Mikroplastiku jest już w naszych organizmach na tyle dużo, że przedostaje się do krwi. Będziemy chorować na własne życzenie.
O tym, że plastik szkodzi środowisku dowiadujemy się już jako dziecko w szkołach podstawowych. Jednak tam ogólne pojęcie ekologii jest bardzo abstrakcyjne dla młodego umysłu. Dopiero z czasem, kiedy dorastamy, uczymy się tego, jak destruktywny wpływ ma działalność człowieka na środowisko naturalne. Jednak pokolenia przychodzą i odchodzą, a zanieczyszczenie środowiska plastikiem nie wydaje się zmniejszać. Dalej bardzo mało odpadów jest recyklingowane, a wielkie wyspy plastiku rosną w naszych oceanach, zgarniane w jedno miejsce przez prądy morskie. Tam są nieświadomie wchłaniane przez żyjące w oceanie zwierzęta, zatruwając życie w wodach. Stamtąd plastik przenosi się do organizmów ludzi. To, że mikroplastik jest w nas nie wystraszyło nas wiemy już od dawna. To nas jednak nie przestraszyło. Co jednak, jeżeli powiem wam, że plastik po raz pierwszy został znaleziono w ludzkiej krwi?
Tak. Plastik w krwi będzie nas powoli zabijał. A mogliśmy temu zapobiec
Mikroplastik to drobne cząsteczki plastiku, które powstają podczas jego produkcji, a także - podczas rozkładania się plastikowych elementów zalegających np. w oceanach. Dlaczego akurat oceany są takie ważne? Ponieważ są one miejscem, w którym plastikowe śmieci są w ogromych ilościach pochłaniane przez żywe organizmy i poprzez łańcuch pokarmowy trafiają z powrotem do ludzi.
Naturalnym jest więc pytanie - dlaczego w ogóle do tego doprowadziliśmy? Cóż, winić za to trzeba tylko i wyłącznie ludzi, którzy uważają, że skoro wrzucą coś do wody, to nie trzeba będzie się tym przejmować. Jednak równie dużą winę ponosimy my sami, ponieważ nie jesteśmy w stanie wymusić na naszych politykach realnego zajęcia się sprawami klimatu. Rozwiązanie kwestii plastiku w oceanach byłby (i mam nadzieję, że dalej jest) ale wymaga on nakładu dużych sił i środków, które jak wiadomo można (i zawsze będzie można) wykorzystać na co innego, co może zapewnić większą popularność w kolejnych wyborach. Tak już działa polityka. Dlatego też inicjatywy i technologie które faktycznie pozwalają "coś" zrobić z tym problemem muszą być fundowane przez samych ludzi. O jakich technologiach mowa?
#teamseas
#teamseas to inicjatywa niezwykle popularnego YouTubera MrBeast, który już wcześniej stworzył podobny projekt #teamtrees. W tym momecie zespól zebrał ponad 32 miliony dolarów, dzięki czemu był w stanie oczyścić ocean z 15 tysięcy ton plastiku. Dużo? Prawda, natomiast jeżeli porównamy to z danymi, które mówią, że co roku do mórz i oceanów wrzucane jest od 4,8 do aż 12 milionów (!) ton plastiku, widzimy, że wysiłki społeczności nie są w stanie nawet wyrównać bilansu oceanów.
The Ocean Cleanup
TOC jest organizacją non-profit, która stworzyła olbrzymi system, mający na celu zbieranie plastiku znajdującego się na powierzchni. Trzeba przyznać, że ich mechanizm wygląda naprawdę imponująco. System składa się z szeregu barier pływających bo oceanach, które mają zbierać plastik w jedno miejsce, aby następnie można było go w prosty sposób zebrać i oddać do recyklingu. Przewidywali oni, że w ciągu 5 lat uda się dzięki temu zmniejszyć jedną z wysp śmieciowych o 50 procent. Problem polega na tym, że tego typu systemy łatwo ulegają zniszczeniu przez wiatry i sztormy, a brak pieniędzy na naprawy spowodował, że organizacja obecnie bardziej skupia się na oczyszczaniu rzek.
CLAIM
CLAIM to projekt bardzo podobny do Ocean Cleanup, również skupiający się na rzekach, blokujący dostęp śmieci do oceanów i również wykorzystujący do tego technologię.
Takich organizacji jest jeszcze kilka, jednak jak widać - ich wysiłki albo są zakrojone na niewystarczającą skalę (choć i tak ogromną) albo też - torpedowane są przez problemy techniczne i finanse. Nawet jednak, gdyby działały one na pełną skalę, to jest nikła szansa, że rozwiązałyby one problem, ponieważ w najlepszym razie dałyby radę nadążyć za tym, w jaki sposób zanieczyszczamy ocean pływającym plastikiem. Z plastikiem na dnie póki co nie da się nic zrobić, tak samo jak z problemem plastiku, który rozkłada się na mikroplastik. Innymi słowy - na dnie oceanów znajdują się miliony ton plastiku, który powoli rozpada się na drobne kawałeczki. Oczywiście - oceany to nie jedyne miejsce powstawania drobnych cząsteczek plastiku. Tworzy się on także na lądowych wysypiskach czy w samych zakładach produkcyjnych.
Te drobne kawałeczki trafiają do zwierząt i oraz, także bezpośrednio, do nas. Już sama obecność mikroplastiku w naszym układzie pokarmowym to fatalna wiadomość dla zdrowia, jednak fakt, że może przenikać on do naszej krwi sprawi, że już niedługo do listy chorób cywilizacyjnych trzeba będzie dodać kolejne pozycje. Jakie? Najstraszniejsze jest to, że nie wiadomo. Badacze po prostu nie wiedzą, jaki wpływ na zdrowie może mieć plastik we krwi, ale podejrzenia kierują się m.in. w kierunku blokowania dopływu krwi do komórek, sprzyjania zatorom i martwicom.
O tragicznych skutkach zanieczyszczeń mówimy od lat. Ale myślę, że ich prawdziwe skutki dopiero zaczynamy odczuwać.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu