Windows 11 jaki jest - każdy widzi. Taki sobie, czasami niemądrze poukładany i lekko chimeryczny. Aczkolwiek jestem na niego skazany: podobnie jak i wielu użytkowników. Nie jestem z niego w pełni zadowolony - szczególnie interfejs mnie irytuje. Ten nie jest jakiś super-efektowny i... efektywny.
Sprawę ratują natomiast entuzjaści, którzy potrafią pokazać coś dobrego. Koncept przedstawiający hipotetycznego Windows 12 jest dobry nie tylko dlatego, że jest efektowny. On naprawdę żyje i dla niektórych mogłoby to być odrobinę wkurzające (mniemam, że w domyśle można by było niektóre animacje wyłączyć) - jednak tutaj stworzono bardzo przyjemne i mądre środowisko pracy.
Widżety to ogromny minus Windows 11: są nieprzydatne, bardzo statyczne i nieprzydatne. W koncepcie widać, że one mają sens: możliwość ich przypięcia do pulpitu to powrót odrobinę do Windows Vista w przyjemnej formie hipotetycznej "dwunastki". Domyślna tapeta dostosowuje się do takiej sytuacji i... "rozstępuje się" w ich otoczeniu. Tym samym to, co jest dla nas najważniejsze - można wyeksponować na pulpicie. Wytłumaczcie mi, dlaczego Microsoft nie zrobił tego w Windows 11?!
Takie podejście zdecydowanie poprawiłoby możliwości personalizacji Windows. Przejdźmy teraz do krawędzi, która widżety wywołuje. I tam już dzieje się mnóstwo. Mamy tam centrum zarządzania takimi elementami jak panel z odtwarzaczem multimedialnym, harmonogramem kalendarza, akcjami i pogodą. No i tutaj jest już naprawdę fajnie. Druga strona paska zadań - prawa, mogłaby funkcjonować jako obszar powiadomień: na przykład o nowej poczcie, podłączeniu urządzenia i wielu innych. Tutaj przemyślano nawet sprawę zbyt wielu klików, aby dostać się do ustawień urządzeń Bluetooth, czy WiFi. To wszystko pojawia się od razu, gdy wysuwa się menu. Jeden ruch mniej - a cieszy.
Bardzo przystępny jest również eksplorator plików, który pozwala na wyświetlanie grup określonych plików i zbieranie ich w formie "kolekcji" - z pominięciem standardowych folderów. Ta funkcja otrzymała naprawdę mocne sterydy i jestem pod ogromnym wrażeniem tego, w jaki sposób się to odbyło. No i wisienka na torcie: jeszcze lepszy multitasking... w jednym oknie. O co chodzi? Dwa programy, które dostosowują się do krawędzi okna, działają sobie tak, jak chcemy. Nie musimy już przesuwać dwóch okien między monitorami osobno. Wystarczy jeden ruch. Wow, wow i jeszcze raz wow!
Microsofcie. Entuzjaści robią ciekawsze rzeczy, niż ty
No, niestety - Microsoft nie spełnił nie tylko moich oczekiwań. Po branży niesie się poczucie, że albo "jedenastka" jest tylko systemem przejściowym, albo gigant zwyczajnie niezbyt dobrze wycelował swoje działa i zaliczył niewielkie... ale pudło. Zgodnie z nieśmiertelną zasadą "co drugiego Windows", dwunastka powinna być już w porządku. I oby była właśnie taka, jak w powyższym koncepcie.
Podoba mi się to - strasznie!
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu