Windows 11 zły nie jest, ale idealny też nie. Wygląda to trochę tak, jakby Microsoftowi po sukcesie "10" nieco odbiła palma i postanowiono nie liczyć się z oczekiwaniami użytkowników, którzy chcą mieć nie tylko bezpieczny system operacyjny, ale i użyteczny oraz taki, jakiego oczekują. Jak na razie mamy do czynienia z wielkim placem budowy, na którym nie wiadomo czego się spodziewać. Pracom nad Windows 11 nie ma końca, a tu za rogiem może być już... Windows 12!
Pojawiły się sygnały, że Microsoft zamierza wprowadzić kilka zmian do sposobu wydawania przez siebie nowych wydań "okienek". Nowy plan ma zakładać wprowadzenie aktualizacji Sun Valley 3 w 2023 roku, czyli... już za rok. A rok po tym, mieliśmy mieć do czynienia z Next Valley, czyli już zupełnie nowym OS-em, który będzie obfitował w nowe funkcje oraz nowe rozwiązania pod kątem jego designu. Microsoft ma ponoć mieć ochotę na uniknięcie sytuacji takiej, jak z Windows 10 - kiedy to dłuższym czasie ten przestał być już tak świeży i atrakcyjny i w zakresie zgromadzonych w nim funkcji oraz walorów wizualnych. Plan ambitny - owszem, jednak ciężko mi powiedzieć coś więcej niż "powodzenia". 2024 rok to nie jest szczególnie odległa data i w nowych technologiach "czwórkę" na przodzie będziemy mieć w dosłownie kilka chwil po li tylko pstryknięciu palcami. Przypomnijcie sobie - dwa lata temu byliśmy tuż po pierwszej fali koronawirusa. Szybko zleciało, prawda?
Oczywiście, pracownicy Microsoftu nie spieszą się z tym, aby potwierdzić te informacje - może być więc tak, że jeszcze coś się zmieni. Jednak sporo przecieków z obozu giganta okazywało się być takimi, które miały sporo wspólnego ze stanem faktycznym. Szczerze? Wolałbym, gdyby Microsoft zwyczajnie dopracowywał systemy operacyjne, zanim je wyda na rynek. Windows 11, choć nie można mu zarzucić niczego bardzo dużego - nie jest jednak tym, czym był Windows 10 - vide robiony w naprędce, z intencją naprawienia błędów, jakich dopuszczono się przy okazji rozwijania projektów Windows 8 i Windows 8.1.
Wszystkie problemy jednego Windows
Microsoft w czasach Windows 8 został jawnie skrytykowany za nadmierne eksperymentowanie - bez sprawdzenia jak niektóre rozwiązania realnie wpływają na użytkowników. Wydaje mi się, że coś podobnego (choć w nie takim stopniu) dzieje się z Windows 11. Rozmach nie jest ten sam, ale podejście - bardzo podobne. Takie głupie rzeczy jak niemożność skorzystania z kalendarza systemowego paska zadań na każdym ekranie, w dalszym ciągu niezbyt funkcjonalny ten sam pasek, niekonsekwencja we wprowadzaniu trybu ciemnego, czy cały czas mało intuicyjne ustawienia systemowe, to coś co trzeba naprawić - prędzej czy później. Konrad Kozłowski w trakcie nagrywania podcastu wspominał mi o tym, że ma problemy ze skalowaniem ikon w trakcie przepinania się między różnymi monitorami do tego stopnia, że pozbył się wszystkich z pulpitu. Coś tutaj nie gra - Microsoft widocznie nie ma ochoty naprawiać tych rzeczy - a są one znane od dłuższego czasu.
Microsoft ma powody ku temu, by przejść na model wydawania Windows taki, jak przed laty, jeszcze w czasach Windows Vista, 7 i 8. Jednak niekoniecznie jest to najlepsza możliwa droga - dobrze by było najpierw dostosowanie swoich produktów w taki sposób, by nie trzeba było ich ciągle łatać w ramach koncepcji "ciągły plac budowy". Nie jest to szczególnie dobre dla użytkowników, którzy mogą być nieco zagubieni z powodu zmian - sukcesywnie wdrażanych co jakiś czas, bez szerokiego "ostrzegania" przed nimi. Dodajmy do tego obietnice, które nie zawsze się sprawdzają i mamy tutaj przepis na dosyć wybuchową mieszankę microsoftowskiego absurdu.
Jako użytkownik (jeszcze) Windows, życzyłbym sobie - aby proces wydawania kolejnych odsłon był bardziej poukładany z uwzględnieniem jakości. To, kiedy będą pojawiać się kolejne wersje... nie bardzo mnie interesuje. Wolałbym coś naprawdę dobrego, na co się czeka z wypiekami na twarzy, niż jednie markowanie zainteresowania opiniami użytkowników. Spotykam się z tym, że nie tylko ja, ale i wiele innych osób z mojego otoczenia wyraża swego rodzaju zmęczenie Microsoftem i Windows. Ciekawe, czy następnym razem odważę się i przejdę na macOS.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu