Filmy

Niemieckie Krwawe niebo od Netflix to zaskakująco dobry film o wampirach

Paweł Winiarski
Niemieckie Krwawe niebo od Netflix to zaskakująco dobry film o wampirach
Reklama

Miałem ostatnio trochę więcej czasu by ponadrabiać nieco filmowych zaległości. Nieco od niechcenia włączyłem Krwawe Niebo na Netflix, spodziewając się raczej nudnej i kiepskiej produkcji - okazała się jednak zaskakująco dobra.

Niektóre filmy na papierze brzmią świetnie, a finalny efekt rozczarowuje. Krwawe niebo już jako koncept jawiło się jako dziwadło - no bo zobaczcie sami. Terroryści porywają samolot lecący do Nowego Jorku, jednak jedną z pasażerek jest...wampirzyca. Brzmi jak tani horror niskiej klasy z gumowymi stworkami zamiast efektów specjalnych. A tymczasem Krwawe niebo jest - może nie tyle dojrzałe - co spójne i naprawdę dobrze się je ogląda.

Reklama

Postaram się nie zdradzić zbyt wiele z opowieści, choć trudno tu mówić o jakiejś głębokiej historii. Akcja Krawego nieba jest krótka, dzieje się tak naprawdę tylko na pokładzie porwanego samolotu, wyjątkiem są wspomnienia głównej bohaterki, które rzucają trochę więcej światła (niekoniecznie dobre określenie) na to jak i dlaczego stała inna. A już zwiastun daje jasno do zrozumienia, że to wampirzyca. Wszyscy wiemy jak powstają wampiry i co jest ich słabością, prawda? Twórcy Krwawego nieba nie starają się zmieniać tych stereotypów, przedstawiają jednak stworzenia w bardzo "ludzki" sposób. W dodatku dając do zrozumienia, że można je uleczyć. Nie znajdziecie tu odniesień do magii, Drakuli, legend czy wierzeń - niemiecki wampir bardzo przypomina zombie, nie jest piękny niczym Brad Pitt czy Robert Pattinson, nie stara się zawładnąć światem niczym komiczne wampiry z serii filmów Blade. Ten konkretny rozumie swoją beznadziejną sytuację i szuka lekarstwa, ma dziecko, stara się opanować chorobę. Czy raczej zło, bo tak nazywa tę przypadłość film.

Twórcy w bardzo ciekawy sposób opowiadają historię porwania samolotu. Nie skupiają się na terrorystach, nie starają się analizować przypadłości głównej bohaterki, za to wydają się uwypuklić jej relacje z synem, który niefortunnie też jest jednym z pasażerów. To dla niego kobieta leci za ocean szukać lekarstwa i to jego stara się chronić w tej beznadziejnej sytuacji. Nie ma ogromnej przewagi nad porywaczami, dodatkowo musi się starać nie dopuścić do powstania kolejnych wampirów. Walka nie jest absurdalna, brutalność utrzymana w ryzach - wszystko wydaje się tu być odpowiednio wyważone, dobrze napisane i naturalnie odegrane. Nie jest to jeden z tych filmów, które zapamiętacie na długie lata, ale nie będziecie go też chcieli wyłączyć.

Bez dużej kampanii reklamowej Krwawe niebo wydaje się być fajną ciekawostką z Niemiec, a nie napompowanym marketingowo balonem, który prawie na pewno rozczaruje. Mówi się, że Netflix nie ma w ofercie dobrych filmów na wyłączność, ale mam wrażenie, że oczekiwania wobec platformy są zdecydowanie za wysokie. Krwawe niebo nie jest perełką, ale trzyma odpowiednio dobry poziom, by widz nie czuł zażenowania podczas seansu, a po jego zakończeniu stwierdził, że to był dobrze spędzony czas. Mnie film pozytywnie zaskoczył i trochę żałuję, że ominąłem go na premierę skupiając się na marketingowo napompowanych słabiznach od Netflix i Amazona.

Jeśli macie do obejrzenia jeden film o wampirach w tym roku, niech będzie to właśnie niemieckie Krwawe niebo na Netflix. Moim zdaniem warto, to jeden z najlepszych produkcji o tej tematyce jaki ostatnio widziałem.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama