Windows 10 znowu zyskał kanał Beta. Co to oznacza dla jego przyszłości?
Jeżeli macie peceta z Windowsem, jest duża szansa, że jest na nim zainstalowany system operacyjny z numerem 10. Wiem to, ponieważ globalnie popularność Windowsa 11 ledwo przekracza 1/4 komputerów, a w Polsce nurkuje znacznie poniżej tej wartości. Windows 10 ma się więc dobrze i nic nie wskazuje na to, żeby miało się to zmienić.
Polecamy na Geekweek: PKP Intercity zapowiada ważne zmiany obejmujące rezerwację miejsc
Tymczasem gilotyna Microsoftu wydaje się być nieubłagana. Już za nieco ponad rok Windows 10 traci wsparcie i tym samym - staje się podatny na nowo odkryte zagrożenia, ponieważ wraz ze wsparciem znikają poprawki bezpieczeństwa. Zagrożone będą nie miliony, ale miliardy osób i setki tysięcy przedsiębiorstw korzystających z komputerów z tym systemem.
Oczywiście - wsparcie można przedłużyć, ale koszt takiej operacji po 3 latach to cena nowego komputera. Użytkownicy, którzy nie chcą wydawać tak dużych pieniędzy są więc w kropce. Jednak jest szansa, że Microsoft wyciągnie do nich pomocną dłoń.
Beta testy wracają na Windows 10. Co to znaczy?
Jeżeli chodzi o Windowsa, przed stabilną wersją każdej poprawki systemowej, ta trafia najpierw do kanałów testowych - Dev, Canary i Beta. Kiedy wszedł Windows 11 i Windows 10 przestał być aktywnie rozwijany, istnienie tych kanałów stało się niepotrzebne, i dziś jeżeli wybierzemy któryś z nich, nasz pecet automatycznie zainstaluje wersję 11 (jeżeli oczywiście ma taką możliwość).
Teraz jednak Microsoft ogłosił, że przywraca do działania jeden z kanałów, a mianowicie - Betę. Jeżeli ktoś ma Windowsa 10, może już teraz zobaczyć, jakie zmiany będą następowały w tym systemie z wyprzedzeniem, a także - zgłosić swój feedback do nich, zanim zostaną wprowadzone do wszystkich komputerów wraz z aktualizacjami.
Co to oznacza? A no tyle, że system, który przez długi czas był w fazie "utrzymania", ma szanse zyskać pewne nowe funkcje, które trzeba przetestować przed wypuszczeniem. Naturalnie, nie są to tak rozbudowane testy, jak w przypadku Windowsa 11, ale ruchy w przypadku Windowsa 10 w kontekście jego niedługiego wygaszenia mogą oznaczać zmiany w kwestii podejścia Microsoftu do swojej własnej strategii.
Naturalnie, nie ma co oczekiwać, że firma przyzna się do porażki, jaką jest znikomy udział Windowsa 11 w rynku i przedłuży życie Windowsa 10 już teraz. Gdyby tak zrobiła - ludzie nie mieliby już żadnego powodu, by przejść na nowy system, tym bardziej, że dla wielu jest to związane z wydatkiem na nowy komputer. Jednak wątpliwe jest, by firma nie widziała, co się dzieje i nie chciała jakoś zareagować. Odcięcie wsparcia dla najpopularniejszego systemu na świecie to nie mniej, nie więcej, tylko katastrofa wizerunkowa, której w Microsofcie nie tyle chcą, co wręcz muszą uniknąć.
Jaki więc jest najbardziej prawdopodobny scenariusz? Ja nie widzę innego, niż ten, że Windows 10 będzie w stanie "limbo" - Microsoft może doraźnie przedłużać jego wsparcie, zapewne na rok czy dwa, ogłaszając to w ostatnim możliwym momencie, by do samego końca niepewni klienci decydowali się na Windowsa 11. W innym wypadku uruchamianie całego kanału na około rok działania miałoby mało sensu.
Dlatego też uważam, że jest nadzieja dla tego, by miliardy ludzi nie znalazły się "na bruku", jeżeli chodzi o bezpieczeństwo własnych pecetów. I to bardzo dobrze, że Microsoft to widzi. Szkoda tylko, że w tym momencie interesy klientów są na bezpośrednim kursie kolizyjnym z interesami firmy, a wyjście z twarzą z tej sytuacji wydaje się niemożliwe.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu