Podczas odbywającego się w Budapeszcie Mastercard Innovation Forum miałem okazję zobaczyć zaprojektowane przez firmę urządzenia i technologie, które w przyszłości prawdopodobnie całkowicie wyprą papierowe pieniądze.
Widziałem pierścionek z wbudowanym chipem do płatności zbliżeniowych. To jest świetne!
Mastercard nie pierwszy raz chwali się swoimi technologiami zbliżeniowymi. Już jakiś czas w sieci udostępniono bardzo wymowny materiał wideo, na którym mogliśmy zobaczyć kobietę płacącą w różnych sytuacjach za pomocą pierścionka, opaski fitness, a nawet kluczyka samochodowego. Jest to przykład zastosowania technologii PayPass, która zakłada, że chipy zbliżeniowe wcale nie muszą być wbudowane wyłącznie w nasze karty płatnicze. Równie dobrze w roli portfela sprawdzą się przecież inne urządzenia codziennego użytku. A to właściwie całkowicie eliminuję potrzebę noszenia zwykłego portfela.
Wspomniany pierścionek nie jest co prawda mały. Wynika to z potrzeby ukrycia wewnątrz całej elektroniki. Urządzenie jest ładowane za pomocą dedykowanego pudełeczka, które łudząco przypomina większość tego typu pudełek na biżuterię. Różnice wyłapie jedynie wprawne oko - to dwupinowe złącze na wierzchu oraz gniazdo MicroUSB z tyłu. Po naładowaniu pierścionek z powodzeniem powinien działać przez przynajmniej kilka dni. Zakładając oczywiście, że będzie pełnił jedynie rolę portfela. Oczyma wyobraźni widzę bowiem wykorzystanie tego gadżetu również jako monitora aktywności czy nawet narzędzia do powiadamiania nas o przychodzących połączeniach i wiadomościach na telefonie.
Pierścionek posiada bowiem moduł Bluetooth, za pomocą którego komunikuje się z telefonem. Instalujemy tutaj aplikację MasterPass, w której skonfigurowane mamy karty płatnicze. Możemy wybrać dowolną z nich i przypisać do naszego gadżetu. Odtąd będzie on pozwalał na drobne płatności - do 15 złotych. Wszystko powyżej ma być natomiast potwierdzane kodem PIN.
Płacenie opaską pewnie nie robi na nikim wrażenia? A jeżeli do autoryzacji każdej płatności jest wykorzystywany nasz puls? Każdy z nas ma indywidualny rytm, którego opaska się uczy. Dzięki temu staje się naszym bardzo osobistym portfelem. Jeżeli my mamy opaskę na nadgarstku, wszystkie płatności przebiegają bez żadnej dodatkowej autoryzacji. W przypadku jakiejkolwiek innej osoby - zostaną one odrzucone. Prosty sposób na eliminację kodów PIN.
A skoro o autoryzacji mowa, innym rozwiązaniem ma być... selfie. Słyszeliście o tym z pewnością nie raz - logujecie się do konta bankowego lub inicjujecie proces płatności np. za zakupy w sieci i następnie musicie to zweryfikować własną twarzą. Zaprezentowana w strefie demo metoda początkowo wydaje się banalna i prosta do oszukania. Przecież każdy może wziąć czyjeś zdjęcie i podsunąć przed kamerkę telefonu czy tabletu. Otóż nie. Mechanizm wymaga od nas określonej, losowo wybranej czynności, jak mrugnięcie oczami, poruszenie głową na boki lub w górę i w dół. Zdjęcie ani wideo z wizerunkiem danej osoby nie wchodzą zatem w grę. Szczególnie dobrze by się to oczywiście sprawdziło w przypadku urządzeń z kamerkami typu RealSense, które mapują twarz w 3D. W końcu na rynek już wchodzą pierwsze tego typu urządzenia.
Czy tak wygląda przyszłość usług bankowych i naszych płatności? Scenariuszy jest wiele. Widać jednak, że kwestia bezpieczeństwa staje się swoistym punktem wyjścia dla firm opracowujących tego typu rozwiązania. Z opisywanego przeze mnie wczoraj badania jasno wynika, że użytkownicy przede wszystkim cenią sobie bezpieczeństwo swojego konta bankowego (a w drugiej kolejności dopiero swoich danych). Jesienią ubiegłego roku pisałem na łamach Antyweb, że chciałbym płacić w taki sposób, ale boję się... złodziei. Po zobaczeniu tych wszystkich rozwiązań i usłyszeniu o kwotach, jakie koncerny typu Mastercard wykładają na kwestie związane z bezpieczeństwem czuję się przekonany, a nawet nieco zafascynowany tym, co czeka nasze portfele w przyszłości.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu