Gry

W te gry naprawdę warto zagrać - zwłaszcza, jeżeli jesteście fanami genialnych soundtracków

Jakub Szczęsny
W te gry naprawdę warto zagrać - zwłaszcza, jeżeli jesteście fanami genialnych soundtracków
Reklama

Ktoś może postukać się w głowę - kto normalny gra w gry dla soundtracku? Cóż, wśród pasjonatów elektronicznej rozgrywki znajdą się ci, którzy przedłoż...

Ktoś może postukać się w głowę - kto normalny gra w gry dla soundtracku? Cóż, wśród pasjonatów elektronicznej rozgrywki znajdą się ci, którzy przedłożą muzykę wypływającą z głośników nad to, co dzieje się na ekranie. Jednak takie osoby zapewne są w ogromnej mniejszości. Co by nie mówić - z dobrą muzyką gra jest zdecydowanie przyjemniejsza i zwłaszcza, gdy odpowiednio dopasowuje się ona do tego, co aktualnie dzieje się na ekranie komputera, czy konsoli.

Reklama

HALO: ODST

Rozmawiałem o tym zestawieniu z dobrym przyjacielem i zaspojlerowałem mu, że wśród wyróżnionych przeze mnie w tym absolutnie subiektywnym tekście znajdzie się gra z serii Halo. Tutaj zostałem kompletnie zrugany za "brak gustu" i wymierzenie policzka w inne, dużo ciekawsze pod względem oprawy muzycznej tytułu. Kolegę udało się przekonać, że ODST wcale nie znajdzie się tu przypadkowo. Okazało się, że człowiek z soundtrackiem z tej gry nigdy nie miał do czynienia. Obiecał nadrobić zaległości.


Z soundtrackami z Halo jest ten problem, że mają one swoich albo zagorzałych zwolenników, albo przeciwników. Ja staram się być neutralny, choć w przypadku ODST muszę przyznać, że Martinowi O'Donnellowi oraz Michaelowi Salvatori udało się zbudować wokół tego tytułu genialną oprawę. Łażenie po ulicach Mombasa, natykanie się na kolejne hordy wrażych i oglądanie zniszczeń wynikłych z brutalnej wojny nie byłoby tak przyjemnie... smutne, gdyby nie muzyka. Czuć tutaj ogromny wpływ jazzu - kto nieco interesuje się muzyką, ten przyzna, że ów styl muzyczny wpleciono tutaj świetnie. Wśród dostępnych 17 utworów na 2 dyskach każdy znajdzie coś dla siebie - a sama gra również obiecuje odpowiednie wrażenia słuchowe.

Mafia: The City of Lost Heaven

Co może być lepszego od Mafii? Fani serii zapewne powiedzą, że nic lepszego nie ma. Ale równie dobry może być... soundtrack. O tej oprawie muzycznej przypomniał mi Konrad i... było warto. Choć nie jestem fanem utworów z pierwszej połowy poprzedniego wieku, to muszę przyznać, że do muzyki w Mafii mam podobny sentyment, jak do tej z Fallouta, a szczególnie z nowszych części. Oprócz znanych hitów Louisa Armstronga, The Mills Brothers, czy Louisa Prima, znajdziemy tam także nieśmiertelne kompozycje tyczące się stricte tego tytułu.


Główny motyw w grze został skomponowany przez Vladimira Šimůnka, a całą ścieżkę nagrano w Teatrze Narodowym w Pradze wraz z muzykami z Czeskiej Orkiestry Symfonicznej. Jakość tej produkcji jest tak niebywale wysoka, że... zwyczajnie trudno odmówić Mafii dobrej jakości muzyki. Mówi się, że granie w tę grę to zarówno uczta dla ciała jak i ducha.

Seria Grand Theft Auto


Reklama

Sprawa z Grand Theft Auto jest podobna, jak z Mafią. Użyto tutaj odpowiadających danym realiom utworów i w każdej części każdy znajdzie coś dla siebie. W San Andreas usłyszymy wiele rapowych hitów, ale... nie tylko. Podczas przemierzania terenów pustynnych bardzo przyjemnie słucha się Hold the line od Toto, w San Francisco nieźle wchodzi ówczesny House, a Los Santos - tam obowiązkowo należy przerzucić się na rap. Do odsłuchania będą również nieśmiertelni członkowie formacji Public Enemy, gdzie graczom powinien wpaść w ucho zwłaszcza kawałek Rebel Without A Pause. Ale i cała seria obfituje w genialną muzykę i... atrakcyjne, humorystyczne wstawki w osadzonych w grze stacjach radiowych. GTA IV na przykład zaoferuje nam kilka polskich akcentów, a także kupę śmiechu przy całkiem zabawnych telefonach do studia.

Seria Red Alert


Reklama

Niesamowita strategia - niektórzy sądzą, że jest ona zbyt prosta i nie umywa się do typowych przedstawicieli wymierającego już gatunku RTS. Red Alert urzeka pod każdym względem - jak na tamte czasy oferowano całkiem atrakcyjne przerywniki filmowe, prosty i dający satysfakcję system rozgrywki i... klimatyczną muzykę. O ile "trójka" absolutnie mi się nie spodobała, była toporna i ciężka w odbiorze, to oprawa muzyczna wyrywała z butów. Sowiecki Marsz dawał odczuć na własnej skórze tętent wypastowanych buciorów piechurów i grozę ziejącą z karabinów Armii Czerwonej. James Hannigan postarał się jak mało kto, chociaż Frank Klepacki również dał radę i to on odpowiada za większość utworów kojarzonych z serią. Szczególnie znaną produkcją tego kompozytora jest nieśmiertelny Hell March - świetnie pasujący do klimatu gry.

Killzone 3


Killzone od zawsze był dla mnie typem gry, w której mogłem liczyć na dobrą oprawę dźwiękową, choć zawsze dużo lepiej grało mi się w serię Halo. Trudno nie odczuć, że między tymi tytułami na Playstation oraz Xbox istnieje od dłuższego czasu swego rodzaju walka. W przypadku Killzone, zdecydowanie wygrywa ścieżka dźwiękowa, zwłaszcza w trzeciej części. Tam jej styl znacznie różnił się od tego, co można było znaleźć w poprzednich - tutaj postawiono na Tylera Batesa oraz Lorna, którzy skomponowali muzykę na planszach osadzonych na planecie Vekta oraz w misjach Helghańskich. W grze znajdziemy mnóstwo mocnych brzmień, ale i wplecionych hojnie elementów orkiestralnych.

Oczywiście - pamiętajcie, że jest to całkowicie subiektywne zestawienie najlepszych moim zdaniem soundtracków z gier. Zgodnie z tradycją przy takich tekstach, wrzucajcie swoje propozycje!

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama