Microsoft

Dwa lata z Ubuntu na komputerze moich domowników. Windows? Co to Windows?

Rafał Kurczyński
Dwa lata z Ubuntu na komputerze moich domowników. Windows? Co to Windows?
316

Patrząc dziś na leciwego HP Paviliona G7 leżącego na stole w pokoju moich rodziców, mam nieodparte wrażenie, że ten komputer ma już za sobą dwa lata służby więcej, niż miałby faktycznie - a to wszystko z powodu słabej jakości plastików, czy też specyfikacji przestarzałej w dniu swojej światowej prem...

Patrząc dziś na leciwego HP Paviliona G7 leżącego na stole w pokoju moich rodziców, mam nieodparte wrażenie, że ten komputer ma już za sobą dwa lata służby więcej, niż miałby faktycznie - a to wszystko z powodu słabej jakości plastików, czy też specyfikacji przestarzałej w dniu swojej światowej premiery. Po roku korzystania z Paviliona z Windowsem 7,  postanowiłem zainstalować na nim Ubuntu i pozbyć się tym samym potrzeby ciągłego usuwania wirusów i bezsensownych dodatków z dysku twardego komputera.

Eksperyment, o którym zaraz przeczytacie, miał potrwać rok, jednak kompletnie o nim zapomniałem, dlatego też ciągnął się przez prawie trzy lata - do wczorajszego ranka. Test polegał na zainstalowaniu na nowo Ubuntu 12.04, Chrome oraz Skype i zobaczeniu, czy moi domownicy przekonają się do dystrybucji Canonical oraz, czy Ubuntu naprawdę nie wytrzyma dwóch aktualizacji dystrybucji. Gdy test się rozpoczął, komputer był użytkowany przez moją rodzinę - ja w tym czasie posiadałem swój komputer oraz liczne urządzenia testowe - również z zainstalowanym Ubuntu.

Czas mijał, przyszła aktualizacja do wydania 12.10, 13.04 i nagle okazało się, że Ubuntu stało się o wiele szybszym i stabilniejszym środowiskiem pracy, nawet dla moich krewnych. Ubuntu 13.10 zainstalowało się bez większych problemów, przy czym nie zauważyłem uszkodzonych pakietów, nie działających funkcji systemu, czy też jakichkolwiek strat w postaci uszkodzonych kolekcji zdjęć, filmów, czy muzyki - Ubuntu nie "przeżyje" dwóch aktualizacji wydania? Plotka, jakich wiele.

Komputer do sufrowania po internecie

Pavilion służy w moim mieszkaniu jako typowy komputer do przeglądania sieci dla domowników. Nie zainstalowałem na nim sterowników do karty graficznej ATI/AMD, ponieważ mechanizm hybrydowy ATI-Intel działał na Ubuntu 12.04 LTS tragicznie, a same sterowniki Intela zawsze były przestarzałe, dlatego też, zostałem na stałe przy otwartych sterownikach.

Intel HD3000 nie jest co prawda najszybszym układem zintegrowanym w historii Intela, jednak do codziennego użytkowania bez uruchamiania jakichkolwiek gier, czy też wielu skomplikowanych aplikacji, jest po prostu idealny. Bardzo smutną informacją stał się fakt, że sprzęt, który posiadamy od jakichś trzech lat, w tej chwili nie jest w stanie wytrzymać bez kontaktu z ładowarką nawet 20 minut. Laptop jest wykorzystywany jako komputer, który "rozkłada" się na biurku, czy stole i nawiguje się po interfejsie zainstalowanego na nim systemu za pomocą myszki bezprzewodowej. Pavilion G7 z powodu swojej felernej konstrukcji, musi za każdym razem być lokowany na dedykowanej mu podstawce chłodzącej, co moim zdaniem, jest po prostu przegięciem - kupić laptopa, do którego będzie trzeba dokupić podkładkę do chłodzenia, ponieważ sam z siebie nie daje sobie z tym rady?

Największym problemem Windowsa nie są luki i wirusy, a właśnie uciążliwe dodatki do instalowanego oprogramowania

Gdy pobieramy jakieś potrzebne nam programy, na 90% trafiamy na linki do naszych rodzimych portalów, które oferują nam wykorzystania różnego rodzaju akceleratorów pobierania, które nie dość, że wyświetlają tony reklam, to jeszcze rekomendują instalację dodatkowych aplikacji, których naturalnie nie chcemy. Polak jest tak stworzony, że z przyzwyczajenia przedziera się przez interfejs instalatora bez zerkania na jakiekolwiek komunikaty, których po prostu nie rozumie - naturalnie, jeżeli mówimy o Panu i Pani Kowalskich. Z tego też powodu, większość wiernych użytkowników Firefoksa na Windowsie, jakimś dziwnym trafem, mają Chrome na dysku, a zamiast strony głównej, czy domyślnej wyszukiwarki, posiadają jedynie odnośniki do stron wyświetlających kolejne reklamy, przy czym, za każdym razem, rzeczą konieczną w ich przypadku jest wklepywanie adresu Google znowu i znowu...

 

Moja rodzinka korzysta z Ubuntu, mając na dysku jedynie podstawowe aplikacje do konsumpcji treści oraz parę programów przydatnych do szkoły. Jest więc tu GIMP, LibreOffice i klient Evernote, a wszyscy jakoś z tego korzystają - w razie sytuacji kryzysowej, pobieram im wymaganą aplikację, lub robią to sami - Ubuntu Software Center w końcu istnieje.

Aktualizacje systemu? A co to?

Jak się okazało, aktualizacje systemu, zarówno na Ubuntu, jak i na Windowsie, są traktowane przez nich identycznie - każdy komunikat o możliwości uaktualnienia zainstalowanych aplikacji jest zamykany za pomocą czerwonego przycisku "X" lub przycisku "anuluj".

Z laptopa HP korzystam niezmiernie rzadko, dlatego też, aktualizacji Ubuntu dokonuje się tu średnio raz na miesiąc, co nie oznacza, że nie są w ogóle instalowane. Bardzo ciekawą informacją okazał się niedawno zauważony przeze mnie komunikat, informujący mnie o tym, że na dysku twardym nie ma odpowiedniej ilości miejsca, pozwalającej na wykonanie uaktualnienia aplikacji i systemu.

 

Wszystkiemu winna była partycja /boot, która od wydania 12.04 zbierała wszystkie możliwe aktualizacje jądra systemu, przez co 5 gigabajtów pamięci przeznaczonej na kernele, po prostu się zapchała, a rozwiązanie tego problemu nie było wcale proste. Konsola systemowa przy każdej próbie ręcznej aktualizacji systemu, zalecała mi wklepanie kilku komend, które miały wyczyścić partycję /boot, jednak wszystko kończyło się w tym przypadku przepięknym fiaskiem, a Ubuntu-Tweak nie chciał się uruchomić, do czasu, aż zainstalowałem go na nowo.

Po udanym czyszczeniu systemu (gdzie program usunął prawie 6 GB kernelów i zbędnych pakietów), Ubuntu znowu zaczęło działać jak dawniej, a mi przyszło coś na myśl.

Czy Canonical nie może zaimplementować jakiegoś narzędzia do usuwania przestarzałych pakietów, czy kerneli?

Nie pogniewałbym się, gdyby w Ubuntu 14.10 znalazł się jakiś mały program działający w tle, mający na celu usuwać zbędne i przestarzałe pakiety, a wszystko to w imię ochrony end-usera przed podobnymi sytuacjami. Podobno, Ubuntu jest idealną alternatywą dla Windowsa, jeżeli użytkownik komputera, na którego dysku instalujemy dystrybucje Canonical nie korzysta aktywnie z wielu aplikacji i zamyka się jedynie do przeglądarki.

Naturalnie, jest to w stu procentach zgodne z prawdą, choć z drugiej strony, największym problemem Ubuntu jest nadal kiepskie zarządzenie baterią - nie wiem jak zakodowany został ten mechanizm, jednak bateria na Pavilionie z Ubuntu trzyma cztery razy krócej od tego samego modelu HP z Windowsem 7 na dysku twardym.

Firefox, Thunderbird i Libreoffice są wystarczające dla znacznej większości zwykłych userów aka Kowalskich

Tak naprawdę, moi domownicy są typowymi konsumentami treści, dlatego też, nie potrzebują Windowsa, OS X, czy Debiana do codziennej pracy i wydaje mi się, że z czasem, przełknęliby nawet Chrome OS. To, w jaki sposób z laptopa korzystają moi rodzice, moje siostry, a nawet ciotki, którym instalowałem Ubuntu, jest praktycznie ten sam, dlatego też domyślnie zainstalowane w systemie programy są w stu procentach wystarczające do codziennego korzystania z sieci, a ja zauważam światełko w tunelu, prowadzące do dystrybucji Linuksa w domach zwykłych użytkowników.

Jedynym powodem, dla którego na Pavilionie znajduje się jeszcze Chrome jest to, że zapisana jest tam pokaźna ilość haseł, których moja rodzina po prostu nie może zapamiętać, jednak myślę, że w przeciągu najbliższego miesiąca uda mi się przerzucić ich na Firefoksa - wolność przede wszystkim.

Nikogo nie warto zmuszać do używania oprogramowania Open Source, jednak zawsze możemy delikatnie zasugerować, że każdy z nas może spróbować czegoś nowego, co koniec końców, może zostać z nami na bliżej nieokreślony czas.

Podsumowanie: Czy Ubuntu może służyć zwykłym użytkownikom komputera bez problemów?

Moim zdaniem, Ubuntu jest jedną z najlepszych dystrybucji Linuksa na świecie, jeżeli chodzi o prostotę użytkowania, instynktowność interfejsu i kompletność aplikacji. Ten system jest po prostu ładny, dlatego też wielu "zwykłych użytkowników" próbuje Ubuntu i zostanie z nim na dłużej, ponieważ czasy, gdy Windows był jedynym słusznym systemem przeminęły oraz nie każdego stać na OS X - który również nie każdemu się podoba. Ubuntu wydaje się być tym, czego szukają tłumy - bezpiecznym, aktualnym, ładnym i darmowym systemem dla swojego komputera. Gdy nie grzebiemy w repozytoriach, nie instalujemy aplikacji zawierających elementy innych środowisk graficznych oraz, gdy regularnie czyścimy system, Ubuntu może stać się najlepszym wyborem dla naszego sprzętu.

Grafiki: Softopedia;

Hej, jesteśmy na Google News - Obserwuj to, co ważne w techu