Influencerzy mają to do siebie, że czego się nie tkną - zamieniają w złoto. A przynajmniej tak twierdzą niektórzy. Owszem, ogromny potencjał reklamowy, świetne zasięgi mogą okazać się niezwykle przydatne - ale nie zawsze wszystko im wychodzi. Poniższe sytuacje są tego doskonałym dowodem.
I tu nie chodzi teraz o to, aby komukolwiek dokopywać. Wielu influencerów zaliczyło wpadkę nie z powodu ich złej woli, głupoty, czy lenistwa - lecz też nieuczciwości kontrahentów, którzy brali udział w dostarczeniu produktów lub usług na rynek. Każdy z nas jest człowiekiem: ja jestem, Wy jesteście i o ile macie zdrowe podejście do życia, wiecie zapewne, że są takie momenty, w których po prostu trzeba pogodzić się z tym, że coś poszło nie tak. A następnie zrobić coś lepiej. Inne przypadki to natomiast już buta, oderwanie od rzeczywistości i absolutny brak szacunku do kogokolwiek.
Krzysztof Gonciarz i NAEBA
Bardzo mocno pompowana akcja marketingowa, mocna wtedy marka samego Gonciarza, a i też spore zainteresowanie mediów. Sam Krzysztof niekoniecznie chciał mówić od razu, czym NAEBA (nazwa sama w sobie była nieco prowokacyjna) jest: a okazała się być przede wszystkim designerską marką ciuchów. I... to właściwie tyle. Krzysiek jest świetnym artystą: doskonale ogląda się jego filmy realizowane szczególnie w takich miejscach, jak metropolitarne dżungle. Ale niekoniecznie obronić się mogły jego ciuchy.
Sklep naeba.pl został otwarty 9 grudnia 2016 r., a po pewnym czasie, Krzysiek uznał, że koszulki będzie sprzedawał pod domeną http://sklep.krzysztofgonciarz.com/. Nie przedłużył również praw do tej domeny, czym bardzo szybko zainteresowali się cyberprzestępcy - po wejściu na NAEBA, pojawiała się zachęta do wysłania SMS-a Premium za ok. 30 złotych.
Serwis Spider's Web zainteresował się wtedy tą sprawą: w odpowiedzi na sygnał od dziennikarzy SW, Krzysztof Gonciarz wręcz przyznał się do tego, że wie o procederze (że na naeba.pl prowadzone są oszukańcze działania) i nie sądzi, aby ktokolwiek dał się złapać na tak bezczelny scam. Mateusz Nowak ze Spider's Web bardzo słusznie przyznał wtedy, że czuje się w obowiązku informować o tego typu zdarzeniach dlatego, że przecież samo SW linkowało do NAEBA i również przekazywało temu projektowi swój ruch. Ostatecznie skończyło się na tym, że sprawą wyłudzania pieniędzy poprzez SMS-y Premium na stronie NAEBA zainteresowała się prokuratura, a gonciarzowi "merch" jest sprzedawany na wyżej wskazanym sklepie sklep.krzysztofgonciarz.com.
Jessica Mercedes - czyli VECLAIM i za drogo jak na "tanio"
Jessica Mercedes Kirschner - polsko-niemiecka blogerka modowa o modelka postanowiła stworzyć własną linię ubrań VECLAIM. Miało być modnie, ekskluzywnie i z dbałością o polski rynek: bowiem ta blogerka pozwoliła sobie użyć sformułowania, które następnie bardzo zabolało ją, gdy wybuchła "afera VECLAIM": Wspierajcie polskie marki, wszystko mojej marki Veclaim jest szyte w polskich szwalniach.
Wspieranie polskich biznesów to bardzo chwalebne podejście, naprawdę. O ile rzeczywiście tak jest. Jessica Mercedes niestety trochę minęła się z prawdą, a ktoś, kto ostatecznie dopuszczał jej produkty do sprzedaży, albo nie sprawdził jednego faktu, albo po prostu zrobił jej to złośliwie. Pod metką VECLAIM, znalazła się bowiem ta od "Fruit of the Loom" - supertanich koszulek, bluz, elementów bielizny, które zwyczajnie nie są niczym "premium". Wyobraźcie sobie tylko: płacicie kilka stówek za produkt, który został wyprodukowany za ok. 10% jego "rynkowej" wartości. Obiecano Wam projekt premium, a dostajecie coś takiego. Jak się czujecie?
Właśnie. Oszukani. Dlatego też, na Jessikę Mercedes wylało się sporo hejtu: wyzywano ją od m. in. "oszustek", która chciała wzbogacić się niewielkim kosztem. Ostatecznie, twórczyni marki postanowiła wytłumaczyć się i przeprosić:
Jestem influencerem - mnie nie dotyczą przepisy ruchu drogowego
Wiecie, co jest gorsze od influencera uważającego się za lepszego od reszty? Influencer - idiota uważający się za lepszego od reszty. To prywatna dygresja autora niezwiązana z tym, o czym pisze niżej.
Jest sobie taki raper jak Kubańczyk. Nie znam twórczości, ale znam za to przypadek, w którym to robi sobie zdjęcie na autostradzie, gdy na liczniku prowadzonego przez niego auta jest 230 km/h. O dużo za dużo. Nawet, jeżeli jest to auto z wypożyczalni, nawet, jeżeli jest to w miarę nowy pojazd, to przy takiej prędkości może zdarzyć się mnóstwo złych rzeczy. Nie zabija prędkość, lecz jej nagłe wytracenie. Ale przecież wcale nie trzeba doprowadzać do tego, by wytracać ją z "grubej rury", prawda?!
No, to teraz uważajcie. Raper Kubańczyk trzyma kierownicę tak, że w razie sytuacji awaryjnej byłby w stanie co najwyżej przekląć (i to tylko raz). Robi sobie przy tej okazji zdjęcie. Ograniczenie prędkości na tej drodze wynosi 140 km/h - on leci natomiast 230 km/h. I jeszcze prowadzi w klapkach (co jest GŁUPIE). Na sytuację zareagował Jan Śpiewak, który za chwilę poinformował również o tym, że Kubańczyk zdjęcie skasował, a począł tłumaczyć się tym, iż był to fotomontaż. Tak, jasne.
Pamiętajcie o tym, że młodzi mają swoje autorytety, jak chodzi o to, co jest trendy. I choćbyście zaklinali rzeczywistość, nie będzie to żaden papież, nie będzie to też żaden profesor z uczelni, ani też promotor dobrych manier. Będą to najpewniej ludzie, którzy mają w poważaniu wszystko i wszystkich, sensem ich istnienia będzie "#YOLO", a doskonałą rozrywką: wciągnięcie tyle koksu, że śluzówki popali. I niech wyjedzie potem taki młody na drogę z lekko zdezelowanym passacie rodziców, zrobi dokładnie to samo i doprowadzi do wypadku.
Przepisy raz jeszcze: "zginęły, bo miały gorsze auto" - czyli "Adwokat Nowej Ery" w akcji
Opisywaliśmy na Antywebie bulwersujący przypadek klasizmu, buty i braku refleksji w jednym. Po spowodowaniu wypadku, prawnik funkcjonujący ówcześnie na Instagramie jako "Adwokat Nowej Ery" stwierdził, że kobiety, które zginęły w kolizji, w której uczestniczył zmarły, bo dysponowały gorszym autem:
W wypadku brały udział samochody: Mercedes i Audi. To właśnie ten drugi pojazd był starszy, bo dwudziestoletni. Mercedes był natomiast nowy i napompowany systemami bezpieczeństwa. Na tym etapie informacje dotyczące ewentualnej winy któregokolwiek z kierujących lub powodów powstania tak tragicznego zdarzenia komentować nie będę, bo relacje są sprzeczne i nie będę się do nich odnosił.
Tekst na Antywebie nt. "Adwokata Nowej Ery"
W jednym z wpisów na Instagramie, u "Adwokata Nowej Ery" znalazłem takie kwiatki jak zdjęcie z Audi S7, gdzie na "budziku" jest 200 km/h. Zgodnie z wyrokiem Prokuratury Okręgowej w Łodzi — "Adwokat Nowej Ery" otrzymał wyrok skazujący 4 miesiące zawieszenia w czynnościach służbowych oraz zakaz sprawowania patronatu i obowiązek przeproszenia pokrzywdzonych (za słowa odnoszące się do prokuratora prowadzącego sprawę), a także 1 rok i 4 miesiące zawieszenia w czynnościach służbowych oraz zakaz sprawowania patronatu (za wypowiedź nt. "trumny na kółkach") oraz karę finansową w wysokości 8.400 złotych za zdjęcie w social mediach. "Adwokat Nowej Ery" odwołał się od zasądzonych kar do Wyższego Sądu Dyscyplinarnego przy Naczelnej Radzie Adwokackiej.
O ile w przypadku tego drugiego człowieka - projekt "Adwokat Nowej Ery" to właściwie przegrana sprawa, tak Kubańczyk nie może narzekać na swoją popularność. Coś tam powalczył w Fame MMA, aczkolwiek okazało się, że ma problemy z układem sercowo-naczyniowym. Mimo wszystko - zdrowia.
Dr Maciej Kawecki - patron niesamowitej nauki
Szerokim echem w Sieci odbiła się sprawa Macieja Kaweckiego, który stał się w ostatnim czasie "nietykalnym" polskiej "branżuni" technologiczno-naukowej. Ale ten tytuł akurat - muszę przyznać zupełnie szczerze - otrzymał jak najbardziej słusznie. Polecanie wielu rzeczy w ten sam sposób: "innowacyjne", "jedyne w swoim rodzaju", a następnie edytowanie / kasowanie tweetów i wdawanie się w butne polemiki na pewno nie przydały mu fanów. Rozmawiałem po tym z dr Maciejem Kaweckim na temat tego, co stało się wokół jego osoby i nieomal udało mi się zorganizować z nim wywiad w konwencji pokoju na Twitterze - ale wycofał się, gdyż obawiał się, że wzmocni to hejt w jego kierunku.
Sprawą dra Macieja Kaweckiego zajęli się dziennikarze Spider's Web oraz Dawid Kosiński z Kanału o Technologii / Kanału o Domu (eks-SW). Maciej Kawecki został skrytykowany za to, że wielokrotnie wprowadzał w błąd na temat unikalności promowanych rozwiązań, a dodatkowo - w rozmowie ze Spider's Web+ przyznał się do tego, że za niektóre polecenia otrzymywał korzyści majątkowe. Obecnie na temat dra jest już nieco ciszej, ale pewna erozja jego wizerunku już się odbyła. Dawid Kosiński zrobił mega-przekrojowy tekst na temat "polskiego wynalazku", który ma szanse na zrewolucjonizowanie rynku baterii - a okazało się, że patent jest rosyjski, natomiast i samo pochodzenie ludzi, którzy w tym uczestniczą... jest podejrzane.
Influencerzy nie zawsze robią wszystko dobrze
Czasami niedopatrzenie, czasami buta, a czasami głupota. Cokolwiek nie przemawia za wpadkami influencerów - warto to rozpatrywać indywidualnie i nie sugerować się oklepanym: "skoro influencer - to pewnie głupi". Wcale tak nie jest. Bycie influencerem to z pewnością ciężka praca, to również spora odpowiedzialność: bo wiele osób patrzy Ci na ręce. W powyższych przypadkach zabrakło przeróżnych czynników.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu