Świat

Jest nadzieja dla Windowsa 10. Kluczowy ruch Microsoftu

Krzysztof Rojek
Jest nadzieja dla Windowsa 10. Kluczowy ruch Microsoftu

Windows 10 znowu zyskał kanał Beta. Co to oznacza dla jego przyszłości?

Jeżeli macie peceta z Windowsem, jest duża szansa, że jest na nim zainstalowany system operacyjny z numerem 10. Wiem to, ponieważ globalnie popularność Windowsa 11 ledwo przekracza 1/4 komputerów, a w Polsce nurkuje znacznie poniżej tej wartości. Windows 10 ma się więc dobrze i nic nie wskazuje na to, żeby miało się to zmienić.

Polecamy na Geekweek: PKP Intercity zapowiada ważne zmiany obejmujące rezerwację miejsc

Tymczasem gilotyna Microsoftu wydaje się być nieubłagana. Już za nieco ponad rok Windows 10 traci wsparcie i tym samym - staje się podatny na nowo odkryte zagrożenia, ponieważ wraz ze wsparciem znikają poprawki bezpieczeństwa. Zagrożone będą nie miliony, ale miliardy osób i setki tysięcy przedsiębiorstw korzystających z komputerów z tym systemem.

Oczywiście - wsparcie można przedłużyć, ale koszt takiej operacji po 3 latach to cena nowego komputera. Użytkownicy, którzy nie chcą wydawać tak dużych pieniędzy są więc w kropce. Jednak jest szansa, że Microsoft wyciągnie do nich pomocną dłoń.

Beta testy wracają na Windows 10. Co to znaczy?

Jeżeli chodzi o Windowsa, przed stabilną wersją każdej poprawki systemowej, ta trafia najpierw do kanałów testowych - Dev, Canary i Beta. Kiedy wszedł Windows 11 i Windows 10 przestał być aktywnie rozwijany, istnienie tych kanałów stało się niepotrzebne, i dziś jeżeli wybierzemy któryś z nich, nasz pecet automatycznie zainstaluje wersję 11 (jeżeli oczywiście ma taką możliwość).

Teraz jednak Microsoft ogłosił, że przywraca do działania jeden z kanałów, a mianowicie - Betę. Jeżeli ktoś ma Windowsa 10, może już teraz zobaczyć, jakie zmiany będą następowały w tym systemie z wyprzedzeniem, a także - zgłosić swój feedback do nich, zanim zostaną wprowadzone do wszystkich komputerów wraz z aktualizacjami.

Co to oznacza? A no tyle, że system, który przez długi czas był w fazie "utrzymania", ma szanse zyskać pewne nowe funkcje, które trzeba przetestować przed wypuszczeniem. Naturalnie, nie są to tak rozbudowane testy, jak w przypadku Windowsa 11, ale ruchy w przypadku Windowsa 10 w kontekście jego niedługiego wygaszenia mogą oznaczać zmiany w kwestii podejścia Microsoftu do swojej własnej strategii.

Naturalnie, nie ma co oczekiwać, że firma przyzna się do porażki, jaką jest znikomy udział Windowsa 11 w rynku i przedłuży życie Windowsa 10 już teraz. Gdyby tak zrobiła - ludzie nie mieliby już żadnego powodu, by przejść na nowy system, tym bardziej, że dla wielu jest to związane z wydatkiem na nowy komputer. Jednak wątpliwe jest, by firma nie widziała, co się dzieje i nie chciała jakoś zareagować. Odcięcie wsparcia dla najpopularniejszego systemu na świecie to nie mniej, nie więcej, tylko katastrofa wizerunkowa, której w Microsofcie nie tyle chcą, co wręcz muszą uniknąć.

Jaki więc jest najbardziej prawdopodobny scenariusz? Ja nie widzę innego, niż ten, że Windows 10 będzie w stanie "limbo" - Microsoft może doraźnie przedłużać jego wsparcie, zapewne na rok czy dwa, ogłaszając to w ostatnim możliwym momencie, by do samego końca niepewni klienci decydowali się na Windowsa 11. W innym wypadku uruchamianie całego kanału na około rok działania miałoby mało sensu.

Dlatego też uważam, że jest nadzieja dla tego, by miliardy ludzi nie znalazły się "na bruku", jeżeli chodzi o bezpieczeństwo własnych pecetów. I to bardzo dobrze, że Microsoft to widzi. Szkoda tylko, że w tym momencie interesy klientów są na bezpośrednim kursie kolizyjnym z interesami firmy, a wyjście z twarzą z tej sytuacji wydaje się niemożliwe.

 

 

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu