Nowy miesiąc to kolejna garść statystyk od Statcountera, który cyklicznie publikuje raporty dotyczące popularności kolejnych odsłon Windows. W ostatnim czasie mieliśmy do czynienia z końcem wsparcia dla Windows 8.1, co najprawdopodobniej przełożyło się na skok udziałów nowszych wersji.
Lutowe dane pokazują jasno: Windows 11 mozolnie, ale konsekwentnie zbliża się do granicy 20% udziałów wśród wszystkich wersji Windows. Wychodzi na to, że już prawie co piąty pecet z zainstalowanymi okienkami, działa pod kontrolą "jedenastki". Co prawda od premiery minęło już trochę czasu i można by było uznać, że tempo jest raczej anemiczne, ale zauważmy, że Microsoft już się tak nie spieszy. Po premierze Windows 10 widać było, że gigantowi zależy na szybkiej adopcji OS-u. Teraz już tego nie ma.
Statystyki wskazują, że w lutym Windows 11 zwiększył swój udział w rynku o 1,01 punktu w stosunku do odczytu ze stycznia, osiągając poziom 19,13%. Zatem już niewiele brakuje do przekroczenia bariery 1/5 udziałów. "Jedenastka" rozwija się całkiem sensownie: 28 lutego została wydana kolejna paczka nowych funkcji i wiadomo, że w tym roku czeka nas przynajmniej jeszcze jedna taka aktualizacja. Ciekawie jednak wygląda kwestia Windows 10. Należy pamiętać, że Microsoft pod koniec stycznia zakończył program Extended Security Update dla dwóch OS-ów: w jego ramach, maszyny z Windows 7 i Windows 8.1, mogły otrzymywać w dalszym ciągu poprawki w kontekście bezpieczeństwa: rzecz jasna za dopłatą. Wiele firm musiało więc migrować do nowszych odsłon okienek: na mocy tego wydarzenia, Windows 10 zanotował istotny wzrost - z 68,86% w styczniu do 73,25% w lutym. Prawie 4,5 procent - fiu, fiu! Przy tej okazji należy zauważyć, że Windows 11 "urósł" jedynie o nieco ponad 1%.
Ma to jednak związek z tym, że komputery pracujące pod kontrolą Windows 8.1 lub Windows 7, zwyczajnie nie spełniały minimalnych wymagań. Technicznie rzecz ujmując, Windows 11 nie powinien być dla tych maszyn znacznie większym wyzwaniem wydajnościowym, niż Windows 10. Jednak ważne jest to, że "jedenastka" to także spore zmiany w zakresie bezpieczeństwa: obligatoryjny jest moduł TPM w wersji 2.0 oraz - także z powodu zabezpieczeń - nie są obsługiwane Ryzeny z pierwszej serii oraz procesory Intel Core niższe niż ósma generacja. Co prawda, można obejść to w instalatorze Windows 11, aczkolwiek w firmach raczej rzadko się ktoś będzie w to bawił. Microsoft ostrzega, że takie komputery mogą stracić wsparcie w zakresie łatek bezpieczeństwa i najpewniej administratorzy nie chcą ryzykować przyszłych problemów.
Śmierć wspomnianych wersji, wykonana za pomocą zakończenia programu ESU istotnie odbiła się na ich popularności. Windows 7 utracił spory kawałek tortu: zjechał bowiem z 9,55% do 5,39%. Nie brakło dużo do utracenia połowy swoich udziałów. Jak chodzi o Windows 8.1, ten również zanotował stratę: z z 2,28% do 1,15%. Tak oto, Windows 7 cały czas jest trzecią najpopularniejszą wersją Windows na rynku, natomiast Windows 10 utrzymuje pozycję lidera. Windows 11 jest drugi i bez pośpiechu wspina się w górę.
Microsoft już się nie spieszy
Microsoft po premierze Windows 10 narzucił sobie całkiem spore tempo - mocno walczył o wzrosty dla swojego systemu operacyjnego. Pośpiech jednak nie bardzo się opłacał: czasami pojawiały się problemy z jakością uaktualnień. Obecnie, gigant jest bardzo zachowawczy i raczej się nie spieszy, natomiast możemy dzięki temu cieszyć się znacznie pewniejszymi uaktualnieniami, które niczego nie psują. Tutaj Microsoft trzeba pochwalić.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu