Ostatni rok z hakiem nie należy do najlepszych w wykonaniu Apple. Wciąż nie dostarczyli obiecanej rewolucji AI, podczas gdy pozostali giganci z Microsoftem i Facebookiem na czele pną się wyżej. Dodatkowo ogólna stagnacja w wykonaniu firmy, też nie wygląda dobrze w oczach inwestorów, co widać po spadku wartości firmy. Analitycy myślą, że już pora na bardzo stanowczą reakcję.

Tim Cook od lat uważany był za gwaranta stabilności i sukcesu Apple, ale najnowsze głosy z rynku sugerują, że era jego niekwestionowanego przywództwa może dobiegać końca. Analitycy z LightShed Partners, cytowani przez Bloomberg i MacRumors, nie przebierają w słowach: Apple potrzebuje dziś lidera z wizją produktu, a nie mistrza logistyki i operacji. Wskazują, że jeśli firma z Cupertino nie zmieni kursu, grozi jej los BlackBerry czy Nokii – gigantów niegdyś nie do ruszenia, dziś sprowadzonych do roli ciekawostki w filmikach o historii technologii na YouTubie.
W Apple powinni bić na alarm. Firma zostaje w tyle wyścigu AI
W 2025 roku Apple zanotowało spadek akcji o 16%, podczas gdy Microsoft i Meta odnotowały wzrosty odpowiednio o 19% i 25%. To nie jest tylko chwilowa zadyszka, zdaniem analityków to sygnał, że Apple przegapiło moment rewolucji sztucznej inteligencji. Gdy konkurenci prezentują kolejne przełomowe rozwiązania, Apple wydaje się gonić własny ogon, próbując nadrobić zaległości. LightShed ostrzega:
„Przegapienie AI może fundamentalnie zmienić trajektorię firmy i jej zdolność do dalszego wzrostu. AI przedefiniuje całe branże, a Apple ryzykuje, że stanie się jedną z jej ofiar”
Nie chodzi już tylko o produkty. To kwestia przetrwania w brutalnym świecie technologii, gdzie stagnacja oznacza śmierć. Apple musi nadążać za zmianami, a tymczasem zarzuca się jej, że innowacyjność w firmie wyraźnie przygasła. A winien temu ma być właśnie jej obecny szef. Nie można jednak odmówić Cookowi sukcesów.
Od 2011 roku, kiedy objął stanowisko CEO, wartość akcji Apple wzrosła o ponad 1 400%. Cook jest mistrzem łańcucha dostaw, finansowej dyscypliny i stabilnego rozwoju (często da się słyszeć, jak nieprzychylni nazywają go z ironią "księgowym"). Jednak – jak zauważają krytycy – w ostatnich latach zabrakło nowych, przełomowych produktów, kultura firmy przestała być zorientowana na produkt, a relacje z deweloperami i projektantami uległy pogorszeniu.
Czy Apple potrzebuje nowego lidera? Jeżeli tak – kogo?
Sytuację komplikuje odejście Jeffa Williamsa, dotychczasowego COO i naturalnego następcy Cooka. Jego miejsce zajmie Sabih Khan, ale uwaga rynku skupia się na Johnie Ternusie, szefie inżynierii sprzętu, który – według analityków – mógłby być nowym liderem Apple. Pojawiają się głosy, że firma potrzebuje „bardziej radykalnej zmiany, nie mniej”.
Jednak na razie zmiana na szczycie jest mało prawdopodobna. Według Blooomberga, w radzie nadzorczej Apple zasiadają lojalni wobec Cooka weterani, tacy jak Arthur Levinson, Susan Wagner czy Ronald Sugar, którzy nie przejawiają chęci do rewolucji. Co więcej, nie ma obecnie wyraźnego kandydata gotowego przejąć stery. Mark Gurman, znany obserwator Apple z Bloomberga, twierdzi, że „żaden kryzys nie jest na tyle poważny, by zachwiać wiarą rady w Cooka”.
Czy Cook umocni swoją władzę?
Paradoksalnie, zamiast szykować się do odejścia, Cook może w najbliższych latach jeszcze wzmocnić swoją pozycję – możliwe, że przejmie funkcję przewodniczącego rady nadzorczej, zachowując jednocześnie stanowisko CEO. To scenariusz, który przerabiały już takie firmy jak Microsoft czy JPMorgan.
Jednocześnie wśród menedżerów Apple narasta niepokój. Eddy Cue, jeden z najbliższych doradców Cooka, ostrzega, że jeśli firma nie przyspieszy tempa zmian, może skończyć jak BlackBerry czy Nokia. Czy Apple zaryzykuje i postawi na nowe otwarcie? Czy raczej pozostanie przy sprawdzonym, choć coraz bardziej krytykowanym modelu zarządzania?
Źródła: bloomberg, macrumors, techtimes
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu