Militaria

Umowa na zakup Abramsów podpisana. Co dalej z polskimi siłami pancernymi?

Krzysztof Kurdyła
Umowa na zakup Abramsów podpisana. Co dalej z polskimi siłami pancernymi?
Reklama

Kilka tygodni temu pisałem o zgodzie Departamentu Stanu na sprzedaż Polsce 250 czołgów Abrams M1A2 SEPv3. Nasz kraj kupuje je w czymś w stylu trybu alarmowego, uzasadnionego pilnymi potrzebami operacyjnymi. Co to wszystko oznacza dla naszej armii i czemu budzi kontrowersje?

Abrams M1A2 SEPv3...

...to doskonały i sprawdzony w praktyce czołg, którego wady są często wyolbrzymiane, a zalety np. rozwiązanie magazynu amunicji niedoceniane. Na temat wyższości Abramsa nad Leopardem lub Leoparda nad Abramsem wylano morze tuszu drukarskiego i rozklekotano wiele klawiatur, tymczasem obie konstrukcje są na tyle dobre, że rozpatrywanie zakupu z perspektywy samej konstrukcji nie ma wielkiego sensu.

Reklama

Ten zakup trzeba traktować systemowo i z tym są związane największe kontrowersje. Akcja „Abrams dla Polski” może zakończyć się zarówno sukcesem, jak i spektakularną porażką, zmarnowaniem środków i pogłębieniem chaosu w naszej armii. Przy czym nie będzie to winą Abramsa, ale tego jak (i czy w ogóle) armia i MON uporządkują swoje siły pancerne. Trzeba jasno powiedzieć, Abrams nie jest w naszej sytuacji wyborem, który podpowiadałaby logika i pytanie czy jesteśmy dokonać w armii takich zmian, aby tego sensu nabrało.

Jedna Polska, pięć typów czołgów

Jeśli popatrzeć na liczbę posiadanych przez WP czołgów, Polska potęga pancerną jest i basta. W miejscu w którym żyjemy, nie ma innego wyjścia, bez sensownej ilości czołgów nie ma co myśleć o skutecznej aktywnej obronie, co pokazały już działania na Ukrainie. Większość krytycznych operacji tej wojny była prowadzona siłami zmechanizowanymi i pancernymi.

Gorzej jednak, jeśli weźmiemy lupę i przyjrzymy się dokładniej, naszemu stanowi posiadania. Dziś, na stanie wciąż mamy sporą ilość T-72M w bardzo różnym stanie technicznym. Kilkadziesiąt z nich przeszło ostatnio kurację odświeżającą, ale bez poważnej modernizacji. W T-72M1R zmieniono niektóre przyrządy obserwacyjne i sensory dla SKO, wymieniono systemy łączności, odnowiono mechanikę czołgu i... tyle. Kontrakt przewiduje, że w najbliższych latach pomiędzy 230 a 318 T-72 miałoby zostać doprowadzone do standardu M1R.

Poziom wyżej mamy czołg PT-91 Twardy, naszą głęboką modyfikację T-72. Jest trochę mniej przestarzały, ale i z nim nie wiadomo, co dalej robić. Głębsze modyfikacje, jak np. PT-17 nie będą warte pieniędzy, które trzeba by na nie przeznaczyć. Płytsze zmiany wartości tego czołgu nie podniosą. Jeśli cokolwiek się tu wydarzy, to program w stylu T-72M1R, czyli doprowadzenie do technicznego ładu, polakierowanie i modyfikacje na alibi.

Najlepsze czołgi, jakimi dotąd dysponowaliśmy, to oczywiście niemieckie Leopardy 2, w dwu, dość mocno różniących się wersjach. 142 sztuki to starsze czołgi w wersji 2A4, obecnie ślamazarnie modyfikowane do wersji 2PL. Najnowocześniejszym czołgiem naszej armii jest Leopard 2A5, którego posiadamy 105 szt. Są to wszystko pojazdy III generacji, ale mające już swoje lata i w stosunku do budowanych obecnie 2A7 i planowanego 2AX technologicznie w tyle.

Do tego wszystkiego dojdzie 250 Abramsów, a jednocześnie MON poinformował, że kontynuowany będzie program budowy „własnego” czołgu Wilk, na którego jednym z głośniejszych kandydatów był koreański K2 w mocno zmodyfikowanej pod nas wersji. Jeśli ktoś chciałby zostać mistrzem świata logistyki, powinien już szukać zatrudnienia w wojsku i zająć się siłami pancernymi.

Ta sprzętowa menażeria oznacza, że będziemy potrzebować kilku systemów wsparcia logistycznego, trzeba będzie prowadzić kilka równoległych systemów szkoleń. Trzeba będzie utrzymywać magazyny części, warsztaty, oprzyrządowanie, wszystko dla kilku rodzajów maszyn. Nawet zakładając, że hipotetyczny Wilk sukcesywnie wypychałby z wojska poradzieckie czołgi, to i tak kilka nowych systemów musiałoby działać przez wiele lat równolegle z odchodzącymi.  To będzie kosztować i powodować bałagan.

Reklama

Co można zrobić?

Ponieważ nasz budżet nie jest z gumy, a wraz z kolejnymi zakupami (OPL, fregaty, bwp itd.) oraz nakręcającą się recesją będzie tylko gorzej, nie da się brać na poważnie szybkiego i kompleksowego zakupu np. 750 czołgów Abrams M1A2 w nowych wersjach, nawet pomijając temat czasu potrzebnego na ich produkcję. Jednocześnie szybka redukcja ilości typów czołgów jest koniecznością... kwadratura koła jednym słowem.

Żeby spróbować przeciąć ten węzeł gordyjski, na miejscu naszych włodarzy zrobiłbym więc wszystko, żeby przekonać Amerykanów i NATO, że warto przekazać nam Abramsy M1A1 dla szybkiego ujednolicenia naszej broni pancernej, które swoim tempem będziemy potem wymieniać na nowsze wersje. Ideał? W pierwszym etapie 250 M1A2 SEPv3 + ~500 M1A1 ze składów US Army, w wersji mniej optymistycznej połowę mniej i działanie w modelu Abrams + Leopardy 2.

Reklama

Kraj frontowy, przekleństwo i atut

Dlaczego Amerykanie lub NATO mogliby pójść na coś takiego? Po pierwsze, w wojnę na Ukrainie ładowane są ogromne środki, ciężko żeby, „poetycko” pisząc, frontowy kraj NATO nie miał szans na pomoc sprzętową. Po drugie,  mamy najwięcej jednolitego, więc najłatwiejszego do wchłonięcia przez Ukrainę, poradzieckiego sprzętu pancernego. Jednocześnie pozbycie się go bez zamiennika osłabi nasze zdolności, co w dzisiejszej sytuacji nie jest rozsądne.

Jednocześnie trudno uwierzyć, żeby Amerykanie i kraje NATO nie mieli pojęcia o stanie naszych finansów, szczególnie teraz, gdy opiekujemy się milionami uchodźców i musimy szybko odciąć energetykę od rosyjskich źródeł. Sądzę, że jako państwo frontowe powinniśmy wystąpić o coś w stylu „Lend-Lease 2.0”. Na zachodnich portalach militarnych pojawiają się już głosy mówiące, że Ameryka powinna taki program dla Polski i innych krajów wschodniej flanki stworzyć.

Dodam jeszcze, że można by spróbować jakiegoś wielopoziomowego dealu w ramach NATO, wymieniając na takie Abramsy nasze Leopardy. Wydaje się, że nawet Leopard A4/2PL dla mniejszych państw, tych dysponujących dziś poradzieckim sprzętem mógłby być łakomym kąskiem. A nawet jeśli to by nie wypaliło, to ograniczenie naszego parku maszynowego do Abramsów i Leo też byłoby do przyjęcia.

Pytanie tylko, czy ktoś u nas o czymś takim w ogóle myśli. Niestety wydaje się, że nie. W umowie na Abramsy nie ma na przykład praktycznie żadnych elementów polonizacji tych czołgów, nawet w zakresie łączności, dla której mamy świetne i gotowe rozwiązania. To duży błąd i może świadczyć o tym, że nawet tak wielki kontrakt negocjowaliśmy ze spuszczoną głową, być może traktując go wyłącznie jako zakup polityczny, a wojskowymi aspektami się nie przejmując.

Ponieśli i Wilka?

Warto też zadać pytanie, co z Wilkiem. Zabieranie się za budowę składaka obecnej generacji miało jakiś sens do czasu zakupu Abramsów, ale wyjęcie 250 czołgów z tej puli, przy konieczności zbudowania kolejnego systemu logistyczno-szkoleniowego czyni ten projekt bezsensownym. Oczywiście zaraz pojawią się głosy o niszczeniu naszego potencjału obronnego, tyle że w zakresie czołgów to u nas nie ma specjalnie czego niszczyć.

Reklama

Jeśli już, tracimy szanse na jego odbudowę, co jednak w obliczu braków w polskiej armii też nie musi być prawdą. Nie trzeba produkować od razu MBT, żeby odtworzyć zdolności produkcji sprzętu pancernego, co pokazuje doskonale historia Huty Stalowa Wola, która ma pełne ręce roboty i produkuje dobry sprzęt. Natomiast w temacie czołgów ledwo dajemy sobie radę z płytkimi modyfikacjami T-72 i Leopardów.

Trzeba zadać sobie też uczciwe pytanie, ile realnie potrwa plan wdrożenie do produkcji polskiego czołgu-składaka? Najpoważniejszym kandydatem na Wilka jest spolonizowany K2 PL, promowany przez H. Cegielski-Poznań, który takie zdolności musiałby dopiero zbudować.

Bumar? Modyfikuje z trudem T-72 i Leo... Szacunków przewidujących pierwsze czołgi „made in Poland” za 15 - 20 lat nie uważam za przesadzone. Wystarczy sprawdzić sobie choćby historię ciągle nie będącego w linii tureckiego Altaya, budowanego zresztą między innymi na koreańskich licencjach. Ramy czasowe są na dziś takie, że coraz mniejszy sens widać w ładowaniu się w tworzenie nowego czołgu III generacji.

Co się wydarzy?

Osobiście jestem pesymistą, moim zdaniem zostaniemy z tą mozaiką sprzętową jeszcze dłuższy czas, ponieważ nikt nie będzie miał odwagi tego uprzątnąć, a duma rządzących nie pozwoli poprosić o pomoc w sfinansowaniu części reform naszej armii. Jedyną szansę na zmniejszenie pancernego chaosu widzę w tym, że ukraińskie potrzeby będą tak duże, że wyślemy tam wszystkie sprawne PT-91 i T-72, a Amerykanie sami zauważą nasz problem.

Jeśli jednak wyślemy czołgów tylko trochę, cóż... dużo rodzajów czołgów to dużo biznesów do zrobienia. T-72 do pseudomodernizacji trochę się jeszcze znajdzie, PT-91 też trzeba by podmalować.  Zdolności operacyjne wojska, komplikacje logistyki? Nie wiem, nie słyszałem, zarobiony jestem.

Do tego dochodzi występujący już od czasów międzywojnia mit o możliwości stworzenia militarnej autarki w naszym kraju i produkowania samodzielnie prawie wszystkiego. Do czego doprowadziło to przed II Wojną Światową możecie przeczytać tutaj.

Dodajmy do tego, że także przedwojenny przesadny optymizm co do terminów jest dziś bardzo widoczny. Oczywiście dziś nie jest tak źle, jak przed wojną, ale nasz przemysł ciężki i zbrojeniówka ciągle są technologicznie i organizacyjnie bardzo nierówne. A zarządzanie dużymi projektami... to temat na osobny artykuł.

Cóż, pozostaje mi mieć nadzieję, że się sromotnie pomylę i ktoś tę czołgową stajnie Augiasza posprząta, wykorzystując jednocześnie dobrą koniunkturę polityczną do obniżenia kosztów takiej operacji.

Co do samej umowy na Abramsy, zwraca uwagę kilka ciekawostek:

  • ostateczna kwota jest sporo niższa, od wcześniej anonsowanej (6 mld vs 4,75 mld dolarów), przy czym nie do końca wiemy, z czego to wynika. Czy tylko z negocjacji ceny, czy też rezygnacji z jakichś elementów w stosunku do maksymalnej wyceny początkowej.
  • Amerykanie wypożyczą nam i dostarczą jeszcze w tym roku 28 Abramsów, żeby można było zacząć szkolenia,
  • nowoczesnej amunicji ppanc nie ma, ale jest zgoda na jej zakup osobno.

Nieoficjalnie mowa jest też o budowie w Polsce centrum obsługi serwisowej dla Abramsów (stacjonują u nas też czołgi US Army, więc trochę tego będzie) oraz o tym, że Amerykanie pracują nad przyśpieszeniem terminów ich dostaw (mowa o pierwszej partii w 2024 r.).

O szczegółach tego, co jest w pakiecie z Abramsami możecie przeczytać tutaj.

Zdjęcia: MON

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama