Kilka miesięcy temu referowałem artykuł z chińskiej prasy, w której naukowcy z Pekińskiego Instytutu Śledzenia i Telekomunikacji dowodzili, że chińska armia musi wypracować efektywną metodę niszczenia sieci Starlink i podobnych. Jak się okazało, pracę nad tym tematem trwają.
Atom dobry na wszystko?
Chińscy fizycy na pierwszy scenariusz postanowili wziąć wybuch ładunku nuklearnego w górnych partiach ziemskiej atmosfery. Oczywiście nie przeprowadzono prawdziwych testów, tylko szereg symulacji komputerowych, różnicując je wysokością detonacji i siłą ładunku.
Wyniki symulacji wskazują, że przy wykorzystaniu głowicy o sile 10 MT trotylu, odpalonej na wysokości 80 km może stworzyć zagrożenie dla satelitów krążących po niskich orbitach ziemii na znacznym obszarze. Problem oczywiście jest to, jak modelować taką chmurę cząsteczek, żeby uderzyć w satelity wroga, nie niszcząc własnych oraz neutralnych.
Kierujący badaniami naukowiec Liu Li opisał, że taki wybuch wytwarza chmurę napromieniowanych cząsteczek w kształcie odwróconej gruszki, która wznosi się na wysokość ok. 500 km i potrafi objąć swoim oddziaływaniem obszar 140 tys. km2. Silne promieniowanie cząstek może spowodować awarie elektroniki, a w przypadku mniejszych satelitów niewykluczone są też uszkodzenia fizyczne przez rozpędzone cząstki.
Naukowcy badali też w ramach prowadzonych symulacji, jak tego typu wybuch mógłby zadziałać na nadlatujące z tych rejonów atmosfery pociski hipersoniczne. Wyniki mają sugerować, że taka zasłona może być w pewnym stopniu skuteczna.
Dobra mina do złej gry
W praktyce podobne doświadczenia były prowadzone na przełomie lat 50/60 zeszłego wieku, gdy zarówno Stany Zjednoczone, jak i ZSRR przeprowadziły serie testów z eksplozjami w wyższych partiach naszej atmosfery. Kilka z nich wygenerowało właśnie sztuczne pasy radiacyjne, a wyniki tych eksperymentów były bazą dla obecnie prowadzonych przez Chińczyków badań.
Osobiście mam wrażenie, że stworzenie na tyle kontrolowanej eksplozji, żeby uderzyć wyłącznie w Starlinki, a nie spowodować ogólnego chaosu na orbicie, będzie. ten sposób bardzo trudne lub niemożliwe. Wydaje się, że optymizm prezentowany przez naukowców jest tu raczej na pokaz, a możliwego do zrealizowania pomysłu wyłączenia tych satelitów będą szukać dalej, bez rozwijania obecnych badań (chyba, że dla innych celów).
Dużo satelitów, duży problem
Starlinki na wojnie ukraińsko-rosyjskiej codziennie pokazują swoją wartość. Dla strony ukraińskiej to krytycznie ważny węzeł łączności, pozwalający prowadzić ich wojskom szeroko zakrojone, szybkie operacje. Ile znaczy dla tych wojsko pokazał przykład ofensywy na prawym brzegu Dniepru, gdzie wojska ukraińskie musiały wyhamować, ponieważ wyszły spod jego zasięgu.
Dla przeciwnika tego typu sieć jest niezwykle ciężka do zwalczenia. Satelitów jest bardzo wiele, są niewielkie, a SpaceX jest w stanie je szybko uzupełniać. Przykład z Ukrainy pokazał, że w odpowiednich rękach są też odporne na działania typu WRE. Jednocześnie próba ich kinetycznego niszczenia doprowadziłaby do efektu Kesslera i również atakującego odcięła od własnej infrastruktury kosmicznej.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu