Windows

Nie uwierzysz, że tych rzeczy nie ma w Windows 11. Ale się pojawią

Jakub Szczęsny
Nie uwierzysz, że tych rzeczy nie ma w Windows 11. Ale się pojawią
26

Windows 11 jest pełen sprzeczności. Jest jednocześnie i sposobem Microsoftu na uczynienie "okienek" bardziej dojrzałymi, ale i również swego rodzaju krokiem w tył. Gigant ocenił, że wie lepiej, czego oczekują użytkownicy i kilka funkcji / możliwości zwyczajnie zabrał. Bo po co one komu?

To robi się nudne. Minęło sporo czasu od premiery Windows 11, ale ja w dalszym ciągu mam ból dolnej części pleców o to, że pasek zadań mogę sobie zmienić... tylko za pomocą rejestru. I nie inaczej. Do tego, muszę się pogodzić z pewnymi błędami wynikającym z takiego forsowania pozycji owego obszaru. Microsoft uznał, że nikt nie pracuje z paskiem na boku, czy też na górze. Okazuje się, że jest mnóstwo takich osób i właśnie przywrócenie rzeczonej możliwości zyskało największą aprobatę wśród "Insiderów" Windows. Co na to gigant? Że to nie jest istotne, a i wdrożenie ruchomego paska byłoby zbyt dużym wysiłkiem dla Microsoftu. Czy tak mówi poważna, wszechmocna na rynku firma technologiczna?

Na razie więc powrotu "mobilnego" paska nie będzie. Handlujcie z tym, Moi Drodzy.

Ułomny zegarek systemowy

Komputery mają do siebie to, że pokazują nam aktualną godzinę. To bardzo ważna informacja dla użytkownika: dzięki temu wie, ile czasu zostało mu do przekazania wyników pracy nad konkretnym zadaniem, albo jak wiele minut, godzin poświęcił na pracę (w duchu wyklinając utracony przez to kawałek życia). Okej, mamy minuty i godziny. A gdzie sekundy?

Ja wiem, że to nie jest super-koniecznie potrzebne. Że to taka mini-fanaberia, która nie ma realnego wpływu na to, jak się pracuje. Są jednak tacy, którzy chcą to mieć. Bo i mieli to wcześniej, to działało, miało się dobrze. I wszyscy byli zadowoleni. Windows 11 zabrał to i nie zaproponował nic w zamian.

Tak właśnie. Zegarek, który macie często przed sobą, nie ma funkcji wyświetlania sekund. Jak dla mnie to jest tragedia i dowód na to, że albo Windows 11 jest w swoim jestestwie bezczelny, albo zwyczajnie robiono go na kolanie, bez pomysłu, ładu i składu. Wolałbym tę bezczelność i osobiście w nią bardziej wierzę. Ale jednak...

Windows 11 build 25247 wskazuje na to, że Microsoft wkrótce wprowadzi zabraną użytkownikom możliwość. Nie sądzę, by byli ludzie, którzy nie zainstalowali Windows 11 tylko z powodu tego nieszczęsnego (hehe) zegarka. A może i są? Niemniej: jeszcze raz, dobra wiadomość. Microsoft się nad Wami ulituje i zegarek wyświetli sekundy.

Wyszukiwarka po ludzku

Windows 11 momentami ma rozdwojenie celu. Miał stanowić usprawnienie dla tego, co mieliśmy w Windows 10, a tymczasem forsuje całkiem idiotyczne kroki w tył (tak, jak z tym nieszczęsnym (hehe x2) paskiem). Obszar wyszukiwania obok przycisku "Start" zniknął: tylko po to, by stać się przyciskiem wywołującym kolejne okienko.

To też jest coś niewielkiego, ale mimo wszystko - użytkownik skupiony, to dobry użytkownik. Ludzie uwielbiają komputery Mac za to, jak się na nich pracuje: również w kontekście szczegółów. Jedni mówią na to "workflow", ja wolę jednak określić to mianem całokształtu. I tak oto, Windows 11 od macOS dostaje solidnego kopa w zad, a na dokładkę kilka lewych sierpowych na nieosłoniętą gardą gębę. Dlaczego więc jeszcze nie przeszedłem na Macbooka? Bo boję się, że przyzwyczajenia zepsują "przejście" na inny OS.

I tak oto, Windows 11 build 25252 (kolejny już build w tym tekście), szumnie zapowiada ulepszony obszar wyszukiwania, dostępny jednak nie dla wszystkich. Można go sobie wymusić, ale ten tekst wcale nie jest o tym. Istotne jest to, że tego czegoś nie ma, a jest koniecznie potrzebne.

Dawaj pan te widgety, ale normalne

Microsoft szumnie zapowiadał widgety, ale okazały się one ch... chyba nie zbyt dobre. Taki niewielki eufemizm. Tak to widzę, że nie mam czego w nich szukać. Jakieś durne newsy, mało interaktywnych rzeczy. Pamiętam koncept kafelków windowsowych, w których można było odpowiedzieć na maila. Prawdziwe centrum sterowania maszyną do zaginania czasoprzestrzeni. Z czegoś takiego bym się cieszył jak dziecko.

Obecnie widgety są tylko elementem "na otarcie łez" po płaskich kaflach Windows. Ni to śwarne, ni to funkcjonalne, a jakie głupie! (znacie legendę o Śnieżnym Kockodanie?. Nie odnajduję się w nich.

Microsoft jednak zrobi tutaj krok do przodu. Widgety pojawią się na pełnym ekranie (co może denerwować), ale i zaczną pojawiać się widgety od deweloperów zewnętrznych. Microsoft ostatnio na to zezwolił i tym samym... nie stało się nic. Twórcy są tak średnio zainteresowani tworzeniem własnych widgetów: wprost proporcjonalnie do zainteresowania samym repozytorium windowsowym w formie Store. Tak źle i tak niedobrze. Ale może będzie lepiej.

Windows 11 jak czerstwa bułka

Dalej bułka, czyli spoko. Ale już czerstwa. Microsoft musi przyszykować szklaneczkę z wodą, mikrofalówkę i bułeczkę odświeżyć. Na ten moment nie mogę powiedzieć, że "jedenastka to szrot". Za to nie mogę również stwierdzić, że jest ona "git". Jest taka sobie: raz lepsza, a raz gorsza. Nieco rozchwiana jak mleczak u ośmiolatka, ale i sprawiająca wrażenie dojrzałej.

Windows będzie zmieniał się z iteracji na iterację, Microsoft będzie przy nim kombinować bez końca. Przygotował nas do tego w Windows 10 i w 11 idzie w to jeszcze mocniej: z różnymi efektami. Niemniej kibicuję, wszak to mój "pierwszy" OS jak na razie.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu