Felietony

Cyfrowe wspomnienia nie muszą być gorsze od zakurzonych albumów

Weronika Makuch
Cyfrowe wspomnienia nie muszą być gorsze od zakurzonych albumów
Reklama

Jestem sentymentalna, bardzo lubię pamiątki. Ale czy ich cyfrowe wersje coś za sobą niosą?

Lubię wspominać. Nie żebym miała już za sobą liczne dziesięciolecia niezwykłych chwil, ale kumuluje się to we mnie od jakiegoś czasu i tak już pewnie zostanie. Nie jestem typem chomika, nie przepadam za gromadzeniem w mieszkaniu miliona niepotrzebnych rzeczy, bo mogą się kiedyś przydać. Zawsze jednak cieszy mnie zachowanie jakiejś pamiątki. Może to być popielniczka po dziadku, ulubiony fotel wujka, figurka z wycieczki sprzed lat czy najładniejsze kolczyki po babci. To mimo wszystko dość nietypowe drobiazgi. Myśląc o pamiątkach najpierw przychodzą mi do głowy zdjęcia, filmy czy książki. W rodzinnym domu mam całą szafę wypełnioną albumami. Swego czasu obok walało się mnóstwo kaset VHS z nagraniami starszymi nawet ode mnie. Jakiś czas temu zgraliśmy je jednak na płyty DVD. Pamiątka została, mamy sprzęt do otworzenia ich i zwolniło się trochę miejsca. Ostatnio zastanawiałam się, jakie drobiazgi zostawi po sobie moje pokolenie.

Reklama

Te telefony wspominam najlepiej. Sony Ericsson seria K była świetna

Całkiem inaczej podchodzimy do robienia zdjęć i nagrywania filmów. Gdy byłam dzieckiem, mieliśmy aparat na film. Nie można było szastać fotkami na prawo i lewo, bo liczba klatek była ograniczona, a wywołanie ich coś kosztowało. Podobnie było z kamerą. Mieliśmy całkiem spory i stary sprzęt, którego nie można było zabrać ze sobą dosłownie wszędzie, więc nagrane nią wydarzenia należą do wyjątkowych. Zaczęłam dorastać, pojawiły się cyfrowe sprzęty, a teraz normalką jest chowanie w kieszeni telefonu, który zapewni nam gromadzenie wspomnień w ilościach hurtowych. Przez to tego typu pamiątki straciły trochę na znaczeniu. Zrobienie sobie zdjęcia czy nagranie filmu nie jest już niczym wyjątkowym, mogę zrobić ich w ciągu dnia kilkaset i szybko o nich zapomnieć. Usuwanie nielubianych fotek z telefonu czy komputera jest dużo prostsze niż dramatyczne podarcie czy wyrzucenie wywołanego dzieła od fotografa. Wielu z nas robi zdjęcia tak po prostu, nie przykładając do tego wielkiej wagi.

Nie bądźmy tylko pływem martwych gwiazd!


Staram się przeprowadzać selekcję zdjęć i filmów, które robię. Przeglądam i oceniam, które są faktycznie czegoś warte. Od jakiegoś czasu wszystkie gromadzę na komputerze, od niedawna trzymam je również w chmurze, aby trudniej było im zaginąć. Niedawno bliska mi osoba zgubiła kartę pamięci pełną fotek z wielu, wielu lat. To dopiero ból! Oczywiście możemy się tu kłócić, co jest bardziej wytrzymałe. Z chmurą może się coś stać, gdy na świecie dojdzie do pewnego kryzysu (ale czy wtedy to własnie zdjęcia będą naszym priorytetem?). Komputer może się popsuć, usunąć wszystko z dysku. Karta czy pendrive mogą się zgubić. Wywołane zdjęcia możemy jednak zalać, zgubić w trakcie przeprowadzki, mogą spłonąć, a kasety czy płyty mogą się połamać czy jakkolwiek inaczej utracić swoją funkcjonalność. Nie ma opcji idealnej, więc staram się na tym nie skupiać. To raczej kwestia emocjonalnego odbioru. Z tego powodu korzystam z aparatu Polaroida. Film jest drogi i oferuje tylko 10 klatek. Dzięki temu zdjęcia, które zrobię, mają w sobie więcej wyjątkowości. Z przyjemnością już teraz przeglądam je w albumie, mimo że mają zaledwie kilka lat. Liczę, że jeszcze fajniej będzie za dekadę czy dwie.

Śmierć gier pudełkowych jest coraz bliższa i niespecjalnie smutna

Mamy konta w mediach społecznościowych, cyfrowe wersje zdjęć, nagrań, książek czy ulubionych filmów. Jak będziemy wspominać i jak będziemy wspominani? Za parędziesiąt lat usiądziemy z rodziną i przyjaciółmi przed wielkim ekranem i będziemy przeglądać dziesiątki tysięcy zdjęć, próbując sobie przypomnieć, co czuliśmy, robiąc je? A może nasi przodkowie po śmierci nie będą musieli snuć domysłów, bo dużo łatwiej będzie im utworzyć nasz profil na podstawie tych technologii, które po sobie zostawiliśmy? Czy będziemy pozbywać się tych śladów na gwałt, pozbywając się tego, czego się wstydzimy, co w naszej nieświadomości do sieci nawrzucali nasi rodzice?

Piękne wspomnienia mogą być też w .jpg

Jak cyfrowe pamiątki zmienią nasze przemijanie, jak wpłyną na sentymentalność i jak będziemy tęsknić? Tego na ten moment nie wiem. Jestem jednak spokojna o nas wszystkich. Nie przestaniemy przecież gromadzić wspomnień, a one nie stracą na znaczeniu przez to, że wyświetlą się na ekranie, a nie będą kurzyły się w albumach. Obyśmy przez te lata po prostu nagromadzili jak najwięcej chwil wartych sentymentów.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama