Felietony

7 rzeczy, które ludzie robią w kinie i których nienawidzę

Paweł Winiarski

Pierwszy komputer, Atari 65 XE, dostał pod choinkę...

71

Może gdybym chodził do kina trzy razy w tygodniu, pewne rzeczy po prostu całkowicie bym ignorował. Jestem tam zdecydowanie rzadziej, więc bardziej szanuję każdy seans i tę chwilę wolnego czasu, dlatego pewne ludzkie zachowania okropnie mnie wkurzają.

Niedawno Weronika pisała o małych studyjnych kinach i multipleksach. Zdarza mi się bywać i w tych, i w tych, choć jednak z uwagi na wygodę i bliskość najczęściej wybieram drugą grupę. Chciałbym napisać, że niektóre zachowania widzów wynikają z rodzaju kina i ludzie, którzy za chwilę pójdą robić zakupy w galerii handlowej różnią się zasadniczo od tych chodzących do małego kina. Tak niestety nie jest. No chyba, że mówimy o bardzo niszowych produkcjach - wtedy faktycznie towarzystwo jest bardziej ogarnięte. Ale w związku z tym, że oglądam raczej blockbustery, niezależnie od miejsca, widzowie zachowują się tak samo.

Telefon świecący niczym latarka

Oznaczamy się w tych kinach na potęgę i sam tak robię - ale przed seansem. Doskonale rozumiem, że może wydarzyć się coś ważnego i trzeba trzymać rękę na pulsie, ale niezależnie od systemu operacyjnego i smartfona, da się ustawić jasność ekranu bardzo nisko. Tymczasem większość miłośników mobilnej technologii, która akurat w połowie filmu musi zajrzeć do telefonu, ustawia ekran na maksymalną jasność, rozświetlając 10% sali. O dzwoniących smartfonach i rozmowach nawet nie wspominam.

Komentarz na żywo

W kinach bardzo lubię śmiech na sali. Naprawdę, to w mojej opinii odróżnia seans w takim miejscu od domu i telewizora. Jestem jedną z tych osób, która śmieję się też mocniej kiedy cała sala robi to samo. Szlag mnie jednak trafia kiedy siedzę niedaleko komentatorów, którzy muszą mieć swoje zdanie na temat każdego elementu oglądanego filmu. Koniecznie muszą analizować go na głos, przeszkadzając wszystkim naokoło.

Mmmm...ale pyszne

Multipleksy mają to do siebie, że kolejki po nachosy i popcorn są praktycznie tak samo długie, jak te po bilety. Do tego dodajmy market spożywczy dwa piętra niżej i na dobrą sprawę można wejść na seans ze wszystkim. Widziałem ludzi z kanapkami i jedzeniem z diety pudełkowej. Ale najbardziej wkurzają mnie ci chrupiący przez 3/4 filmu. Ja rozumiem, że seans to fajny moment na przekąskę, ale nie wszyscy na sali powinni uczestniczyć w tej wyżerce, a efekty dźwiękowe tworzone za pomocą paczki chipsów naprawdę nie są filmowi potrzebne.

Do lekarza, a nie do kina!

Nie mam jakiejś fobii i nie uciekam 10 metrów dalej gdy widzę kogoś przeziębionego. Kiedy jest sezon na grypę, na 90% i tak coś złapię, ale kiedy męczy mnie kaszel i nie potrafię go powstrzymać, nie wybieram się do kina. Już nawet nie chodzi o zarażanie innych, ale o odgłosy dźwiękowe. Kiedy ktoś dusi się od kaszlu albo opróżnia właśnie piątą paczkę chusteczek, naprawdę nie sprawia to, że seans będzie dla pozostałych widzów przyjemniejszy. Serio.

Jesteś w kinie z dzieckiem? To się nim zaopiekuj

Często chodzę do kina z dzieckiem i niezależnie od tego ile mój syn miał lat, starałem się robić wszystko żeby i on był zadowolony, i nie przeszkadzał pozostałym widzom. Naprawdę, da się to zrobić, wystarczy tylko trochę chęci. Zwrócić uwagę żeby latorośl nie kopała fotela przed sobą, nie rzucała jedzeniem, starała się trochę pohamować krzyki i wrzaski. Filmy dla dzieciaków rządzą się własnymi prawami, ale nie oznacza to wcale, że powinno się puścić dziecko samopas i nie reagować kiedy uprzykrza seans innym.

Spóźnialscy

Nie każdy chce oglądać zwiastuny i ja to doskonale rozumiem. Ale kiedy zaczyna się już film, ostatnie co chcę robić to patrzeć jak kolejne osoby zasłaniają mi ekran, próbując znaleźć swoje miejsce. A to niestety dzieje się nagminnie. A jak sami wiecie, po ciemku nie jest to takie proste, zaczynają się dyskusje - ktoś kogoś podsiadł, a nie, sorry to inny rząd.

Mam dwa miejsca, ale zajmę pięć

Cały czas zastanawiam się czemu w kinach nie ma szatni. Dałbym nawet tę symboliczną złotówkę za jeden numerek żeby nie musieć przychodzić na salę z kurtką, szczególnie zimą. Jakoś staram się jednak jej pilnować żeby nie przeszkadzać innym widzom. Niestety - widuję i takich, którzy zajmą dwa miejsca dla siebie, a kolejne trzy na swoje toboły, szczególnie kiedy kino jest w galerii handlowej. Tu kurtki, tam płaszcze, a tu torebki z marketu. I nie, że w połowie seansu kiedy ewidentnie widać, że miejsca są puste - od razu na początku.

Dodalibyście coś do tego zestawienia, czy w pełni wyczerpałem katalog wkurzających zachowań w kinie?

grafika: 1, 2

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu