Przeciwnicy nakładek systemowych producentów często mówią o „wolności” czystego Googla. Tyle, że czasem zapominają o jego ograniczeniach.
Do napisania tego tekstu skłonił mnie bardzo ciekawy artykuł Krzyśka Rojka, który możecie przeczytać tu. W skrócie – Krzysiek tęskni za możliwością wyboru, którą nakładki producentów mu zabierają. A czysty Android daje.
Dlaczego Pixel?
Prywatnie od kilku lat jestem użytkownikiem starych Pixeli 4 i 4 XL. Kupiłem je głównie z myślą o fotografii, bo moim zdaniem w kilku aspektach wciąż są w czołówce, mimo nie najnowszych już matryc. Jednak oprogramowaniem potrafią zdziałać cuda. Więc wciąż zabieram je ze sobą na wakacje czy wyjazdy, mimo że nie mają szerokiego kąta tylko obiektyw tele. Ale za to ujęcia portretowe wychodzą w nich spektakularne, moim zdaniem dużo lepsze niż w Pixelu 7, który obiektywu tele już nie ma. I jest w sumie niezły, ale bez efektu „wow”.
System nie był więc tym, co zdecydowało o wyborze właśnie tych smartfonów. Ale używając ich siłą rzeczy musiałem się z nim zmierzyć. I tak, lubię czystego Androida. Tyle że kilku rzeczy mi w nim brakuje i po pierwszej fascynacji i zachwytach, na chłodno, muszę stwierdzić, że chyba już mi przeszło.
Ale ja tego nie chcę…
Zacznijmy od swobody wyboru. To bardzo ładne hasło, tyle, że Google mi jej nie daje. Bo na pulpicie startowym mam na dole na stałe wielką na całą szerokość ekranu wyszukiwarkę Googla. A na górze – widżet z datą i pogodą. Obu nie chcę. A przynajmniej nie w tym miejscu i nie w takiej wielkości. I co? I nic. Nie można ich usunąć, zmniejszyć, jest jak jest i nic nie da się z tym zrobić.
Idąc dalej. Lubię Always on Display, jeśli jest taka możliwość w smartfonie – natychmiast je aktywuję. Ale ponieważ w nocy śpię, to zazwyczaj ustawiam sobie przedział czasu w którym AOD się nie wyświetla. Tak, żeby nikomu nie przeszkadzało, a przy okazji by niepotrzebnie nie żarło mi baterii. Robię tak we wszystkich smartfonach oprócz… Pixeli. Bo tam takiej opcji nie ma. Albo AoD używam, albo nie. Koniec kropka.
No więc co z tą wolnością wyboru? Na pewno miał ją Google. I wybrał za mnie, niestety nie tak, jakbym chciał.
OK., to oczywiście drobnostki, choć wkurzające. Ale to nie koniec.
A to właśnie bym chciał…
Kolejną rzeczą są możliwości. Oczywiście, w czystym Androidzie jesteśmy w stanie sami zainstalować różne aplikacje ze sklepu Play, zwiększając funkcje naszego urządzenia. Ale pewnych rzeczy sami nie zrobimy.
Weźmy np. na warsztat motorolę. Której nakładka teoretycznie ma być najbliższa czystemu Androidowi. Tyle, że ma ona całe mnóstwo rzeczy dla czystego Androida niedostępnych. I bynajmniej nie chodzi mi tu o gesty moto z „siekierką – latarką”. Mocniejsze urządzenia tej firmy mają zaszytą platformę Ready For. To pulpit zdalny, który oprócz mobilnego desktopu oferuje też możliwość pracy w trybie centrum multimedialnego lub rozrywkowego albo wideo czatu. Trzy ostatnie tryby ograniczają listę dostępnych aplikacji do tych związanych z wyświetlaniem wideo, rozrywką (gry) i komunikacją. Rzecz dla wielu osób bardzo przydatna, identyczną funkcję, zwiększającą produktywność telefonu oferuje również Samsung ze swoim Dexem.
I tu, choćbyśmy się nie wiem jak starali, to takiej funkcjonalności Pixel z pomocą aplikacji z Google Play nam nie da.
Oprogramowanie czy bebechy?
Kolejna sprawa to działanie telefonu. Bo przecież nakładki są ciężkie i z nimi telefon się tnie. A bez nich by śmigał.
Otóż śmiem twierdzić, że niekoniecznie. Na pierwszym miejscu stawiałbym jednak procesor i jego moc. A na drugim optymalizację systemu. Bo tak się składa, że moje Pixele 4-ki które na Androidzie 11 czy 12 pływały, na 13 zaczęły się przycinać. Oczywiście nie jest to nic wielkiego, ale po prostu od czasu do czasu widać różnicę. Pixel 7 działa od nich płynniej, zobaczymy jak zadziała na niego upływ czasu i kolejne aktualizacje. Ale najnowsze Samsungi, OnePlus ze swoimi nakładkami (i najnowszym Snapdragonem 8 Gen 2) czy nawet Lenovo ThinkPhone by Motorola na Snapdragonie 8+ Gen 1 są płynne i się nie zacinają. Po prostu. Wrażenia użytkownika to jednak trochę więcej niż nakładka na system – jest jeszcze RAM, pamięć itd…
Tak jak jest, jest… dobrze
W sumie więc bardzo się cieszę, że producenci mają swoje nakładki, a Google czystego Androida. Dzięki temu mamy możliwość wyboru. Jeden potrzebuje bardziej zaawansowanych funkcji, drugi lubi, jak smartfon sam proponuje mu ciekawe aplikacje, trzeci docenia zmieniające się tapety. A jeszcze ktoś chce ustawić wszystko po swojemu i (prawie) ma taką możliwość.
Generalnie chodzi o możliwość wyboru. Moim zdaniem użytkownicy Androida ją mają, choć oczywiście muszą wybierać pomiędzy różnymi producentami. Oczywiście, można narzekać, że są jakieś ograniczenia. Ale w takich chwilach trzeba się popatrzeć na użytkowników Apple, zamkniętych w swojej bańce. I już doceni się to co jest. Z drugiej strony, czasem takie zamknięcie ma też dobre strony. O czym mam nadzieję, wkrótce się przekonam. Ale to już temat na inny tekst.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu