Felietony

W 2021 r. kupiłem telefon z 2019. Dlaczego?

Krzysztof Rojek
W 2021 r. kupiłem telefon z 2019. Dlaczego?
31

Pomimo tego, że dziś mamy niespotykany wcześniej wybór nowych urządzeń, zdecydowałem się na kupno dwuletniego, używanego smartfona. Oczywiście, nie obyło się bez problemów.

Pracując w redakcji Antyweb bardzo często mam styczność z najnowszymi, dopiero co wprowadzanymi na rynek urządzeniami. Z racji na to, że w moim polu zainteresowania są głównie smartfony nie ma zaskoczenia, że to właśnie je najczęściej opisuję, a także - testuję. Oznacza to też, że moja karta SIM znajduje się przez znaczną większość czasu w telefonie, który aktualnie sprawdzam. Nie oznacza to jednak, że prywatny smartfon leży kompletnie w odstawce - nie tylko używam go przecież pomiędzy recenzjami, ale też przychodzi on często w sukurs kiedy testowany telefon albo w jakiejś kwestii mocno zawodzi, albo też - w ogóle nie ma danej, potrzebnej funkcji. Zależy mi więc na tym, żebym mógł na swoim prywatnym smartfonie polegać. Dlatego też niedawno podjąłem decyzję, by wymienić swojego poczciwego Samsunga na coś innego. Wydawać by się mogło, że w miarę oczywistym wyborem były któryś z telefonów, które polecałem - w końcu miałem je w rękach, znam ich funkcje, więc byłby to bezpieczny wybór. Ja jednak zdecydowałem inaczej i dziś opowiem wam, dlaczego tak zrobiłem.

LG G8S - dlaczego znalazł się w mojej kieszeni

Nie jest tak, że zastanawiając się nad wyborem smartfonu nie rozważałem żadnego "obecnego" modelu. Jednak, jak zaznaczam wielokrotnie w swoich recenzjach, każdy szuka w smartfonie czegoś innego i jest w stanie zapłacić za daną funkcję inną kwotę. Mi zależało przede wszystkim na "w miarę wydajnym" procesorze (dla Snapdragona 888 raczej nie znalazłbym użytku), dobrym ekranie (OLED mile widziany) i przyzwoitych aparatach. Dziś za te elementy nie trzeba zapłacić fortuny - Xiaomi/realme oferuje podobne funkcje za ok. 1200 zł. Na tyle też założyłem swój budżet. Droższy telefon nie bylby mi zwyczajnie potrzebny. Na liście cech/funkcji, które mnie interesowały byłby także relatywnie kompaktowe wymiary (przekątna 6,2 cala byłaby optymalna), gniazdo minijack (obowiązkowo) i czytnik linii papilarnych na pleckach - z niego korzysta mi się najwygodniej. Swoją drogą, ta ostatnia funkcja skutecznie eliminowała większość smartfonów z OLEDem, ponieważ dziś większość z nich korzysta z czytnika pod ekranem.

Przeglądając smartfony pod kątem swoich preferencji sprawdziłem naprawdę sporo marek i w trakcie swoich poszukiwań natknąłem się na jeden model, który szczególnie przykuł moją uwagę. Producentem smartfonu była firma LG i był to jeden z wariantów ich flagowca - G8 - nazwany G8S ThinQ. Na papierze spełniał on wszystkie moje wymagania - Snapdragon 855, 6 GB pamięci RAM, 128 GB miejsca na dane + miejsce na kartę SD, ekran FullVision OLED 6,21 cala, i 3 aparaty - główny 12 Mpix z OIS i PDAF, szeroki kąt 13 Mpix i 12 Mpix podwójny zoom, również stabilizowany optycznie. Oprócz tego - wodoszczelność, certyfikat MIL-STD-810G, bezprzewodowe ładowanie, gniazdo jack i coś, co bardzo rzadko widuje się w telefonach z Androidem, czyli projektor ToF 3D przy przedniej kamerce, dzięki czemu chociażby odblokowywanie twarzą jest dużo bezpieczniejsze. LG dodało też do tego masę innych funkcji, jak gesty powietrzne, ale wiadomo - to są takie "przeszkadzajki". Jeżeli chcielibyście dowiedzieć się więcej o samym LG G8S - zapraszam do naszej recenzji.

Pojawił się jednak spory problem

LG G8S pojawił się w sprzedaży pod koniec 2019 r. i był w niej dosyć krótko. Oprócz tego - niedawno LG ogłosiło zamknięcie swojego działu mobilnego, a przez ostatnie miesiące marka znikała z najpopularniejszych sklepów. Efektem tego było to, że LG G8S jest obecnie nie do dostania jako nowy. Osobiście nie mam problemu z kupowaniem używanej elektroniki - ba, w moim pedalboardzie tylko jeden efekt został kupiony jako nowy. Co innego jednak kupować efekty gitarowe, a co innego - telefony komórkowe (pomimo, iż cena potrafi być ta sama). W tym wypadku bowiem dużo łatwiej o ukryte wady i nieuczciwych sprzedawców. Dlatego głównym motywatorem mojej decyzji odnośnie kupna "używki" było to, że w środowisku naturalnym jest już wystarczająco dużo elektrośmieci i jeżeli można dać takiemu dobremu smartfonowi drugie życie - czemu nie?

Szukając smartfona wyznaczyłem sobie jednak kilka wytycznych, które muszą być spełnione, by w ogóle zainteresować się ofertą. Po pierwsze, sprzedawca musiał mieszkać w moim mieście - żadna wysyłka nie wchodziła w grę. Oprócz tego - koniecznie dowód sprzedaży i wszystkie akcesoria jako potwierdzenie, że urządzenie nie pochodzi z kradzieży. Finalnie - przed zakupem musiałem sprawdzić, czy wszystkie funkcje działają. Tak się złożyło, że już kilka dni po tym, jak podjąłem decyzję o kupnie ktoś niedaleko wystawił właśnie ten model na sprzedaż. Pojechałem, porozmawiałem z właścicielem, sprawdziłem czy telefon działa i finalnie dobiliśmy targu.

Bardzo szybko jednak podziękowałem sobie za swoją ostrożność

Oczywiście, przygoda nie mogła zakończyć się tutaj, ponieważ byłoby zbyt prosto. Po dotarciu do domu okazało się, że smartfon ma jedną wadę, której nie udało mi się przetestować - gniazdo USB było na tyle luźne, że w większości przypadków nie wykrywało ładowarki. Można powiedzieć - klops, masz babo placek. Jednak tutaj właśnie ujawnia się, dlaczego warto być bardzo selektywnym, jeżeli chodzi o oferty używanych telefonów. Smartfon, który wybrałem był bowiem droższy od innych (chociaż zmieścił się zakładanym przeze mnie budżecie), ale miał jedną bardzo ważną cechę - wciąż był na gwarancji, a były właściciel na maila przesłał mi fakturę zakupu. Swoją drogą - zaznaczył on, że nie wiedział o usterce z racji na to, że korzystał wyłącznie z bezprzewodowego ładowania. Ustaliliśmy więc, że oddam smartfon do serwisu LG i dalej będziemy działać w zależności od efektów.

Przygoda z serwisem LG przebiegła jednak nad wyraz sprawnie. Działa on w formie door-to-door, kurier przyszedł następnego dnia po zgłoszeniu, a tydzień później zawitał z powrotem oddając mi smartfon w którym LG wymieniło całą płytę główną. Oczywiście - wszystko bez żadnych kosztów z mojej strony. Także brawo dla LG za utrzymywanie wysokich standardów nawet jeżeli wycofują się z rynku.

Czy zachęcam do kupowania używanych telefonów? Nie.

Wydawać by się mogło, że zrobiłem naprawdę dobry interes - za nieco ponad 1000 zł mam świetnie działający telefon, który robi bardzo dobre zdjęcia i który jest wręcz wypakowany dodatkowymi funkcjami. Oprócz tego - zrobiłem też coś dobrego dla planety, ograniczając liczbę elektrośmieci. I w rzeczywistości - tak właśnie jest. Jednak decyzja o kupnie używanego smartfona i gotowość na mierzenie się z konsekwencjami takiej decyzji była w całości moja. Mógłbym wam powiedzieć - kupujcie używane smartfony i spać z czystym sumieniem i przeświadczeniem, że zrobiłem coś dobrego. Jednak mam świadomość, że jeżeli nakłoniłbym kogokolwiek z was do pójścia tą drogą, to nie ja musiałbym potem mierzyć się z konsekwencjami i problemami z tego wynikającymi. Jak widać na moim przykładzie - problemy mogą wyniknąć nawet w przypadku gdy sprzedawca jest uczciwy i nie zawsze są one tak proste do rozwiązania.

Dlatego o ile byłem, jestem i będę orędownikiem dawania elektronice drugiego życia i zapewne jeszcze wiele sprzętów które kupię będzie używanych, o tyle nie mogę nikogo winić za to, że nie chce podejmować takiego ryzyka. Szczególnie jeżeli jest to osoba niezbyt zaawansowana w kwestii elektroniki użytkowej i boi się, że może zostać oszukana. Z drugiej strony, jeżeli ktoś chce to ryzyko podjąć - natura z pewnością za to podziękuje.

Korzystanie ze starszych smartfonów to póki co więcej zalet niż wad

Oczywiście - nie jest tak, że dwuletni smartfon będzie miał wszystkie funkcje współczesnych urządzeń. Mowa tu przede wszystkim o 5G, większej baterii, szybszym ładowaniu (3550 mAh i 18 W to chyba największa wada tego smartfona) i funkcjach wynikających z kolejnych wersji Androida (chociaż zabezpieczenia, póki co, są świeże - z kwietnia). Jednak kluczowe komponenty LG G8S ThinQ nie zestarzały się ani trochę i w kwestii jakość/cena (przy założeniu, że jednak kupi się używkę) biją większość w swojej klasie cenowej na głowę. I ja wiem - nie jest to dużym zaskoczeniem, że telefony ex-flagowe i dodatkowo z drugiej ręki charakteryzują się lepszymi parametrami niż np. nowe średniaki. Jednak to bardzo dobrze pokazuje to, o czym mówiłem jakiś czas temu - branża spokojnie obeszłaby się chociażby bez nowych procesorów ze średniej półki, a ich produkcja jest uzasadniona dziś chyba tylko tym, żeby ktoś miał poczucie, że kupuje telefon z "nowym" układem. Poza tym, myślę, że dzięki swojej wydajności LG G8S podziała mi dłużej, niż większość nowych telefonów w konkurencyjnej cenie.

Jestem też ciekaw, jakie są wasze doświadczenia z kupnem używek. Polecilibyście innym, czy jednak sparzyliście się i wolicie być ostrożni?

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu