Mapy Google to niezwykle rozbudowane narzędzie. Google w tej pogoni za nowościami wydaje się jednak czasem zagalopować i zapomnieć o... jakości.
Uważaj na te funkcje Map Google. Miały być super przydatne, a stwarzają problemy i są ograniczane
Mapy Google to bez wątpienia jeden z produktów, który wywrócił świat jaki znaliśmy do góry nogami. Posiadanie w kieszeni tak ogromnej bazy danych na temat otaczającego nas świata był prawdziwym game changerem, a producent robi co tylko w jego mocy, by regularnie serwować platformie nowe opcje. Tak, aby te stały się jeszcze lepsze, jeszcze bardziej pomocne i efektywne.
Polecamy na Geekweek: Gdzie jest mój telefon? Kilka trików, żeby namierzyć smartfon
Od wielu tygodni jednak napływają od użytkowników z całego świata wieści, że nie wszystkie z opcji są tak skuteczne, jak byśmy sobie to zamarzyli. I tutaj fatalne wiadomości dla kierowców, bo to właśnie dwie kluczowe funkcje związane z nawigacją... najzwyczajniej w świecie nie spełniają swojej roli tak, jak wielu by sobie tego wymarzyło. Często wprowadzają w błąd i okazują się kłopotliwe dla użytkowników.
Informowanie o wypadkach i limity prędkości: te funkcje w Mapach Google nie działają jak należy
Warto mieć na uwadze, że Google w swoim portfolio ma więcej niż jedną nawigację. Poza Mapami Google w ich portfolio znajduje się także przejęte przed laty Waze, które zdecydowano się pozostawić w formie osobnego produktu. Mocnym punktem wspomnianej aplikacji od zawsze było raportowanie zdarzeń drogowych oraz informacjach o pomiarze prędkości. Ponadto oferowały one od dawna także informacje o obowiązujących na trasie którą się poruszamy limitach prędkości.
Google zaniedbuje Android Auto i Car Play
Mapy Google obu tych funkcji dorobiły się stosunkowo późno. Pierwszy raz informowanie o zdarzeniach drogowych zaczęło się nieśmiało pojawiać w 2019 roku. Biorąc pod uwagę jak sprawnie działa społeczność platformy — Google dość sprawnie zaczęło rozwijać te współtworzone przez społeczność funkcje. Kilka kliknięć i wszyscy kierowcy korzystający z Map Google dowiedzą się o czekających ich utrudnieniach. I wszystko brzmi bajecznie, ale... Google strzela tej funkcji w kolano, sztucznie ograniczając jej potencjał. Raportowanie o zdarzeniach drogowych bowiem dostępne jest wyłącznie na smartfonach. Ani CarPlay, ani Android Auto, ich bowiem nie wspierają.
Warto też mieć na uwadze problematyczne limity prędkości
Na tym jednak nie koniec, bo ogrom kontrowersji budzą również obowiązujące limity prędkości. Te pojawiają się nieśmiało w Mapach Google od niedawna — i działają równie w Polsce. Problem polega jednak na tym, że... warto przy nich posłużyć się zasadą ograniczonego zaufania. Pokazywane przez mapy limity prędkości bowiem często okazują się wprowadzać użytkowników w błąd. Tematowi jakiś czas temu przyglądał się Kamil (zobacz: Mapom Google nie warto ufać. Może się to skończyć dużym mandatem):
Przykłady? Jadąc autostradą A1 na odcinku przed samym węzłem Rusocin, w stronę Gdańska ograniczenie prędkości podawane przez Google to 100 km/h. Na tym samym odcinku autostrady jadąc w stronę Łodzi ograniczenie wyświetlane jest już poprawnie - 140 km/h. Można by to pewnie tłumaczyć niedawnym remontem nawierzchni, który trwał kilka miesięcy, ale wtedy ograniczenie prędkości wynosiło 80 km/h. Dostajemy też sygnały, że podobnie jest na drodze ekspresowej S17 z Lublina do Warszawy, gdzie ograniczenie raportowane przez Google to 90 km/h. Jest też wiele dróg, jak chociażby trasa Sucharskiego w Gdańsku, gdzie informacji o ograniczeniu nie ma wcale. Takich przykładów można mnożyć i niezbyt dobrze świadczy to o Google.
Niespójna polityka Google. Czas na poprawki
Z jednej strony regularnie informujemy o nowościach które trafiają do Map Google. Te — trzeba przyznać — robią wrażenie. Jednak wśród nich widać coraz większy chaos i dezorganizację. Brak spójności między platformami czy niedopracowanie funkcji bez wątpienia może odepchnąć wielu użytkowników. Nikt nie chce ryzykować mandatem, a z drugiej strony... po co, skoro w drugiej nawigacji tej samej firmy — wspomniane opcje działają jak należy?
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu