Militaria

Fascynujący program US Army na miks helikoptera z samolotem na finiszu

Krzysztof Kurdyła
Fascynujący program US Army na miks helikoptera z samolotem na finiszu
Reklama

Jeden z ciekawszych programów US Army, Future Long-Range Assault Aircraft, zbliża się do końca. Armia wybiera następcę słynnego helikoptera UH-60 Black Hawk. Zostanie nim jedna z dwu bardzo oryginalnych konstrukcji, będących mieszaniną rozwiązań samolotowych oraz śmigłowcowych.

Jeden program, odmienne koncepcje

Założenia rozpoczętego w 2019 r. programu są takie, aby nowa maszyna była przede wszystkim znacznie bardziej zwrotna i szybsza od zasłużonego, ale starzejącego się Black Hawka. Z tego względu firmy, które zgłosiły swoje maszyny do programu odeszły od konstrukcji klasycznego helikoptera, jednak każda z nich zrobiła podeszła do sprawy zupełnie inaczej.

Reklama

Projekt firmy Bell, V-280 Valor jest zmiennowirnikowcem pionowego lądowania, w założeniach przypominającym słynnego V-22 Osprey, ale o znacznie bardziej „agresywnej” charakterystyce. Z kolei spólne dzieło firm Sikorsky i Boeing, SB-1 Defiant to można rzec futurystyczny śmigłowiec z dwoma przeciwbieżnymi wirnikami głównymi (podobnie jak w rosyjskim Ka-52 Aligator) oraz śmigłem napędowym zamontowanym w ogonie.

Obie konstrukcje są więc bardzo oryginalne i ciekawe, pozostaje pytanie, która z koncepcji bardziej trafi w „gusta” wojskowych. Ponieważ wybór zwycięzcy ma zostać dokonany już w tym roku, obie maszyny przechodzą końcowe testy, a firmy bardziej otwarcie chwalą się zaletami swoich maszyn.

Defiant na długim dystansie

W tym tygodniu pojawiła się informacja dotycząca SB-1 Defiant, który wykonał swój najdłuższy lot, pokonując prawie 1300 km. Helikopter spełnia też oczywiście główne założenia postawione w programie FLRAA. Osiągnął już w testach prędkość ponad 430 km/h i potrafi wykonywać manewry ze skrętem o 60 stopni. Jego planowana prędkość maksymalna ma wynieść ostatecznie 460 km/h.

Ciekawą cechą tej konstrukcji jest to, że dzięki przeciwbieżnym wirnikom głównym, wyeliminowano jedną z poważnych wad klasycznych helikopterów. Defiant ma być nieczuły na uszkodzenie tylnego śmigła, które w tej konstrukcji odpowiada wyłącznie za umożliwienie maszynie osiągane wyższych prędkości. W zwykłym helikopterze tylny wirnik przeciwdziała sile odśrodkowej wytwarzanej przez wirnik główny. Utrata tylnego napędu w SB-1 spowolniłaby maszynę, ale jej nie uziemiła.

Maszyna ma też otrzymać system lotu autonomicznego, który Sikorsky zaprezentował w ramach jednego z programów DARPA na Black Hawku, choć aktualnie testowana maszyna jeszcze nie jest w niego wyposażona. Test Defiant oceniono jako „nudny”, co w tym przypadku jest komplementem, od maszyny będącej na końcowym etapie procesu testowego oczekuje się maksymalnej przewidywalności. Jedyne co twórców zaskoczyło, to zużycie paliwa, miało być sporo mniejsze od przewidywanego.

Valor trudnym przeciwnikiem

Czy to wszystko wystarczy do pokonania konstrukcji Bella? Nie będę udawał, że wiem, ale jakoś intuicyjnie wydaje mi się, że V-280 Valor będzie trudny do pokonania. Jego przestawne śmigła już w zeszłym roku pozwoliły mu na osiągnięcie prędkości rzędu 550 km/h. To prawie 100 km/h więcej od Defianta i praktycznie dwa razy tyle, ile wyciąga Black Hawk.

W porównaniu do Osprey'a wprowadzono w nim poważną modyfikację zwiększającą bezpieczeństwo użytkowania. Obracane są tu wyłącznie wirniki z przekładniami, a same silniki są zamontowane na stałe na skrzydłach. Co więcej, utrata jednego z silników nie spowoduje katastrofy, układ przeniesienia napędu został tak skonstruowany, żeby każdy z nich mógł samodzielnie napędzić oba wirniki.

Reklama

Można też z góry założyć, że mając duże samolotowe skrzydła, generujące sporą siłę nośną, Valor powinien być bardziej ekonomiczny, a w razie problemów mieć większe możliwości w zakresie bezpiecznych procedur lądowania awaryjnego. Być może przemawia przeze mnie fascynacja zmiennowirnikowcami i Ospreyem, ale na tyle ile można wywnioskować z „fizyki” obu konstrukcji oraz doniesień o osiągach prototypów, to Valor jest konstrukcją bardziej obiecującą. Ale jak wiadomo, diabeł tkwi w szczegółach, o tym kogo wybiorą wojskowi, przekonamy się już niedługo.

Zdjęcia: US Army, Sikorsky, wikipedia/Danazar

Reklama

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama