Procesory

UE chce procesorów z Europy. Mamy jakiekolwiek szanse w starciu z gigantami?

Mirosław Mazanec
UE chce procesorów z Europy. Mamy jakiekolwiek szanse w starciu z gigantami?
Reklama

Tajwan, Chiny i Stany Zjednoczone. To w tym momencie liderzy jeżeli chodzi o produkcję chipów. Do tej trójki chciałaby dołączyć Unia Europejska.

Pomysł wydaje się szalony, ale jeśli uświadomimy sobie światową sytuację geopolityczną, jest jak najbardziej racjonalny. Impulsem do rozpoczęcia prac w Unii Europejskiej stała się pandemia COVID-19. Po pierwsze – zwiększyła zapotrzebowanie na laptopy, tablety i wszystkie urządzenia dzięki którym można pracować w domach. A po drugie – wygenerowała problemy z produkcją podzespołów oraz elektroniki, jak również z dostawami.

Reklama

Unia chce wspomóc badania i produkcję

Dlatego UE postanowiła opracować regulacje wspierające europejską branżę półprzewodników. I co ostatnio nietypowe – wszystkie państwa mówią w tej sprawie jednym głosem. Wspólnota chce przeznaczyć  na inwestycje 43 mld euro i do 2030 r. zwiększyć swoje udziały w rynku z poniżej 10 – do 20 proc. 1 grudnia planowane jest specjalne spotkanie członków UE dotyczące tego tematu. Spodziewa się, że w przyszłym roku PE zatwierdzi wypracowane regulacje prawne.

Wg. unijnych dokumentów Bruksela planuje dotować firmy które chcą produkować procesory „innowacyjne w zakresie mocy obliczeniowej, efektywności energetycznej, korzyści dla środowiska i sztucznej inteligencji”.

Źródło: Depositphotos

Mają na to zostać przeznaczone pieniądze z programów badawczych oraz innych, niewykorzystanych jeszcze funduszy. Właśnie na temat finansowania toczy się teraz najgorętsza dyskusja, bo niektóre kraje UE uważają, że taki model stawia w uprzywilejowanej sytuacji państwa w których już w tym momencie produkuje się procesory.

Dostęp do półprzewodników stał się również w tym momencie ważnym elementem geopolityki. Chodzi o Tajwan, który jest światowym liderem produkcji i gdzie ścierają się interesy Chin i USA. Wciąż istnieje ryzyko chińskiego ataku bądź blokada wyspy, co uderzyłoby w wiele światowych gospodarek i firm. Na Tajwanie wytwarza się 22 proc. czipów, w Chinach 15 proc. a w USA – 12 proc.

Stąd też, by zmniejszyć potencjalne ryzyka i osiągnąć samowystarczalność, inicjatywa UE.

Wyższy PKB, więcej miejsc pracy

Jak wynika z raportu opracowanego przez międzynarodową firmę doradczą Kearney, wprowadzenie produkcji półprzewodników do Europy pomoże zlikwidować ich niedobór w długiej perspektywie, oraz stworzy europejski rynek o globalnym znaczeniu. Przekładając to na liczby: europejski PKB wzrośnie od 77 do 85 mld euro, powstanie od 17 tys. do 20 tys. miejsc pracy.

Autorzy raportu podkreślają, że Europa potrzebuje w tym momencie zachęt – podatkowych i regulacyjnych, oraz prywatnych i publicznych inwestycji. Tak by lokalna produkcja półprzewodników stała się konkurencyjna pod względem kosztów.

Reklama

Na planie UE powinny skorzystać w pierwszej kolejności branże motoryzacyjna i medyczna. Tam wykorzystuje się mniej zaawansowane technologicznie procesory i tu najłatwiej jest Europie dogonić konkurencję. Inaczej wygląda sprawa z elektroniką, chociażby z tego powodu, że praktycznie nie wytwarza się jej w Europie. Większość produkcji ulokowana jest w Chinach, z tego kraju pochodzi również bardzo dużo producentów.

Źródło: Depositphotos

Na planach UE skorzystają kraje oferujące dobrze wykształconą, wyspecjalizowaną kadrę oraz czystą energię – czyli niską emisję dwutlenku węgla. Jeśli chodzi o to pierwsze – Polska ma szanse, ale niestety w tym drugim jesteśmy w europejskim ogonie. Więc firmy będą raczej wybierać inne lokalizacje pod budowę fabryk.

Reklama

W 2000 roku Europa odpowiadała za 24 proc. światowej produkcji procesorów. W tej chwili to  jedynie 8 proc.

Źródło 1,2

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu

Reklama