VOD

Uniwersum Wiedźmina się rozrasta. Oceniamy animację Wiedźmin: Zmora wilka

Konrad Kozłowski
Uniwersum Wiedźmina się rozrasta. Oceniamy animację Wiedźmin: Zmora wilka
Reklama

Netflix wiąże z marką Wiedźmin ogromne nadzieje. Dowodem na to jest ekspansja poza pojedynczy serial, a pierwszą taką produkcją jest anime "Wiedźmin: Zmora wilka", którą przedpremierowo oceniamy.

Pomysł Netfliksa na tworzenie seriali, animacji i filmów bazując na znanych markach nie jest zaskakujący czy świeży, ale rozmach operacji robi wrażenie. Lista przejętych franczyz jest imponująca, a wśród nich znajduje się Wiedźmin. Pierwszy sezon serialu miał swoje wady, ale produkcja została przyjęta całkiem nieźle. Twórcy powtarzają, że wyciągnęli wnioski, dlatego wobec 2. sezonu, który nadchodzi, mamy prawo mieć jeszcze większe wymagania.

Reklama

Zanim jednak wrócimy do opowieści o Geralcie, Netflix serwuje nam animacje rozbudowującą ten świat. "Wiedźmin: Zmora wilka" opowiada o młodym Vesemierze, pierwszym wiedźminie. Poznajemy początki jego historii i razem z nim ruszamy na niebezpieczne misje. Proces ten jest pokazany dość szczegółowo i dla wielu widzów może to być zupełną nowością, bo przyszłych wiedźminów poznajemy gdy są jeszcze młodziakami. Ukazywane są motywacje nimi kierujące oraz późniejsze konsekwencje podjętych decyzji kilka lat później. Scenariusz musiał uzupełnić przedstawioną w książce tylko ogólnikową historię i efekty są naprawdę udane.A to wszystko w otoczce anime od Studia Mir ("Mortal Kombat Legends: Scorpion's Revenge", "The Death of Superman") dodającej całości nieco smaczku i świeżego podejścia do tematu.

Wiedźmin: Zmora wilka to animacja fanów oraz nowych widzów

Animacja jest szansą do poznania zasad rządzących światem stworzonym przez Andrzeja Sapkowskiego dla nowych widzów. "Wiedźminem" zainteresowali się przecież nie tylko ci, którzy mają za sobą lekturę opowiadań oraz wszystkich części cyklu, ale także ci, którzy zagrali w gry CD Projektu lub nie mieli styczności z Geraltem nigdy wcześniej. Wyważenie fabuły dla tak zróżnicowanej widowni nie było i nie będzie łatwe, a z podobnym wyzwaniem mierzyła się animacja. Zastosowano tu jednak nieco prostsze mechanizmy, bo "Wiedźmin: Zmora wilka" nie komplikuje w żaden sposób przebiegu akcji.

Następujące po sobie wydarzenia są nawet trochę przewidywalne, ale odpowiedni rytm i dynamiczne sekwencje sprawiają, że trudno mówić o nudzie podczas seansu. Beau de Mayo, będący producentem i scenarzystą filmu, nie zawiódł w tym aspekcie. Całość trwa 81 minut, więc stosunkowo niewiele, ale cieszę się, że nie silono się na sztuczne rozciąganie historii.

"Wiedźmin: Zmora wilka" zadaje też kilka ważnych pytań  i częściowo na nie odpowiada, choć pozostawia też pewne rzeczy ocenie widza. Animacja bierze na warsztat próbę traw i stara się obiektywnie pokazać nam obraną przez bohaterów ścieżkę, byśmy mogli ocenić, czy podejmowane przez nich decyzje są świadome, czy to jedyna właściwa droga ku obranym celom. Nie sposób też nie zacząć zastanawiać się, ile człowieka pozostaje w wiedźminie i czy jest szansa na odwrócenie pewnych zmian, które musiały nastąpić. To zdecydowanie bardziej bliższe spojrzenie na naturę wiedźminów oraz ich zawód, aniżeli w serialu z Henrym Cavillem. Co prawda produkcje miały inne historie do opowiedzenia, ale animacji udało się chyba zachować lepszy balans pomiędzy produkcją dla wszystkich, a tylko dla fanów. Owszem, pojawiło się sporo zmian względem tego, co napisał Andrzej Sapkowski, ale chyba nikogo to nie zdziwi.

Anime Wiedźmin: Zmora wilka ma jeden, spory problem

Pod względem wizualnym "Wiedźmin: Zmora wilka" nie zawodzi, bo jest to solidna produkcja anime, którą niektórzy (dla podkręcenia klimatu) zachcą nawet oglądać w japońskiej wersji językowej. Do wyboru są także angielska i polska, więc to od każdego z Was będzie zależało, co działa dla Was lepiej. Przyznam, że do polskiego dubbingu nie zdołałem się przekonać - do samego wykonania przyczepić się nie mogę, ale nie do końca pasuje on do przedstawianych okoliczności. . W polskiej wersji wystąpili Kamil Pruban (Vesemir), Ewa Prus (Tetra), Marek Karpowicz (Deglan) oraz Ewa Kania (Lady Zerbst), narratorem jest Piotr Borowiec. Mimo, że produkcja reprezentuje wysoki poziom realizacji, to już nawet po zwiastunach można było wskazać jej największy słaby punkt. Są nim potwory, których wygląd pozostawia wiele do życzenia i prawdę mówiąc nie wiem, czym kierowały się osoby odpowiadające za ich obecność w animacji.

Uniwersum Wiedźmin na Netflix? Jak na sam początek jest naprawdę nieźle

Twórcy przygotowali dla widzów wiele niespodzianek, których oczywiście zdradzać nie będę. Niezależnie jednak od tego, jak bardzo wkręceni jesteście w ten świat, to myślę, że kilkukrotnie uśmiechniecie się pod nosem do siebie z powodu easter eggów czy bardziej oczywistych nawiązań. To dopiero początek rozbudowy uniwersum Wiedźmina na Netfliksie i "Wiedźmin: Zmora wilka" daje spore nadzieje na to, że w przyszłości będzie jeszcze tylko lepiej. Kto wie, może Netflix już teraz planuje znacznie więcej, niż mamy tego świadomość.

Wiedźmin: Zmora wilka
plusy
  • Wyważona fabuła dla nowych widzów i fanów
  • Poziom realizacji animacji
  • Wartka akcja
minusy
  • Oprawa wizualna potworów
  • Nie obrazilibyśmy się za nieco dłuższy czas trwania

Premiera "Wiedźmin: Zmora wilka" na Netflix już 23 sierpnia.

Reklama

 

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama