynny system parkouru, który pozostaje znakiem rozpoznawczym marki.
Techland obiecuje silniejszy nacisk na elementy survivalowe i atmosferę grozy, zwłaszcza podczas niebezpiecznych nocy, które mają być jeszcze bardziej bezlitosne niż w poprzednich odsłonach. W przemierzaniu rozległych terenów Castor Woods pomoże nowy pojazd terenowy, który pozwoli graczom przebijać się przez hordy zarażonych. Choć przesunięcie premiery to zawsze wiadomość słodko-gorzka, decyzja Techlandu wydaje się podyktowana troską o jakość finalnego produktu. Fani serii, którzy tęsknili za mroczniejszym klimatem "jedynki" i postacią Kyle'a Crane'a, mają więc solidne powody, by czekać na 19 września. To właśnie wtedy bestia zostanie spuszczona ze smyczy.
źródło: Techland
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu