Wózek sklepowy odblokowywany aplikacją mobilną to jedna z najgłupszych innowacji, o których słyszałem w 2022 roku. Kompletnie nie rozumiem tego, w jaki sposób takie rozwiązanie miałoby ułatwić życie klientom. Czyżby jednak wcale nie chodziło tu o dobro klientów? Na to wygląda.
Zakupy w sklepach stacjonarnych od lat wyglądają niemal tak samo. Bierzemy koszyk, wchodzimy, ściągamy towary z półek i do kasy. Tutaj już wydarzyła się pewna rewolucja, ponieważ od kilku lat możemy korzystać z kas samoobsługowych. Przyznam szczerze, że bardzo to lubię, zwłaszcza, że prawie nigdy nie ma do nich kolejki. Co dalej? Płacimy, pakujemy, wychodzimy i odstawiamy wózek na miejsce. Poza jedną zmianą wszystko tak, jak dawniej. Wróćmy jednak do pierwszego etapu, czyli pobierania wózka na zakupy. To nic trudnego, wystarczy włożyć monetę w odpowiednią szczelinę i blokada zostaje zwolniona – wózek jest nasz. Gdzie tu problem? Coraz rzadziej korzystamy z gotówki, przez co zdarza się, że idąc do sklepu nie zabieramy drobnych, by móc skorzystać z wózka.
Polecamy na Geekweek: NASA podsumowuje 2022 rok – wyjątkowe wideo zabierze nas w kosmos i z powrotem!
Z pomocą postanowiła przyjść firma Wanzl, która zaproponowała innowacyjne rozwiązanie na miarę XXI wieku. W ofercie marki pojawił się wózek sklepowy odblokowywany aplikacją mobilną. W teorii to bardzo wygodne rozwiązanie. Wystarczy podejść do wózka, zbliżyć telefon i gotowe – możemy ruszać na zakupy. W praktyce nie jest jednak tak różowo. Żeby móc korzystać z wózków, nasz telefon musi być gdzieś zarejestrowany. Gdzie? Chociażby w aplikacji mobilnej sklepu, który wdrożył tego typu wózki. Z kolei by skorzystać z aplikacji, musimy się w niej zarejestrować podając dane osobowe. I tu właśnie zaczynają się schody. Powiązanie wózka z aplikacją w telefonie sprawi, że sklep może zyskać dostęp do wielu istotnych danych. Problem w tym, że takie rozwiązanie jest korzystne wyłącznie dla sklepu. Sklep zyskuje, bo poznaje nasze preferencje i zachowania podczas robienia zakupów. My zaś tracimy jeszcze więcej prywatności, a dostęp do oferty sklepu staje się jeszcze bardziej utrudniony.
Wózek sklepowy odblokowywany aplikacją mobilną to w mojej opinii naprawdę kiepski pomysł. Już dziś sklepy robią wszystko, by za cenę wygody klienta zebrać jak najwięcej danych. Z wózkiem dostaną ich jeszcze więcej.
Wózek sklepowy odblokowywany aplikacją mobilną? Klienci wcale tego nie potrzebują
Jakie korzyści odniósłby klient, gdyby dany punkt handlowy zdecydował się na wózek sklepowy odblokowywany aplikacją mobilną? W gruncie rzeczy naprawdę niewielkie. Właściwie jedyną zmianą na plus byłaby możliwość odblokowania wózka bez monety czy żetonu. Tyle tylko, że kiedy wybieramy się na zakupy, podczas których przyda nam się duży koszyk, raczej wiemy o tym sporo wcześniej. Nic nie stoi na przeszkodzie, by przynajmniej jedną monetę zabrać ze sobą. Poza tym, na duże zakupy raczej jeździmy samochodem. Wystarczy zawsze mieć w schowku bilon albo żeton i odblokowanie wózka przestaje być jakimkolwiek problemem. Po co więc ta aplikacja?
Skoro przydatność dla klientów jest znikoma, raczej żadnemu sklepowi nie opłaca się wdrożenie takiego rozwiązania. Tyle tylko, że za aplikacją mobilną kryje się zdecydowanie więcej, niż możliwość skorzystania z wózka sklepowego. Aplikacja to bardzo istotna podpowiedź dla sklepu, ponieważ pomaga zorientować się w naszych bieżących potrzebach zakupowych. Kiedy właściciel sklepu wie, czego szukają klienci, może dynamicznie żonglować ofertą, korygować ekspozycję itp. Wszystko po to, by każdy klient przekraczający próg sklepu zostawił w nim możliwie jak najwięcej pieniędzy.
Reasumując, wózek sklepowy odblokowywany aplikacją mobilną to zdecydowanie większa korzyść dla sklepu, niż dla klienta. To jednak scenariusz, w którym w danym sklepie robimy zakupy regularnie. Co w sytuacji, gdy trafimy do innej placówki handlowej i chcemy zarobić zakupy właśnie tam? Wtedy to, co miało być wygodne, zmienia się w coś na tyle upierdliwego, że niektórzy mogą zrezygnować z robienia zakupów w tym miejscu na dobre.
Stop segregacji smartfonowej!
Wyobraźmy sobie, że właśnie znajdujemy się na parkingu sklepu, w którym raczej nie zdarza nam się robić zakupów. Nie mamy zainstalowanej aplikacji mobilnej, nie posiadamy karty lojalnościowej. Co wtedy? W przypadku, gdy do dyspozycji będziemy mieli wyłącznie wózek sklepowy odblokowywany aplikacją mobilną, zrobienie zakupów będzie praktycznie niemożliwe. Nie będziemy mogli wejść na teren sklepu z wózkiem do momentu, kiedy nie zainstalujemy aplikacji i nie zarejestrujemy się w niej podając dane osobowe.
W tym momencie mamy do czynienia ze zgoła odwrotną sytuacją, niż być powinno. Technologiczne nowinki mają sprawiać, że będzie nam się żyło wygodniej. Tymczasem próbuję sobie wyobrazić mój smartfon, w którym musiałbym zainstalować aplikacje ze wszystkich dużych sklepów w mieście. Każdy doskonale wie, że rejestracja i zarządzanie taką aplikacją nie należy do przyjemnych czynności. Podczas rejestracji trzeba podać swoje dane osobowe i wybrać nasz ulubiony sklep, przez co już na tym etapie przekazujemy sklepowi bardzo istotne informacje. Wiedząc, gdzie mieszka najwięcej klientów danego sklepu, z automatu wiadomo, gdzie postawić kolejny sklep czy w który region inwestować.
Segregacja smartfonowa to prześmiewcze hasło, które wymyśliłem na poczekaniu, jednak w przypadku zakupów w sklepach stacjonarnych ma coś w sobie. Jak pisałem w innym felietonie opublikowanym na łamach Antywebu, bardzo nie podoba mi się to, że sklepy przeniosły akcje promocyjne ze sklepowych półek do aplikacji mobilnych.
Aplikacja mobilna dobra na wszystko?
By móc kupić promocyjne rzeczy taniej, trzeba pobrać aplikację mobilną, zarejestrować się, a następnie każdorazowo okazywać kod karty lojalnościowej podczas płacenia za zakupy. W przypadku niektórych sklepów trzeba również aktywować kupony w aplikacji, co jeszcze mocniej utrudnia skorzystanie z promocji.
Co to wszystko oznacza w praktyce? By móc kupić towar objęty promocją, już za niedługo będziemy musieli się naprawdę nieźle nagimnastykować. Co istotne, bez zainstalowanej aplikacji mobilnej będzie to praktycznie niemożliwe. Jeśli wózek sklepowy odblokowywany aplikacją mobilną ma być kolejnym krokiem zniechęcającym do kupowania na promocjach, to ja podziękuję za taką innowację.
Może się powtórzę, ale mam wrażenie, że handel detaliczny zmierza w naprawdę złym kierunku. Naturalnie, we współczesnym świecie nie możemy po prostu przestać kupować, dlatego nie mamy wiele do powiedzenia. Sieć handlowa narzuca nam określone postępowanie? Możemy się na to nie zgodzić i udać do konkurencji. Gorzej gdy konkurencja zrobi dokładnie to samo. Jeszcze do niedawna oferty promocyjne w sklepach spożywczych wyglądały bardzo prosto. Obwieszczeniem o ich wprowadzeniu była zmiana ceny na półce, ewentualnie publikacja w gazetce promocyjnej. Co trzeba było zrobić, by skorzystać z danej promocji? Po prostu kupić dany towar jak zawsze – niższa cena została uwzględniona przy kasie. Teraz sklepy zaczynają kombinowanie, a mnie wcale się to nie podoba.
Chcesz coś kupić taniej? Zainstaluj aplikację, przeglądnij ofertę, aktywuj kupon i dopiero możesz ruszyć do kasy. To nie tylko niepraktyczne, ale również zajmuje sporo więcej czasu. Gdy dodamy do tego wózek sklepowy odblokowywany aplikacją mobilną zyskamy przepis na użytkowy koszmar, a zrobienie zakupów stanie się, zupełnie niepotrzebnie, jeszcze bardziej skomplikowane, niż teraz. Wszystko w imię zysków? Na to wygląda.
Wózek sklepowy odblokowywany aplikacją. Może od razu odciskiem palca?
Skoro wózek sklepowy odblokowywany aplikacją miałby sprawić, że zakupy będą wygodniejsze, to może pójdźmy jeszcze krok dalej? Czemu nie? Przekażmy sklepom dane biometryczne i zarejestrujmy w ich bazach nasze odciski palców. Wtedy już nie będzie trzeba nawet smartfona, żeby móc swobodnie wejść i zrobić zakupy. Wystarczy, że koszyk odblokujemy odciskiem palca. Jak zapłacić przy kasie? Również odciskiem palca. Wystarczy, że wcześniej podpięliśmy do naszego profilu w systemie sklepu kartę płatniczą. Niby wygodne, może nawet bardzo, tyle tylko, że za cenę prywatności. Mam poważne wątpliwości co do tego, czy powinniśmy się na to godzić.
Jestem bardzo ciekawy, co się stanie, gdy nowe wózki Wanzl w końcu pojawią się w Polsce. Czy któraś z sieci handlowych zdecyduje się na ich wprowadzenie? Gdyby tak się stało, byłby to bardzo ciekawy eksperyment. Chętnie zapoznałbym się z tym, jak zmieniły się wyniki finansowe sklepu po wprowadzeniu tego typu wózków. Zastanawiam się również, jak do tego tematu podeszliby sami klienci.
Nie dowiem się tego w najbliższym czasie, za to mogę zapytać Was. Co sądzicie o tym wszystkim? Wyobrażacie sobie sytuację, w której nie wejdziecie do sklepu z wózkiem, bo nie zarejestrowaliście się w programie lojalnościowym?
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu