Felietony

BESTplayer - co się stało z najlepszym odtwarzaczem multimediów?

Krzysztof Rojek
BESTplayer - co się stało z najlepszym odtwarzaczem multimediów?
Reklama

Jeden z najlepszych programów do odtwarzania wideo z dnia na dzień przestał być rozwijany. Czy jest szansa, że BESTplayer jeszcze powróci?

Każdy z nas ma jakieś wspomnienia z dzieciństwa albo lat nastoletnich, które w jakimś stopniu wiążą się z technologią. Dla wielu nostalgiczne są wspomnienia z korzystania z określonego komputera, systemu operacyjnego, strony internetowej czy programu. Dla mnie, jako dla dzieciaka urodzonego w latach 90'tych i wychowanego na przełomie milenium, oczywiście mam swoje wspomnienia związane z Miniclipem, Winampem czy Mad Tracs (o tej grze z resztą pisałem całkiem niedawno). Jednak mało który program miał w moim sercu tak zaszczytne miejsce, jak BESTplayer. Moim zdaniem swego czasu był to najlepszy odtwarzacz multimediów, w szczególności filmów, jaki tylko można było sobie wyobrazić. Dlaczego?

Reklama

BESTplayer miał coś, czego w tamtym momencie nie miał żaden z konkurentów

Jeżeli było się nastolatkiem w pierwszej dekadzie XXI wieku, wiadomym było, że jeżeli chciało się obejrzeć jakiś film, to opcji wcale nie było tak dużo. Dziś można wybierać spośród tak wielu usług streamingowych,  że prawdopodobnie nie starczyłoby życia na obejrzenie ich całej kolekcji. Jednak wtedy można było albo kupić film w sklepie, zazwyczaj za astronomiczną cenę, wypożyczyć go z wypożyczalni (jeżeli jeszcze jakaś istniała), bądź też - pobrać z sieci. Droga, którą wybieraliśmy z rówieśnikami była raczej oczywista i filmy krążyły od osoby do osoby na pendrive'ach i płytach CD (tak, CD, nie DVD). Co jednak miało to wspólnego z BESTplayerem? Ano to, że jako kilkunastolatkowie w tamtym czasie raczej mieliśmy mgliste pojęcie czym jest sposób kompresowania materiału wideo i który odtwarzacz obsługuje jaki sposób kompresji i jakie formaty. Wiadomo było tylko tyle, że BESTplayer otworzy praktycznie wszystko, co się do niego wrzuci. Jeżeli były jakieś problemy, instalowało się K-Lite Codec Pack (i dołączony do niego Media Player Classic).

BESTplayer miał jednak jeszcze więcej zalet. Przede wszystkim - nie potrzebował instalacji, a więc można było go w łatwy sposób dystrybuować wraz z filmami na tym samym pendrive'ie. Tutaj trzeba zaznaczyć, że był też bardzo lekki - ważył niecały 1 MB i nie obciążał systemu (co było bardzo istotne zważając na to, jakim wtedy dysponowaliśmy sprzętem). Oprócz tego, jak na swoje czasy był niesamowicie intuicyjny, szczególnie w kontekście obsługi napisów i ich korekty. W tamtym czasie jedynym programem, który mógł się mierzyć z BESTplayerem był znacznie większy i (moim zdaniem) mniej intuicyjny VLC.

Jednak w 2010 rozwój BESTplayera się zatrzymał

Tutaj warto zaznaczyć jedną rzecz - wszystkie powyższe fakty są jeszcze bardziej imponujące, jeżeli weźmie się pod uwagę, że za BESTplayerem stoi (stała?) jedna osoba: Karol Winnicki. Oczywistym jest, że udostępniając swoje dzieło za darmo pozbył się on dużej części przychodu, który mógłby pomóc w dalszym rozwoju programu. BESTPlayer najpierw dystrybuowany był jako freeware, potem jego rozwój miał być wspierany za pomocą dochodu z reklam. To najwyraźniej nie wystarczyło, ponieważ w 2010 ogłoszona została zbiórka, która niestety nie osiągnęła zakładanego pułapu (najpierw 50, potem  - 30 tys. zł). To, jakie decyzje stały za porzuceniem rozwoju odtwarzacza, zapewne na zawsze pozostaną tajemnicą, ale faktem jest, że w 2009 na rynku pojawiła się ostatnia wersja programu o oznaczeniu 2.137 i taką też można pobrać z oficjalnej strony BESTplayera.


Na przestrzeni ostatnich lat pojawiały się dyskusje odnośnie kontynuowania pracy nad programem. Niestety, nic nie doszło do skutku.W międzyczasie jednak "klimat się zmienił" i dziś konsumujemy media w nieco inny sposób niż 10 lat temu. Funkcje, którymi BESTplayer zachwycał w pierwszej dekadzie tysiąclecia nie robią już na nikim wrażenia, a sam program miałby bardzo dużo do nadgonienia, jeżeli miałby być jakkolwiek konkurencyjny. Pytanie wiec, czy jest w ogóle sens takiej operacji, jeżeli dziś większość filmów konsumowanych jest za pośrednictwem usług streamingowych. Moim zdaniem - nie.

Jest takie powiedzenie: die a hero or live long enough tosee yourself become the villain. Myślę, że dla mojego pokolenia BESTplayer był takim cichym bohaterem. Większość osób zapewne nawet nie pamięta, że go używała, bądź nawet nie pamięta, że w ogóle istniał. Dla mnie jest to jednak jeden z najważniejszych programów komputerowych tamtej dekady.

Korzystaliście z BESTplayera? Jakie macie wspomnienia z nim związane?

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama