Chińskie produkty bywają coraz ciekawszą alternatywą dla urządzeń doskonale znanych i rozpoznawalnych marek. UMi jest jednym z producentów, którzy próbują swoich sił w walce z gigantami, a zapowiadane przez nich modele zwracają na siebie sporo uwagi. Udało się to też UMi Max, który według plotek miał imponować specyfikacją, a ostatecznie odrobinę spuszczono z tonu. Jakie pierwsze wrażenie sprawia trafiający do sprzedaży Max?
Z czego słyną urządzenia firmy UMi? Z promocji komponentów od innych producentów - Panasonica, Samsunga, Sharpa i Sony. Nie inaczej jest w przypadku modelu Max, który posiada 5,5-calowy ekran Full HD IPS od Sharpa, aparat 13 megapikseli Panasonica z dwutonową diodą LED, 3 GB pamięci RAM oraz 16 GB wbudowanej pamięci od Samsunga, 8-rdzeniowy układ MediaTek Helio P10 z układem graficznym Mali-T860.
Całości dopełniają slot kart microSD, moduły Wi-Fi (802.11a/b/g/n) i Bluetooth 4.1, GPS, skaner linii papilarnych Microarray drugiej generacji, baterię o pojemności 4000 mAh i port USB typu C. Telefon obsługuje sieci LTE, a także dwie karty SIM - jednakże drugi slot pełni także rolę wspominanego czytnika kart microSD. Smartfon wyjeżdża z fabryki z Androidem 6.0 Marshmallow, w którym producent wprowadził kilka kosmetycznych zmian.
Przyzwyczajony do gabarytów iPhone'a 6 i Nexusa 5X zostałem zaskoczony grubością (75 x 150.8 x 8.5 mm) i masą UMi Max. Telefon jest co prawda niewiele większy niż smartfon LG, lecz jest zdecydowanie cięższy. Przypomina mi to niektóre modele Lumii, które słynęły z solidnego wykonania. Czy w podobny sposób można uzasadnić wagę UMi Max? Przy pierwszym spotkaniu nie zauważyłem żadnych niedoróbek w wykończeniu, niespasowanych elementów czy skrzypienia obudowy. Mając na uwadze wiele uwag, którymi podzielili się użytkownicy innych modeli tego producenta przyjrzałem mu się naprawdę dokładnie i cieszę się, że nie spotkało mnie to samo. Zorientowałem się jednak, że przy potrząsaniu telefon słyszalny jest dźwięk ruchomego elementu - nie udało mi się jednak namierzyć winowajcy.
Dopóki nie podświetli się umieszczony pod ekranem przycisk dotykowy można odnieść wrażenie, że ramka jest w tym miejscu zbyt szeroka - rozświetlona dioda powiadomień uzmysłowi nam ciekawy zabieg: producent zdecydował się na zaoferowanie nam wyboru pomiędzy przyciskami ekranowymi Androida oraz dotykowymi (skrót do ustawienia umieszczono pośród innych w centrum powiadomień). Klawisze multitaskingu i wstecz zamieniono jednak miejscami, co jest początkowo trochę mylące. Przód urządzenia to przede wszystkim 5,5 ekran, dlatego przyjrzymy się tylnemu panelowi.
Ten na myśl przywodzi tylko jedno - iPhone 6(S). Bezpośrednich porównań do urządzenia od Apple nie sposób uniknąć, skoro wyraźnie widoczne są bliźniaczo podobne linie w górnej i dolnej części obudowy, gdzie pojawiły się plastikowe wstawki. Aparat znajduje się jednak w centralnej części panelu, a zaraz pod nim wspominana dwutonowa dioda LED. Jeszcze niżej umiejscowiono czytnik linii papilarnych - pracuje bez zarzutu błyskawicznie rozpoznając wcześniej skonfigurowany odcisk niezależnie od ułożenia palca. UMi nie odważyło się na usunięcie złącza 3,5 mm jack, które znajdziemy na szczycie obudowy, lecz podejrzewam, że będziecie musieli wyposażyć się w nowy zestaw przewodów, ponieważ sięgnięto po port USB typu C.
UMi Max pewnie leży w dłoni, co wynika przede wszystkim z ciężaru urządzenia (185 g) oraz lekko zakrzywionego tylnego panelu. Obudowa, łącząca w sobie metal oraz szkło Gorilla Glass 3 pokrywające ekran, wydaje się nad wyraz solidna, choć nie współgra to z wyczuwalnym luzem przycisków od aparatu i blokady ekranu na obydwu krawędziach.
Pomimo, że telefon nie jest pozbawiony aplikacji od Google (Gmail, Filmy i TV czy Mapy), to jednak UMi postawiło na własny odtwarzacz muzyki oraz przeglądarkę internetową. Naturalnie nic nie stoi na przeszkodzie, by zainstalować preferowane przez nas aplikacje ze Sklepu Play. Dzięki takiej, a nie innej specyfikacji UMi Max działa bardzo sprawnie - przełączanie się pomiędzy aplikacjami i uruchamianie kolejnych nie sprawiło mu żadnych problemów, nie zauważyłem, by choć na chwilę zwolnił. Start aplikacji aparatu również następuje błyskawicznie. Należy jednak wziąć poprawkę na fakt, że jest to urządzenie dopiero co wyjęte z pudełka, a (niestety) Android ma to do siebie, że lubi zwolnić po kilku tygodniach użytkowania. Czy tak się stanie i ewentualnie w jakim stopniu? Przekonamy się.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu