VOD

Jeszcze lepszy niż Na noże! Recenzja Glass Onion od Netfliksa

Konrad Kozłowski
Jeszcze lepszy niż Na noże! Recenzja Glass Onion od Netfliksa
Reklama

Czy ktokolwiek przewidywał, że "Na noże" stanie się serią filmów, a kolejne części będą trafiać na Netfliksa? Chyba nikt nie zakładał takiego scenariusza, a teraz jesteśmy tego świadkami. "Glass Onion" okazuje się być jeszcze lepszym filmem, niż "Na noże", więc apetyt na następne odsłony jest jeszcze większy.

Widzowie oczekujący powtórki z rozrywki będą jednocześnie zaskoczeni i usatysfakcjonowani tym, co przygotował Rian Johnson. Scenarzysta i reżyser filmu postanowił bowiem przenieść akcję nowej części na skąpaną w słońcu grecką wyspę, która zastąpiła szaroburą posiadłość w Wielkiej Brytanii. Postacie tez wydają się nieco bardziej barwne, żywe i różnorodne. Niektórzy na pewno będą tęsknić za atmosferą z "Na noże", która przypominała opowieści Agathy Christie będących bez wątpienia inspiracją dla twórcy, ale taka decyzja okazała się strzałem w dziesiątkę.

Reklama

Glass Onion, czyli Na noże 2 - inny, ale lepszy

Ja również z dużym dystansem podchodziłem do "Glass Onion" po zobaczeniu zwiastunów, bo choć nie byłem aż tak zachwycony pierwszym filmem Johnsona jak inni, to po prostu wydawało mi się, że trudno będzie nakręcić coś utrzymanego w podobnej konwencji, ale jeszcze lepszego. Tym bardziej, że nowy film będzie odarty z wielu charakterystycznych wręcz elementów dla kryminalnych i detektywistycznych historii -  ważną częścią składową sukcesu "Na noże" były odpowiednie okoliczności i lokalizacja, w jakich rozgrywała się akcja. "Glass Onion" stawia jednak na inne elementy, które jeszcze lepiej angażują nas w tę historię.

Oto na prywatną wyspę w czasach pandemii wybiera się grupa przyjaciół, która zostaje wyrwana ze swojego codziennego życia. W każdym z bohaterów dostrzec można odbicie lustrzane kreujących naszą rzeczywistość osób. Nie zabrakło bezmyślnej i nastawionej na sukces za wszelką cenę modowej influencerki, osiłka streamera, naukowca karierowicza i medialnej pani polityk. Wszyscy mają wspólny mianownik w postaci obrzydliwie bogatego przyjaciela będącego gospodarzem imprezy urodzinowej, która odbywa się co roku w tej samej posiadłości. Tym razem jednak na imprezie zjawia się ktoś jeszcze: była wspólniczka bogacza oraz prywatny detektyw.

Gdy Rian Johnson nie robi sagi Gwiezdnych Wojen, to mogę być jego fanem

Rian Johnson bardzo sprytnie manewruje pomiędzy historiami poszczególnych bohaterów nie dając ani chwili na nudę widzom. Poznajemy krótkie podsumowania codziennej działalności każdego z nich, co oczywiście okazuje się kluczowe w późniejszej części seansu. Wszystko podawane jest jednak niemalże jak na tacy i prędzej czy później jest wyjaśnione bardzo dosłownie, dlatego nie ma potrzeby wnikliwego przyglądania się strojom, wnętrzom czy mimice twarzy postaci. W "Na noże" to kryminalna zagadka wysuwała się na front, więc byliśmy na niej bardziej skupieni, podczas gdy "Glass Onion" łączy w sobie więcej kina rozrywkowego i komedii. To jednak nie wada, a przeogromny atut filmu, gdyż twórca nie sili się na pokazanie mało skomplikowanego dochodzenia w przekombinowany sposób, przez co produkcja mogłaby dostać rykoszetem. Akcenty zostały więc przeniesione w innym, niż można by się spodziewać kierunku, ale koniec końców przynosi to znakomite efekty. Dysrupcja, o której tak dużo mówi się w tym filmie, jest dokładnie tym, co reżyser robi ze swoimi filmami. Nikt nie powinien mu pozwolić zbliżać się do sagi Star Wars, ale osobne historie spod jego ręki mogą wyjść wręcz znakomite.

Owszem, cały czas z tyłu głowy próbujemy samodzielnie dojść do tego, co popycha poszczególnych bohaterów do podejmowania takich, a nie innych decyzji, ale jednocześnie bawimy się świetnie, bo prawie każda scena wypełniona jest jakimś żartem lub ironią, które smakują znakomicie. Pierwsze skrzypce często odgrywa tu Daniel Craig jako Benoit Blanc, którego aktor zagrał z większym luzem i z jeszcze większym jajem. Akcent, jakiego używa, sposób poruszania się i strojone przez niego miny nie pozwalają go brać na poważnie, dlatego każdy, kto ma cokolwiek do ukrycia nie zwraca na niego większej uwagi, nawet pomimo jego wcześniejszych dokonań. Przypomina to trochę konfrontację zabójców z porucznikiem Columbo, którego odbierano jak nieobytego w towarzystwie półgłówka, a tymczasem okazywał się on równie lub bardziej bystry od złoczyńcy.

Inspiracje reżysera są oczywiste, ale to w niczym nie przeszkadza

Rian Johnson nie kryje się z tym, że takich zapożyczeń z innych klasycznych produkcji i powieści jest w tym filmie naprawdę sporo. Napotykamy je niemal na każdym kroku, podobnie jak satyryczne komentarze, które upchnięto w każdą szczelinę "Glass Onion". Największe brawa należą mu się za to, że robi to z odpowiednią gracją i umiejętnie potrafi wymieszać te składniki już na poziomie scenariusza, a później we współpracy z aktorami łączy je na planie. Ci, którzy będą doszukiwać się przesłań i metafor, na pewno je tu znajdą. Ci, którzy oczekują dobrze spędzonych 2 godzin przed ekranem, też będą po ostatniej scenie w pełni usatysfakcjonowani. Największą frajdę będą mieć ci, którzy spodziewają się po filmie trochę jednego i trochę drugiego, bo pomiędzy szerokimi uśmiechami zdają sobie sprawę, że dzisiejszy świat niewiele różni się od tego, co widzimy na ekranie.

Można odnieść wrażenie, że przy "Glass Onion" Johnson zrzucił łańcuchy i nagrał film, jakiego nie mógł nakręcić wcześniej. A może sukces "Na noże" dodał mu pewności siebie? Niezależnie od powodów, w ogólnym rozrachunku druga część wypada jeszcze lepiej niż pierwsza, ale zrozumiem, jeśli niektórzy będą tęsknić za klimatem Agathy Christie z pierwszego filmu. Kto wie, może wróci on w trzeciej odsłonie "Na noże", na którą wcześniej nie czekałem w ogóle, a od teraz będę niecierpliwie odliczał do jej premiery każdy dzień.

"Glass Onion" debiutuje na Netfliksie 23 grudnia.

Reklama

 

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama