LTE niedługo wejdzie pod strzechy. Kolejni polscy operatorzy zapowiadają rychłe wprowadzenie tej technologii do swoich ofert. Do tej pory jedynie Plus...
Wojna o LTE na polskim rynku telekomunikacyjnym. Czy rzeczywiście grozi nam monopol?
LTE niedługo wejdzie pod strzechy. Kolejni polscy operatorzy zapowiadają rychłe wprowadzenie tej technologii do swoich ofert. Do tej pory jedynie Plus zapewniał możliwość skorzystania z internetu LTE, co dawało Polkomtelowi niemałą przewagę. Teraz może się to zmienić. Co więcej, zbliża się aukcja, na której operatorom przyznane zostaną bardzo cenne częstotliwości. LTE jeszcze nigdy nie wywoływało tylu emocji.
Dla zwykłego Kowalskiego jedyne znaczenie ma pewnie to, że niedługo będzie mógł mieć szybszy internet i właściwie trudno się mu dziwić, bo zależności i relacje na polskim rynku komunikacyjnym są dość pogmatwane. Kogo by to obchodziło, prawda?
Powinno obchodzić, zwłaszcza w perspektywie tego, co będzie działo się u nas za kilka lat. Wydarzenia i decyzje z najbliższych miesięcy mogą bowiem określić rodzimy rynek telekomunikacyjny i zdeterminować dominację pewnych operatorów nad innymi. Mowa oczywiście o technologii LTE, która powoli staje się światowym standardem.
Dziś w Polsce tylko Plus oferuje internet w tej prędkości, czym przewyższa pozostałych operatorów. Ci dopiero od niedawna zarezerwowali częstotliwości umożliwiające rozpoczęcie wdrażania LTE. Play postawił na Toruń, gdzie przez najbliższe miesiące mają trwać testy. Sieć oparła swoją usługę o częstotliwości w paśmie 1800 MHz. Jeszcze w tym roku zasięgiem pokryte zostanie 13 polskich miast, a abonenci korzystający z niektórych ofert Formuła Unlimited będą mogli go testować za darmo do końca 2014 roku. Zasadniczym problemem fioletowego operatora może być limit prędkości ofert (tych telefonicznych, bo oferty stricte internetowej jeszcze nie ma), który wynosi 15 Mb/s. W porównaniu ze 150 Mb/s w Plusie to bardzo mało.
Pierwsze testy LTE w pasmie 1800 MHz rozpoczyna również Orange. Tutaj szczegółów jednak jeszcze nie znamy. Wiadomo jedynie, że sieć uruchomiła pierwsze nadajniki na terenie Warszawy i planuje pokrycie zasięgiem 99 proc. kraju. Sama usługa ma szansę natomiast wystartować dzięki podpisaniu umowy z T-Mobile o wykorzystaniu infrastruktury. I tutaj docieramy do sedna sprawy.
Prezes Polkomtela, Zygmunt Solorz-Żak w niedawnym wywiadzie dla Rzeczpospolitej zarzucił Orange i T-Mobile dążenie do monopolu na polskim rynku i wypchnięcia z niego Plusa oraz Play. Zarzuty te nie biorą się znikąd, bo w przetargach o kolejne częstotliwości obie sieci występują pod wspólnym szyldem grupy NetWorks. Tym samym mogą skuteczniej walczyć o rezerwacje, a także oferować lepsze usługi dzięki współdzieleniu częstotliwości. Łącznie Orange i T-Mobile mają 45 MHz w tych najcenniejszych zasobów pasma. Dla porównania Polkomtel wraz ze spółkami skupionymi wokół jego prezesa (grupa występuje w przetargach pod szyldem Polkomtel - Midas), dysponuje 43,2 MHz. Nie bez znaczenia jest jednak tutaj też obciążenie: w Orange z 1 MHz pasma korzysta 0,5 mln użytkowników, w T-Mobile 0,4 mln, a w Plusie - 0,2 mln. Chyba nie muszę dodawać, że większe obciążenie nie sprzyja efektywnemu dostarczaniu usług, prawda?
Pikanterii dodaje tutaj ostatnia decyzja Ministerstwa Administracji i Cyfryzacji, w świetle której spółka Sferia w ramach ugody z polskim rządem otrzyma na 5 lat bez żadnych dodatkowych warunków blok 5 MHz częstotliwości z pasma 800 MHz. W zamian udziałowcy nie złożą oskarżenia do Międzynarodowego Trybunału Arbitrażowego. Nie byłoby to tak kontrowersyjne, gdyby nie fakt, że udziałowcem Sferii jest m.in. Solorz-Żak. Wszyscy trzej pozostali operatorzy wystosowali nawet list otwarty do prezes UKE, w którym apelują o przeanalizowanie tej precedensowej sytuacji i sprzeciwiają się decyzji MAiC.
Tymczasem na horyzoncie widać już kolejne rozdanie kart - aukcję o częstotliwości z bardzo cennych z punktu widzenia LTE częstotliwości 800 MHz i 2,6 GHz. Łącznie na sprzedaż jest 12 rezerwacji po 5 MHz, a ich wartość sięga 1,6 mld zł. Dla wyrównania szans, UKE wprowadził pewne ograniczenia odnośnie możliwości ubiegania się o poszczególne bloki, co znowu wywołało sprzeciw, tym razem ze strony oburzonego niskim limitem Polkomtela (jedyne 5 MHz, kiedy NetWorks może walczyć o 20 MHz).
Trudno się dziwić, że wojna o LTE w Polsce nabiera rozmachu. Na stole wystawiono bowiem tort, który nasyci zwycięzców na najbliższe kilkanaście lat. Szersze pasmo częstotliwości pozwala na zapewnienie szybszego transferu danych, a także obsługę większej liczby użytkowników w jednym momencie z takiej samej liczby stacji bazowych (koszt infrastruktury jest w rezultacie niższy). Zapewne część konfliktów, które towarzyszą temu procesowi, skończy się gdzieś w Strasburgu lub innych arbitrażowych instytucjach międzynarodowych. Co akurat nie napawa zbytnim optymizmem.
Na szczęście żaden monopol, a przynajmniej nie gorszy od obecnego, nam nie grozi. W końcu internet w technologii LTE będzie dostępny w sieciach innych niż Plus i to może być pozytywną informacją w całej tej sytuacji. Nie da się jednak ukryć, że to Polkomtel aktualnie dysponuje największą liczbą urządzeń obsługujących łączność tego typu i konkurencja wcale nie będzie miała łatwego zadania, by stworzyć dla niego przeciwwagę.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu