Zniżki oferowane przez Microsoft w transakcjach B2B nie trafiają do klientów. Zamiast tego, używane są by przekupywać osoby decyzyjne.
Prowadzenie jednej z największych korporacji na świcie to zadanie znacznie przerastające jednego człowieka. Firmy takie jak Apple, Microsoft czy Amazon mają w swoich strukturach szereg ludzi, którzy mogą podejmować niezależne decyzje i których umiejętności, na przykład w kwestii sprzedaży czy podejmowania szeregu decyzji biznesowych. Teoretycznie system nadzoru i struktura przedsiębiorstwa stworzona jest w taki sposób, by uniemożliwić defraudacje środków, jednak jak wiemy - rzeczywistość wygląda często zupełnie inaczej od teorii. Z jednej strony - co jakiś czas słyszymy o przypadkach, gdzie pracownicy pod nosem zarządu wyprowadzają z firmy olbrzymie pieniądze, a z drugiej - strukturalnym przyzwoleniem na łapówkarstwo.
I z tym drugim zarzutem musi zmierzyć się teraz Microsoft
Były manager Microsoftu, Yasser Elabd, który pracował w firmie przez równe 20 lat (od 1998 do 2018 r.) opublikował na platformie Lioness swoje oświadczenie, w którym podsumował to, jak wyglądała praca w firmie. Zajmował się on nadzorowaniem umów handlowych o wysokiej wartości w rejonie Bliskiego Wchodu i Afryki. Jego uwagę przykuwały często pojawiające się opiewające na duże sumy płatności dla, wydawać by się mogło, mało znaczących partnerów. Po przeprowadzeniu własnego dochodzenia na kilku niepowiązanych ze sobą przypadkach, zauważył on pewien schemat, co do którego wierzy, że jest on powszechną praktyką także w umowach zawieranych w innych rejonach świata.
Otóż - jeżeli chodzi o sprzedaż usług i produktów Microsoftu, to firmę reprezentuje zazwyczaj sprzedawca, a klienta - osoba decyzyjna, najczęściej przedstawiciel agencji. W przypadku spółek państwowych, transakcję nadzoruje także przedstawiciel rządowy. Jak pewnie wiecie, w przypadku transakcji B2B cena startowa za produkt czy usługę nigdy nie jest tą, którą finalnie się płaci. Zniżki potrafią bowiem sięgać naprawdę potężnych kwot. Tak też działo się w tym przypadku, gdzie zniżki często sięgały dziesiątek milionów dolarów. Jednak informacja o tych zniżkach nigdy nie trafiała do finalnego klienta, który musiał zapłacić pełną kwotę. Informacja o zniżce była natomiast obecna po stronie Microsoftu, dzięki czemu w papierach firmy wszystko się zgadzało. Co więc z nadwyżką? Ta była rozdzielana pomiędzy osoby uczestniczące w decyzji, w tym - wśród przedstawicieli rządowych, jeżeli transakcja dotyczyła podmiotu państwowego. Dla przykładu - informacja o zniżce na 13,6 miliona dolarów dla Saudyjskiego Ministerstwa Spraw Wewnętrznych nigdy nie dotarła do organizacji.
Elabd twierdzi, że wielokrotnie próbował zgłaszać sprawę swoim przełożonym, lecz spotkał się z odmowami, a jeden z nich nawet nakrzyczał na niego za to, co robi i poinformowany, że w ten sposób pracuje na swoje zwolnienie. Działania Yassera doprowadziły do tego, że został usunięty z pewnych transakcji. Swoje odkrycia przekazał także do Amerykańskiej Komisji Papierów Wartościowych i Giełd, z informacją, że Microsoft regularnie narusza przepisy o korupcji, jednak sprawa bardzo szybko została umorzona ze względu na "brak środków".
Taki obrót spraw oznacza dwie rzeczy. Po pierwsze zarząd Microsoftu bardzo dobrze wie o procederze i popiera go, ponieważ jest on w stanie zapewnić, że osoby podejmujące decyzje po stronie klienta nie zwrócą się w stronę konkurencji. Po drugie - amerykańska Komisja, umarzając sprawę, dała firmie zielone światło dla takich praktyk, jednocześnie torpedując starania tych, którzy chcieliby coś z tą sprawą zrobić. Jednocześnie, stanowisko Microsoftu w tej sprawie mówi coś kompletnie innego: "
Zobowiązujemy się do prowadzenia działalności biznesowej w sposób odpowiedzialny i zawsze zachęcamy każdego do zgłaszania wszystkiego, co może naruszać prawo, nasze zasady lub nasze standardy etyczne".
Yasser twierdzi, że w ten sposób na łapówki Microsoft przeznacza co najmniej 200 mln dolarów rocznie. Patrząc na finansowe wyniki Microsoftu - jest to strategia, która się opłaca. I tak długo, jak organy mające stać na straży porządku będą przymykały na to oko - będzie.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu