Felietony

W świecie Androida zapanowała stagnacja. Czy mali producenci są ostatnią deską ratunku?

Tomasz Popielarczyk

Jestem dziennikarzem z wykształcenia, pasji i powo...

Reklama

Początek roku to okres wielkich premier w segmencie Androida. Swoje nowe flagowce zaprezentowali już Sony, Samsung, a kilka dni temu zobaczyliśmy równ...

Początek roku to okres wielkich premier w segmencie Androida. Swoje nowe flagowce zaprezentowali już Sony, Samsung, a kilka dni temu zobaczyliśmy również reprezentanta HTC. To nowoczesne, zaawansowane urządzenia o ogromnych możliwościach. Czy jednak nie wydaje się Wam, że ostatnim premierom czegoś brakuje? Na przykład efektu "wow"?

Reklama

Nie zachwycają mnie nowe smartfony. Przynajmniej nie tak, jak kiedyś. Pierwsze flagowce z rodziny Galaxy zaskakiwały. Linia Desire za czasów swojej świetności była wyznacznikiem jakości i solidności, zaś pierwsza wodoodporna Xperia była ewenementem w świecie smartfonów. Dziś jest inaczej. Nowy HTC One to właściwie ewolucja w stosunku do roku ubiegłego. Większych nowości próżno szukać też w Xperii Z2. Samsung z braku laku poszedł w stronę aktywnego trybu życia, wstawiając do swojej słuchawki pulsometr i kopiując część rozwiązań konkurencji (ale to ciągle ten sam plastikowy Galaxy S). Zwiększa się liczba gigaherców, rośnie przekątna ekranu i megapiksele aparatu, ale na tym najczęściej koniec. Najnowsze urządzenia są rozwinięciem sprawdzonych pomysłów i niczym ponad to.

Gdzieś między drugim a czwartym rdzeniem zaginął efekt "wow", który sprawiał, że każda kolejna premiera wywoływała tyle emocji. Zachwycaliśmy się nowymi możliwościami sprzętowymi czy rozwiązaniami programowymi. Nowe flagowce potrafiły wywrócić świat smartfonów do góry nogami, wyznaczając nowe ścieżki rozwoju, którymi podążała spóźniona konkurencja. Czy zatem wrzucenie niższego biegu i postawienie na ewolucję zamiast rewolucji jest zjawiskiem negatywnym? Niekoniecznie.


Duzi gracze rynku mobilnego z pewnością dużo zainwestowali w obecny design swoich urządzeń, dlatego porzucanie go po kilkunastu miesiącach byłoby nierozsądne i rozrzutne. Przykładem niech będzie chociażby LG, który opracowując przyciski z tyłu obudowy, stosuje je konsekwentnie w kolejnych urządzeniach. To nie lenistwo sprawia zatem, że nowy HTC wygląda bardzo podobnie do ubiegłorocznego. Skoro ów design się sprawdził, nie ma najmniejszego sensu szukać nowego.

To samo tyczy się wielu innych parametrów. Duże koncerny mają po prostu zbyt wiele do stracenia. Radykalna zmiana i rewolucyjne funkcje we flagowcu mogą odstraszać, a przecież to właśnie ten model ma przyciągać jak największe rzesze klientów. Przytoczę tutaj znów LG, które jeszcze kilkanaście miesięcy temu nie miało ugruntowanej pozycji na rynku mobilnym. Szukając swojego znaku rozpoznawczego Koreańczycy doszli do pewnych schematów, które okazały się trafione, dlatego kurczowo się ich będą trzymać. Tak samo wyglądają szklane, wodo- i kurzoodporne obudowy w Xperiach czy opływowy, charakterystyczny design modeli z rodziny Galaxy.


Co ma do stracenia Oppo, którego globalna oferta (pomijam tutaj chiński rynek) opiera się na 3-4 modelach? Niewiele. Na eksperymenty może sobie pozwolić też OnePlus czy twórcy rosyjskiego YotaPhone. Albo trafią w dziesiątkę, albo okażą się tylko ciekawostką. Nie utracą milionów fanów ani zaufania klientów, bo zwyczajnie go jeszcze nie zbudowali. Zresztą od małych firm oczekuje się znacznie mniej. Nie liczymy, że nowy flagowiec od Oppo zmiażdży konkurencję. To Samsung ma to zrobić, a jeżeli okazuje się, że zaprezentowany model jest po prostu zwyczajny, czujemy zawód i rozczarowanie.

Reklama

Rynek smartfonów dojrzał. Najnowsze modele nie różnią się od siebie znacząco, bo są opracowywane według tych samych schematów i oparte na tych samych wynikach badań odzwierciedlających potrzeby konsumentów. Zresztą niewielkie różnice widać również w kolejnych generacjach podzespołów. Czy Snapdragon 801 jest aż taką rewolucją w stosunku do Snapdragona 600? A co takiego niesamowitego poza lepszą wydajnością daje nam ośmiordzeniowy MediaTek? Użytkownik nie zobaczy też większej różnicy między ekranem Full HD a QHD, a przynajmniej nie będzie to już dla niego takim szokiem.


Reklama

Znacznie większa rewolucja dokonuje się w dolnych segmentach cenowych rynku. Lokalni producenci potrafią wprowadzić na rynek słuchawki za 300 złotych, a średnia półka cenowa staje się coraz bardziej atrakcyjna, bo zwyczajnie spełnia potrzeby większości zwyczajnych użytkowników. Cztery rdzenie, 20 Mpix i pulsometr to gratka dla gadżeciarza. To właśnie tutaj coraz częściej widać efekt "wow", bo przesiadając się ze średniaka kupionego 2 lata temu na dzisiejszy middle-end zostaniemy wręcz przytłoczeni i oczarowani jego możliwościami.

A innowacje? Te widać głównie gdzieś z boku. LG G Flex to chyba jeden z niewielu wyjątków na tym tle. Pozostali producenci są znacznie bardziej ostrożni. Nadzieje można pokładać natomiast w Google i przedsięwzięciach typu Project Ara czy Project Tango. Modularne smartfony, ekrainy E Ink czy zagięte wyświetlacze stanowią póki co ciekawostkę i trudno spodziewać się, aby kiedykolwiek zostały czymś więcej. Uwaga mainstreamu jest natomiast skupiona na akcesoriach - dziś są to inteligentne zegarki i opaski, a jutro? Któż to wie?


Czy zatem powinniśmy się raczej pożegnać z innowacją i efektem "wow" w mainstreamie? Każdy kolejny flagowiec będzie subtelną ewolucją, a rewolucja będzie obecna gdzieś tam z boku, u producentów, którzy wypełniają niszę i nie mają ugruntowanej pozycji na rynku? Nie do końca. Im częściej pewne rozwiązania będą się sprawdzały wśród klientów małych firm, tym chętniej będą adaptowane przez dużych graczy. Bez zbędnego eksperymentowania i ryzyka. Osobiście nie liczę jednak, aby było to jakimś powszechnym zjawiskiem. Jak wspomniałem - rynek smartfonów dojrzał i nowości, które w przyszłości zobaczymy, będą prawdopodobnie sprowadzać się do pojedynczych aspektów, jak czas pracy na baterii, przystosowanie do gier lub fotografowania.

Zresztą ta ewolucja i delikatne spowolnienie powinno nas cieszyć jako konsumentów. Jeszcze do niedawna zakup smartfona wiązał się z tym, że po rok stawał się on przestarzały. Dziś możemy z powodzeniem zaopatrzyć się w pierwszego HTC One czy SGS4 i cieszyć słuchawką nie ustępującą wcale tak bardzo najnowszym modelom. Tymczasem to mali gracze są zmuszeni do poszukiwania innowacji, aby zaistnieć na rynku i oczarować konsumentów. Karty zostały już rozdane, więc potrzeba czegoś więcej do odniesienia sukcesu.

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama