Felietony

Walka z cyfrowym wykluczeniem w chińskim wykonaniu

Kamil Mizera
Walka z cyfrowym wykluczeniem w chińskim wykonaniu
Reklama

Tytuł tego posta niesie za sobą pewien ładunek ironii. Trudno spodziewać się, że rozwijanie internetowej infrastruktury w Chinach ma charakter walki z...


Tytuł tego posta niesie za sobą pewien ładunek ironii. Trudno spodziewać się, że rozwijanie internetowej infrastruktury w Chinach ma charakter walki z cyfrowym wykluczeniem w rozumieniu, jakie znamy chociażby z realiów Unii Europejskiej, niemniej jednak skali  i rozmachu podejmowanych inicjatyw można tylko Chińczykom pozazdrościć. O co właściwie chodzi?

Reklama

O plany objęcia Pekinu prawdopodobnie największą miejską siecią hot-spotów Wi-Fi na świecie. Do 2016 roku w Pekinie ma powstać blisko 480 tysięcy punktów dostępu do darmowego internetu, które mają objąć niemal całe miasto. Jeszcze w tym roku liczba punktów dostępu sięgnie blisko 90 tysięcy. Na razie korzystanie z nich będzie płatne, ale docelowo w 2014 roku mają być  one udostępniane mieszkańcom stolicy Państwa Środka za darmo.

Sama inicjatywa, jak i jej skala robią naprawdę spore wrażenie. Co jakiś czas w Polsce słychać o podobnych planach darmowego neta w dużych aglomeracjach miejskich, ale głosy te najczęściej pojawiają się przed wyborami, zaś cichną zaraz po nich. I wszystko byłoby ładnie i pięknie gdyby nie to, do czego jeszcze będzie wykorzystywana ta infrastruktura.

Aby korzystać z darmowego internetu chiński użytkownik będzie musiał podać swój numer telefonu oraz zgodzić się na to, że jego poczynania mogą być śledzone, a on sam ścigany w przypadku naruszenia chińskiego prawa. A naruszyć je niezwykle łatwo. Inną kwestią jest sposób wykorzystania zbieranych w ten sposób danych, niekoniecznie tylko w kontekście prawa karnego, ale po prostu komercyjnej ich sprzedaży. I nawet jeżeli plan budowy hot-spotów zostanie zrealizowany i zachwycać będzie swoim ogromem, to już sam fakt możliwych sposobów wykorzystania tej sieci może i budzi wiele zastrzeżeń.


Ale nie o chińskim prawie oraz realizacji tej inicjatywy chcę tutaj dywagować i spekulować  - casus ten wart jest rozpatrzenia w szerszym kontekście. Internet we współczesnym świecie tak mocno jest zintegrowany z życiem społeczeństw, że nazywanie go wirtualną rzeczywistością powoli traci sens. Dostęp do niego staje się kluczową potrzebą każdego mieszkańca rozwiniętych państw, w których to internet spełnia szereg społecznych, gospodarczych i urzędowych funkcji, a brak dostępu do niego nazywany jest cyfrowym wykluczeniem. Nie bez powodu. Dlatego nie tak dawno Finlandia uznała dostęp do szerokopasmowego internetu za podstawowe prawo każdego obywatela, a w kwestii rozpowszechniania sieci wypowiedział się ostatnio ONZ.

Organizacja Narodów Zjednoczonych stwierdziła niedawno, że prawo do komunikowania się jest jednym z praw człowieka i musi być respektowane. Swoboda komunikowania się jest niemal nierozerwalnie związana z kwestią dostępności do internetu, dlatego ONZ wyraził nadzieję, że do 2015 roku 60% mieszkańców Ziemi ten dostęp posiadać będzie. O ile są to w tym momencie zapewne pobożne życzenia, ONZ jasno wskazuje, że aby upowszechniać sieć państwa muszą zacząć wprowadzać programy, które będą ułatwiać, również pod względem finansowym, powstawanie odpowiedniej infrastruktury.

Te wyżej wzmiankowane przykłady kierują nas do podstawowej konkluzji: dostęp do internetu jest prawem każdego człowieka i ma wspierać przestrzeganie innych jego praw. I tak właśnie powinien być, w mojej opinii, postrzegany.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama