Felietony

VOD to bajzel. Wszystko powinno być na Netfliksie

Konrad Kozłowski

Pozytywnie zakręcony gadżeciarz, maniak seriali ro...

16

Zmiany i zawirowania na rynku VOD powodują, że do niczego nie można się przyzwyczaić. Seriale HBO i Canal+ na Netfliksie? Wielki powrót reklam, o których mieliśmy zapomnieć? Co jeszcze nas zaskoczy?

Zerkając na TOP 10 najchętniej oglądanych filmów i seriali na Netfliksie, nie sposób nie zauważyć, że Polacy uwielbiają lokalne treści. Uwydatnia też się coś innego - niektóre z polskich produkcji nie budziły zainteresowania widzów znad Wisły, dopóki nie dotarły na Netfliksa. "Żmijowisko" czy "Sprawa Iwony Wieczorek" to odpowiednio produkcje CANAL+ i Viaplay. Pierwszy tytuł emitowany był w 2019 roku, a drugi debiutował kilka miesięcy temu - po dodaniu na Netfliksa są w czołówce najchętniej oglądanych produkcji, a trzyczęściowy dokument o Iwonie Wieczorek nie wypada z TOP 10 platformy już drugi tydzień.

Wszystko było będzie na Netfliksie

Przykłady takie można mnożyć i wskazywać, które z seriali, filmów i dokumentów podbiły Netfliksa, mimo że nie są najświeższymi produkcjami. Pokazuje to, że widzowie nie wędrują z platformy na platformę w pogoni za poszczególnymi premierami (to zapewne dzieje się tylko w kilku konkretnych przypadkach), lecz skupiają się na tym, co mogą obejrzeć tu i teraz w ramach opłacanego abonamentu. Serwisy VOD musiały też zrewidować swoje plany, wydatki i założenia, bo okazuje się, że ten biznes nie jest tak lukratywny, jak sądzono i niezbędne jest podnoszenie cen, dopuszczanie reklamodawców i odsprzedawanie własnych produkcji innym podmiotom. To wszystko jest sprzeczne z wizją, jaką starano się nam pokazać przez ostatnie lata.

Niemal przywykliśmy, że każda z usług posiada swoje własne produkcje, których nigdy nie zobaczymy nigdzie indziej. Klasyki HBO nierozerwalnie kojarzyły się z HBO GO, a później HBO Max. Teraz możecie na Netfliksie zobaczyć "Pacyfik" i "Kompanię braci", w drodze są kolejne seriale i wcale nie zdziwi mnie obecność "Rodziny Soprano", "Gry o tron" lub innych flagowych produkcji tej stacji na Netfliksie czy innych platformach. Wtedy też okaże się, że serial nareszcie dotrze do szerszego grona (młodszych) odbiorców, dla których będzie to pewna nowość, a do tej pory raczej mało kto szperał w katalogu HBO Max, by odnaleźć takie perełki, bo napływ nowości przytłacza chyba każdego.

VOD to bajzel. Nikt nie nadąża za tym, co się dzieje

Streaming miał być wybawieniem od reklam i drożyzny, tymczasem w USA za odpowiadający pakietowi z kablówki zestaw usług VOD zapłacić trzeba już więcej, niż wspomniane kanały TV. Ucieczka przed reklamami nie okazała się nazbyt skuteczna i wszyscy poza Hulu w Stanach Zjednoczonych plują sobie w brodę, że nie uruchomili takich ofert na początku, lecz wdrażają je z takim opóźnieniem. Chyba jedyną prawdziwą wartością, jaka pozostała na swoim miejscu, jest krótkoterminowe zobowiązanie, ponieważ każdą z usług można wykupić na zaledwie miesiąc i po prostu zrezygnować. Ograniczenie współdzielenia kont przez kolejnych gigantów wydaje mi się tylko kwestią czasu, bo na takim procederze tracone są miliony, a przykład Netfliksa pokazał, że taki krok nie musi zakończyć się nagłym odpływem ogromnej rzeszy subskrybentów.

Raj, jakim był Netflix przez pewien czas, już nie wróci. Posiadanie własnych seriali, mnóstwo treści na licencji, atrakcyjne ceny, współdzielenie konta i znakomita jakość broniły się bardzo długo, ale świat poszedł do przodu. Rozkwit rynku spowodował powstawanie kolejnych platform i setek (zbędnych) seriali i filmów, które niewiele zmieniły. Po burzliwym okresie pod wieloma względami wracamy do punktu wyjścia, a branża musi być gotowa na następne przetasowania, bo przecież można być pewnym, że aktualny stan rynku nie utrzyma się za długo. Korzystajmy, oglądajmy, póki jest nieźle, bo sytuacja może się jeszcze pogorszyć.

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu