Kiedy Android, iOS i Windows zażarcie walczą o udziały na rynku, gdzieś w cieniu debiutują nowe platformy, które potencjalnie mogą im zagrozić. Potenc...
Ubuntu Touch przegrał walkę o rynek mobilny zanim w ogóle na nim się pojawił
Kiedy Android, iOS i Windows zażarcie walczą o udziały na rynku, gdzieś w cieniu debiutują nowe platformy, które potencjalnie mogą im zagrozić. Potencjalnie, bo w praktyce Firefox OS, Jolla OS czy Tizen OS to systemy, które trudno nazwać sukcesami. To samo tyczy się Ubuntu Touch czyli dystrybucji Linuksa zoptymalizowanej pod kątem smartfonów i tabletów. Projekt uzyskał status RTM, ale czy to cokolwiek zmienia w jego sytuacji?
Ubuntu Touch po raz pierwszy pojawił się prawie rok temu. Wówczas miał jednak postać poglądową, przeznaczoną wyłącznie dla deweloperów. Teraz Canonical obwieszcza światu premierę wydania oznaczonego jako RTM i zapowiada komercyjny debiut. Pierwsze urządzenia miałyby bowiem pojawić się jeszcze przed końcem roku. Ich ceny wyniosą od 200 do 400 dolarów, a więc będzie to raczej dolna półka cenowa, w której za sprawą Mozilli, a od niedawna również projektu Android One i tak robi się już bardzo tłoczno.
Finalne wydanie Ubuntu nie wyróżnia się jakoś szczególnie na tle tego, co prezentowano nam do tej pory. System został dopracowany i zoptymalizowany. Wyeliminowano szereg błędów, zaktualizowano serwer grafiki Mir, a także dodano tryb debugowania po USB. System ma teraz działać stabilnie i być zdecydowanie bardziej niezawodny niż wydania deweloperskie. Pierwsze komentarze użytkowników sugerują, że faktycznie tak jest. Oczywiście mam na myśli tych, którzy zdecydowali się zainstalować Ubuntu na swoich Nexusach.
Co ma być największym atutem tej platformy? Maksymalna zgodność z desktopowym odpowiednikiem. W teorii brzmi to fantastycznie, bo oba systemu mają ten sam rdzeń i podłączając do smartfona większy ekran, mysz i klawiaturę otrzymamy właściwie to samo, co w desktopie. W praktyce pojawiają się przeszkody, a więc brak aplikacji i stosunkowo niewielka popularność Ubuntu na desktopach. Czy ktoś będzie na tyle odważny, żeby wykorzystywać swojego smartfona w podróży a po powrocie do domu podłączać do monitora, myszy i klawiatury? Wątpię. Raczej pozostanie to jako ciekawostka.
A szkoda, bo na pierwszych klipach wideo również wygląda to zachęcająco. Interfejs jest ładny i intuicyjny. Wiele zastosowanych tutaj rozwiązań już kiedyś pojawiało się w znanych i cenionych platformach open source, jak Maemo czy MeeGo. Podstawowy zestaw aplikacji też jest niczego sobie - nie zabrakło klientów Twittera, Facebooka i YouTube, aplikacji do poczty e-mail oraz czytnika RSS. Jest też wbudowana przeglądarka mobilna bazująca na silniku QtWebKit, terminal oraz menedżer plików. Na dobry start pewnie wystarczy - pytanie co potem.
Nie spodziewam się, żeby Ubuntu odniosło jakiś spektakularny sukces. Podziwiam twórców za ich determinację i konsekwencję, ale to wszystko trwało zbyt długo. Naprawdę trudno jest dziś stworzyć cokolwiek, co mogłoby się wedrzeć do czołówki. Ubuntu Touch nie doścignie nawet Windowsa Phone, który przecież ma zdecydowanie mniejsze udziały rynkowe od liderów. A nietrudno chyba porównać potencjał finansowy Microsoftu i Canonical. Ten ostatni musi walczyć o zainteresowanie producentów sprzętu, kiedy pierwszy sukcesywnie ogłasza współpracę z kolejnymi lokalnymi firmami. Chciałbym tryskać niepoprawnym optymizmem i cieszyć się z tej premiery, ale naprawdę trudno znaleźć mi jakiekolwiek racjonalne powody.
Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu