Felietony

Windows 11. Czyli małżeństwo z rozsądku, nie z miłości

Jakub Szczęsny
Windows 11. Czyli małżeństwo z rozsądku, nie z miłości
58

Drogi Pamiętniczku. Piszę do Ciebie ze szpitala, gdzie plecy mnie nap...rowadzają mentalnie na skraj psychicznej wytrzymałości. Jako że mam ochotę wydalić kręgosłup, który jest przyczyną moich cierpień, ponarzekam sobie na Windows 11, do którego mam w ostatnim czasie dziwny stosunek. Niby sobie z niego korzystam, ale się z tego nie cieszę.

Więc pisanie o tym, że to małżeństwo z rozsądku jest w pewnym sensie zasadne. Pewnie, być może trochę przesadzam. Ale uwierzcie mi, że takich myśli na temat Windows 10 nie miałem. Może dlatego, że w porównaniu do Windows 8.1, "dyszka" była/jest systemem zauważalnie lepszym. Przemyślanym, takim jakiego chcieli użytkownicy. Windows 11 jest jak efekt pracy podpitego zespołu złożonego z uduchowionego designera, mrukowatego inżyniera oprogramowania, UX-owca lubiącego opioidy i team leadera, którego można nazwać mizantropem. Ktoś na górze uznał ich za najlepszych możliwych specjalistów tylko dlatego, że wykonują zadania szybko i bez zbędnych pytań.

Wiecie, oni wszyscy wykonali dobrą robotę. Serio, Windows 11 zły nie jest. Ale i nie jest taki, że chce się z niego korzystać. Schematy ułożenia okien to coś, co startowało z nami od Windows 10 i PowerToysów, ale ukazało się to w wymiarze niepełnym. Decyzja o uczynieniu paska zadań niemobilnym to decyzja kompletnie kretyńska na wielu poziomach. Dlaczego? Nawet, jeżeli umiejscowienie go na górze, czy na boku jest egzotyczne... po co ludziom zabierać taką możliwość? Dlaczego mam rezygnować ze swoich przyzwyczajeń tylko dlatego, że ktoś uznał, iż Windows 11 musi być "inny"?

Windows 10.1

Pompatyczne przywitanie Windows 11 w kręgu IT: najpierw w formie zapowiedzi, a potem pełnoprawnego wydania - nijak ma się do tego, co prezentuje Windows 11. Microsoft reklamował tę wersję jako taką, która wprowadza szereg nowych funkcji i usprawnień. Jedną z najważniejszych nowości miał być nowy design interfejsu użytkownika, który został znacznie ulepszony. Nowy interfejs ma na celu zapewnienie użytkownikom większej przejrzystości i łatwości w korzystaniu z systemu. Microsoft wprowadził również nowe ikony, które są bardziej nowoczesne i dopasowane do najnowszych trendów w projektowaniu.

Kolejną ważną nowością jest nowe menu Start, które zostało całkowicie przeprojektowane. Menu Start miało być uporządkowane i intuicyjne. Dzięki temu użytkownicy mieli szybciej i łatwiej uzyskać dostęp do potrzebnych im funkcji systemu. Microsoft wprowadził także ulepszony tryb wielozadaniowości, który umożliwia wygodne przesuwanie aplikacji między różnymi ekranami. Wszystko to zasadniczo odbywa się w sposób płynny i intuicyjny, co zapewnia użytkownikom jeszcze większą wygodę korzystania z systemu. I to jest fakt.

Ale czy to wszystko powoduje, że można nazwać Windows 11 pełnoprawnie "nową" wersją OS-u? Mam poważne wątpliwości. Pamiętajmy o tym, że Microsoft m. in. nowy "dresscode" systemowy, tzw. "Fluent Design" zapowiadał jeszcze w czasach, gdy nikt nie myślał o pełnym następcy Windows 10. Właściwie, to FD miał pojawić się w "dziesiątce" w pełni i zastąpić już nieco wysłużone szaty wypłaszczonego, pełnego minimalizmu i prostoty następcy 8.1. Funkcji odróżniających 11 od 10 nie ma zbyt wielu i największe zmiany poczyniono w zakresie bezpieczeństwa, przesuwając przede wszystkim granice wymagań sprzętowych. Być może dlatego mamy do czynienia z 11, a nie 10.1? Być może Microsoft właśnie dlatego wydał ów OS w taki sposób?

Ja nie miałem zbyt dużego wyboru: wraz z moim nowym ThinkPadem, dostałem Windows 11 - nie "dziesiątkę", która w wielu aspektach wydawała mi się bardziej "swojska", lepiej poukładana. Doszło do tego, że muszę posiłkować się Explorer Patcherem, aby móc przesunąć sobie pasek zadań na górę: tak, jak lubię. Wyższy poziom bezpieczeństwa - rozumiem, super. Microsoft i tak zrobił naprawdę dużo, aby Windows przestał kojarzyć się z tandetą pod kątem zabezpieczeń. Defender to klasa sama w sobie - serio.

Aczkolwiek mam cały czas wrażenie, że Windows 11 i ja, to "małżeństwo z rozsądku" i poniekąd z braku jakiegokolwiek wyboru. Nie żałuję zakupu ThinkPada, choć było blisko, bym zaopatrzył się w Macbooka. Aczkolwiek Windows 11 mógłby być... ciekawszy. Lepszy. Bardziej poukładany. Mniej nastawiony na wciskanie mi czegokolwiek na siłę. Bardziej uniwersalny. Mocniej ukierunkowany na innowacje.

A tymczasem... odczuwam pewien niedosyt.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu