Netflix nie ma szczęścia do "Wiedźmina". Marka, która miała przybliżyć platformę popularnością do sukcesu HBO i "Gry o tron, staje się ciężarem. Nowy serial i prequel "Wiedźmin: Rodowód krwi" najlepiej to pokazuje.
Zapowiedzi nowych produkcji w uniwersum Wiedźmina nie powinny nikogo dziwić. To bogaty w historie i bohaterów świat, który z ochotą eksplorowaliby widzowie. Popularność franczyzie zapewniły książki i gry, więc zainteresowanie wokół seriali Netfliksa jest zrozumiałe. O ile w przypadku produkcji z Henrym Cavillem (którego niedługo pożegnamy) byłem w stanie zrozumieć argumenty przeciwników i zwolenników "Wiedźmina", o tyle nadchodzący spin-off "Wiedźmin: Rodowód krwi" nie powinien był nawet powstać. Chęć wyjaśnienia koniunkcji sfer na własnych zasadach była może i dobrym pomysłem, ale efekt końcowy jest przerażająco nieudany: i na poziomie scenariusza, i pod względem wykonania.
Wiedźmin: Rodowód krwi - co poszło nie tak?
Zacznijmy od tego, że pomysł na fabułę został (wedle potwierdzonych informacji) zapisany na serwetce i wcale byśmy do tego wątku nie wracali, gdyby nie fakt, że to widać jak na dłoni podczas seansu. Serial nie bazuje na żadnej książce czy opowiadaniu Andrzeja Sapkowskiego, więc fundamenty tak istotnej z punktu widzenia historii uniwersum fabuły, powinny być dobrze przemyślane i zaplanowane. Tego tutaj po prostu nie ma i choć niektóre poszczególne idee i pomysły przejawiają pewien potencjał, to jako całość prezentuje się bardzo mizernie.
Bez wchodzenia w szczegóły, by tym najbardziej odważnym widzom nie psuć seansu, wyjaśnienie następujących po sobie wydarzeń jest absurdalne, a sposób w jaki to pokazano ociera się o parodię. Dodam też, że plan zakładał udostępnienie 6 odcinków, a ostatecznie przygotowano 4, lecz dopiero po zdjęciach. Na stole montażowym wycięto więc sporą część nakręconych ujęć, więc niektóre sceny nie następują po sobie w sposób logiczny. Bohaterowie w przedziwny sposób zmieniają wygląd, podróżują pomiędzy lokalizacjami i często widzimy tylko efekty ich działań bez szansy ujrzenia, jak i dlaczego do tego doszło.
Do tego wszystkiego należy też dołożyć raczej mało efektowną oprawę wizualną serialu, która przypomina raczej typowe telewizyjne produkcje fantasy, a nie wysokobudżetowe tytuły, z którymi marka miałaby rywalizować. Przy drugim sezonie "Wiedźmina" starano się podnieść poprzeczkę i widzowie byli usatysfakcjonowani próbą uczynienia serialu bardziej atrakcyjnym, jeśli chodzi o efekty specjalne. W spin-offie zabrakło najprawdopodobniej i czasu, i budżetu na to, by móc urzeczywistnić to, co napisali scenarzyści. Zabrakło też sprawnej ręki producenta, który w odpowiednim momencie powstrzymałby ten projekt i starał się skierować go na właściwą drogę.
"Wiedźmin: Rodowód Krwi" ma więc problemy na poziomie fabularnym i realizacyjnym, które skutecznie zniechęcają do oglądania. Najwierniejsi fani książek prawdopodobnie będą łapać się za głowę, ponieważ przedstawiona w serialu historia nie dorównuje pomysłom Sapkowskiego, mimo że odwołuje się do wspomnianych przez niego wydarzeń. Dialogi w większości scen kuleją - wydają się sztuczne i bezemocjonalne, a i sam główny wątek nie angażuje tak, jak powinien.
Tylko dla widzów bez układu nerwowego
Serial starano się ratować obecnością jednej z ciekawszych postaci prosto z głównej serialu i choć rzeczywiście jej obecność daje pewne poczucie komfortu, to sposób w jaki ją wykorzystano woła o pomstę do nieba. Bohaterów poznajemy pobieżnie, nie mamy szansy zapoznać się z ich historią, a czasu wyraźnie zabrakło na rozwinięcie jakichkolwiek wątków z nimi związanych. Narrator potrafi prawić oczywistości na temat liczby członków drużyny i innych wydarzeń na ekranie, co po prostu denerwuje. "Wiedźmin: Rodowód Krwi" miał spory potencjał, bo punkt wyjścia do opowiadanych wydarzeń był świetnym początkiem, ale nie przyłożono się tutaj do niczego, więc serial można odbębnić do obiadu, jeśli chcecie poznać wizje jego twórców na temat tego, co poprzedza serialowego "Wiedźmina".
"Wiedźmin: Rodowód krwi" zadebiutuje na Netfliksie 25 grudnia.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu