Dzięki Kosmicznemu Teleskopowi Jamesa Webba docieramy — rzecz jasna "wizualnie" - tam, gdzie wcześniej nie byliśmy w stanie. Jego umiejętność dostrzegania choćby najdrobniejszych obiektów w kosmosie doprowadziła do odkrycia nowych, fascynujących obiektów w obłokach Perseusza. Ów obszar, znajdujący się od nas w odległości około 1000 lat świetlnych (pamiętajcie: to miara odległości — musielibyśmy lecieć 1000 lat w jego kierunku z prędkością światła w próżni, by do niego dotrzeć), krył dotychczas w sobie coś, co naukowców obecnie bardzo mocno nurtuje. Po wykryciu tych niezwykłych planet musimy rozwikłać ich zagadkę.
Badania prowadzone w regionie NGC 1333, będącym częścią obłoku molekularnego Perseusza, przyniosły owoce w postaci sześciu nowych zidentyfikowanych planet, które wydają się przeczyć temu, co wiemy o ich powstawaniu. Ów region — bogaty w gaz i pył — jest miejscem intensywnych procesów gwiazdotwórczych. Oczywiście, w przeszłości próbowaliśmy badać go za pomocą ówczesnych (radio)teleskopów, ale to właśnie JWST pozwolił nam na zaobserwowanie niezwykle słabo zaznaczonych świetlnie obiektów. Wszystko przez wszędobylskie w tym obszarze: gaz i pył.
Zespół z Uniwersytetu Johnsa Hopkinsa wykorzystał spektrometr NIRISS teleskopu Webba do zbadania światła podczerwonego emitowanego przez region NGC 1333. To umożliwiło nam zidentyfikowanie 19 brązowych karłów oraz innych, jeszcze mniejszych obiektów. W innych wpisach brązowe karły nazywaliśmy "nieudanymi gwiazdami" - nie bez powodu. To obiekty, które mogły być gwiazdami, ale nie osiągnęły wystarczającej masy, aby mogło dojść w nich do zainicjowania fuzji jądrowej – procesu, który stanowi "podstawowy napęd" dla takiego obiektu.
W obrębie NGC 1333 odkryto także sześć planet, które wyróżniają się sposobem ich powstania. Wydaje się bowiem, że ich powstanie było ściśle związane z procesami, które zazwyczaj prowadzą do formowania się gwiazd. Badacze nazywają je swobodnymi obiektami o masie planetarnej (w skrócie: FFPMO / free-floating planetary-mass objects).
Dotychczas uważano, że planety, które „błąkają się” samotnie po kosmosie (nie są one "związane" z żadną gwiazdą w kosmosie, nie krążą wkoło niej), powstają w wyniku wyrzucenia ich z macierzystych układów planetarnych. Okazuje się jednak, że mogą one tworzyć się bezpośrednio w obłokach pyłów i gazów, podobnie jak gwiazdy. Wygląda więc na to, że mamy w naukach o kosmosie dwa podstawowe mechanizmy powstawania planet: jeden polegający na kurczeniu się obłoku gazu i pyłu i drugi, typowy dla Układu Słonecznego, gdzie planety formują się w dyskach protoplanetarnych otaczających młode gwiazdy.
Najmniejszy z odkrytych obiektów, o masie około pięciokrotnie większej od Jowisza, jest szczególnie interesujący. Charakteryzuje go niemały dysk protoplanetarny, który przypomina struktury obserwowane zazwyczaj wokół młodych gwiazd. To rzecz jasna wzbudza ciekawość: co może powstać z takiego dysku? Być może nowe księżyce, a może nawet miniaturowy układ planet? Klasyfikacja tych obiektów nie jest rzeczą prostą — ich masa znajduje się na granicy między brązowymi karłami a gazowymi olbrzymami.
Badacze będą kontynuować swoje obserwacje w tym rejonie. Jeśli badania potwierdzą istnienie struktur, o których mówi rzeczona analiza, może to oznaczać, że w kosmosie istnieją miniaturowe odpowiedniki Układów Słonecznych. Wyniki zostały już zaakceptowane do publikacji w The Astronomical Journal — pełna wersja dostępna jest na razie w wersji preprintowej. Dla szczególnie ciekawych może to być nie lada gratka.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu